– Pieniądze na pewno ułatwiają życie, ale nie są najważniejsze. Nie jestem rozrzutny. Choć, z drugiej strony, po co mi sala balowa w lesie? – mówił Aleksander Gudzowaty w jednym z wywiadów w 2008 roku. To niemal esencja jego osoby: ekscentryczny, bogaty, żyjący pełnią życia. I mający wiecznie na bakier z politykami, o których potrafił mówić, że są "mafią w mundurkach".
– Do Aleksandra Gudzowatego pojechaliśmy tylko nagrać "setkę" do wiadomości, czyli na 15 minut. W efekcie gadał 3 godziny. Opowiadał o Ruskich, Ukraińcach, mafii i układach. Straszny gaduła, nawet jak kogoś zbyt dobrze nie znał – opowiada mi reporter ze znanego programu informacyjnego.
Mój rozmówca tylko raz był u Gudzowatego w domu, ale wizyta zapadła mu w pamięć. – Pojechaliśmy tam, a przed wjazdem jakiś facet z karabinem czy inną dużą bronią. Potwierdzili, że to my, z telewizji, i dopiero nas wpuszczono. Ten jego dom to istna forteca – wspomina dziennikarz.
Gudzowaty w pigułce
To, w pewnym stopniu, kwintesencja postaci Aleksandra Gudzowatego. Potrafił
Poznaj Gudzowatego
Aleksander Gudzowaty nie był ulubieńcem polityków i chociaż sporo udzielał się w mediach, to jego głos często był w debacie publicznej bagatelizowany. Dlatego też Gudzowaty dużo udzielał się na swoich blogach.
mówić godzinami. O wszystkim: energetyce, gazie, biznesie, mafii, politykach, Rosji, Ukrainie i Polsce. W końcu, znał to całe towarzystwo osobiście i od podszewki. Mimo, że śmierć Aleksandra Gudzowatego, jednego z najbogatszych Polaków, spadła jak grom z jasnego nieba i dla wszystkich była zaskoczeniem, to jakoś nikt nie kwapi się do komentowania sprawy. Ani politycy, ani biznesmeni, o współpracownikach nie wspominając. Co nimi kieruje: lojalność czy strach, nigdy się nie dowiemy.
I nic dziwnego. Postać Aleksandra Gudzowatego zawsze owiana była tajemnicą. Jako biznesmen pośredniczył w polskim handlu gazem z Rosją. Jako ojciec mógł być bardzo dumny: jego syn, Tomasz, to znany na całym świecie fotograf i laureat prestiżowej nagrody World Press Photo. W ogóle prywatnie był spełniony: w 2010 roku po raz drugi się ożenił, co zresztą zostało uhonorowane naprawdę huczną imprezą. A jako uczestnika życia publicznego i politycznego w Polsce można go zaś określić tylko jednym słowem: skandalista. Do dzisiaj jego osoba intryguje i rozpala wyobraźnię. Dlaczego?
Ekscentryk
– On na swojej posesji ma nawet piramidę – śmieje się w rozmowie ze mną dziennikarz, który był u Gudzowatego w domu. I faktycznie, w swojej posiadłości pod Warszawą biznesmen miał wierną replikę piramidy w Gizie, w skali 1:25. Zużył do tego 50 ton granitu. Wedle opinii wśród osób zajmujących się medycyną naturalną czy alternatywną, takie piramidy mają wzmacniać organizm, odmładzać i zapewniać dobry sen. Ten ostatni zapewniała mu też solidna ochrona – Gudzowatemu i jego rodzinie nie raz i nie dwa grożono śmiercią i porwaniami, jak chociażby w 2007 roku.
A piramida to i tak jeszcze nie jest szczyt ekstrawagancji. W swojej posiadłości we Francji bowiem, niedaleko Cannes, Gudzowaty w ogrodzie postawił pomnik swojego psa, sznaucera. Z brązu. Pies patrzy w stronę Polski. W tym samym ogrodzie zasadzono 4700 kaktusów, eukaliptusy i 20 palm. – Mój ogród jest zaliczany do czołówki najpiękniejszych na Lazurowym Wybrzeżu – chwalił się biznesmen w wywiadzie dla "Nowin24". Swoje francuskie gniazdko Gudzowaty nazwał "la bicchone", czyli "pieszczoszka". Mało ekscentryczne? Cóż – jego ulubionym napojem był sok brzozowy, wierzył też w "siłę duszy" i to, że "śmierć to tylko zmiana bytu". W wywiadzie dla "Dużego Formatu" przyznał, że ma kontakt ze zmarłymi rodzicami, zarówno psychiczny jak i "energetyczny".
Nie odsuwało go to jednak od religii – kardynał Stanisław Dziwisz przekazał mu kiedyś kroplę krwi Jana Pawła II. Była to krew, która została na szacie papieża po zamachu dokonanym przez Aliego Agcę. Gudzowaty przekazał tę relikwię do kościoła w Zaborowie. – Przedmioty kultu powinny być z ludźmi, a nie w mieszkaniach. I wie pan, że tam są uzdrowienia? To tak działa na ludzi – mówił w "DF".
Odludek, miłośnik zwierząt
Mało? W 2008 roku biznesmen budował nowy dom. W samym środku lasu, stylizowany włosko-francuski XVII/XVIII wiek. Posiadłość nazwano "Salą balową" i była ona, jak mówił Gudzowaty, po prostu piękna. Mimo to, bogacz twierdził, że nie lubi szastać kasą. Nie wiadomo tylko: na poważnie, czy z ironią. – Nie jestem rozrzutny. Choć, z drugiej strony, po co mi sala balowa w lesie? – mówił we wspomnianym już wywiadzie dla "Nowin24". Nie uważał jednak pieniędzy za najważniejszych w życiu, były dla niego narzędziem ułatwiającym życie.
Godność i honor – to były, według biznesmena, najważniejsze wartości w życiu. Z drugiej strony – zawsze uważał, że "przyjaźń" to mgliste pojęcie i w związku z tym nie
Książka o gazowym potentacie
Jeśli interesują Was szczegółowe losy Aleksandra Gudzowatego, zostały one opisane w książce "Gudzowaty" Jacka Prześlugi. Autor zaraz po śmierci biznesmena stwierdził: "Układ polityczny zapędził Aleksandra Gudzowatego pod koniec życia w narożnik. Myślę, że miał żal, że nie szanowano jego zasług". CZYTAJ WIĘCEJ
miał przyjaciół, a przynajmniej tak deklarował. "Niezawodnymi kompanami są zwierzęta" – powtarzał często. Miał m.in. konie, lamy, osły, czarne łabędzie i pawie.
Gazowy potentat
Gudzowatego stać było na to wszystko – był bowiem jednym z najbogatszych Polaków. Jeszcze w 2012, w rankingu Forbes'a, zajmował 25. miejsce z majątkiem szacowanym na 770 milionów złotych. Jego syn, Tomasz, jest zaraz za nim – z kwotą mniejszą raptem o 10 milionów PLN. Jeszcze w 2008 roku jego bogactwo szacowano na oszałamiające 3,7 miliarda złotych – co dawało mu miejsce w pierwszej dziesiątce najbogatszych Polaków.
Miliardów Aleksander Gudzowaty dorobił się, handlując z Gazpromem. Jego firma, Bartimpex, brała od Rosjan gaz ziemny w zamian za żywność i artykuły przemysłowe. Wcześniej, w latach '80 i na początku lat '90, był dyrektorem centrali handlu zagranicznego Kolmex. Dopiero potem założył spółkę handlową Garo, później przekształconą właśnie w Bartimpex. Rosjanie przez długi czas twierdzili, że bez udziału Gudzowatego gazu sprzedawać nie będą. Jego działalność biznesowa zawsze owiana była dużą tajemnicą. Zarzucano mu bycie rosyjskim agentem czy działanie na szkodę Polski. Nigdy jednak żadne te doniesienia nie znalazły potwierdzenia. Nie da się jednak ukryć, że Gudzowaty z politykami był raczej na bakier.
Buzek i Bartimpex
– Politycy albo się go bali, bo uważali za ruskiego agenta, albo mu zazdrościli. Niektórzy też twierdzili, że musiał się dorobić nieuczciwie. Zauważ też, że on się z politykami za bardzo nie lubił niezależnie od partii – mówi mi biznesmen, który znał Aleksandra Gudzowatego. Oczywiście, politycy rzadko kiedy przyznają się do zazdrości czy strachu, ale jedno jest pewne: ewidentnie mieli z nim jakiś problem.
Pierwszy słynny konflikt z polityką Gudzowaty miał już w latach '90, z rządem Jerzego Buzka. Być może dlatego, że już wtedy Gazprom nie chciał się więcej układać z Gudzowatym, wedle nieoficjalnych informacji – z powodu rozgłosu i szumu wokół, który wzbudzał polski handlowiec. Być może dlatego Buzek nie chciał się z nim zadawać, a być może nie chciał być w jego układzie. Biznesmen bowiem często mieszał się w
Do ostatniej chwili walczył o tolerancję
Jeszcze 22 stycznia 2013 Gudzowaty pisał o swoim flagowym projekcie: Światowym Centrum Tolerancji w Jerozolimie. Jak zaznaczał w rozmowach na ten temat, chce promować ideę tolerancji, a na miejsce realizacji tego pomysłu wybrał symbolicznie Jerozolimę. CZYTAJ WIĘCEJ
politykę, choć w oficjalnych deklaracjach zapewniał, że ta branża go nie interesuje. Co nie zmienia faktu, że do 2001 roku przez jego Bartimpex przewinęli się, między innymi: Wiesław Kaczmarek i Piotr Czyżewski, ministrowie skarbu w rządzie Leszka Millera.
Wówczas postacie biznesu i ekonomii komentowały, że Gudzowaty nie stawia na kompetencje, a znajomości i towarzyskie układy. Tyle, że w 2000 roku już nie wystarczyło mieć kumpli, więc Bartimpex radził sobie zdecydowanie gorzej, niż w latach '90. – Przyszli zagraniczni inwestorzy, skończyły się układy towarzyskie i okazało się, że kwalifikacje naszych "starych żubrów" nijak się mają do wymogów wolnego rynku - komentował w 2003 roku dla "Wprost" Andrzej Sadowski, ekspert z Centrum im. Adama Smitha.
Oleksy, Platforma
Później już Gudzowaty nie ukrywał swojej sympatii dla SLD, stojącego w opozycji do AWS. Akcja Wyborcza Solidarność sprawiała mu biznesowe problemy, liczył na wsparcie starych znajomych. Ale później gazowy potentat twierdził, że zawiódł się na Sojuszu. W 2006 roku już jeden z najbogatszych Polaków nie miał oporów, by opublikować tzw. "taśmy Oleksego". Była ta rozmowa Aleksandra Gudzowatego z Józefem Oleksym, który – w towarzyskiej konwersacji – twierdził, że Aleksander Kwaśniewski nielegalnie uzyskał swój majątek, a Marek Borowski fałszował wydatki na kampanię wyborczą SdPL. Gdy taśmy wypłynęły, Oleksy wycofał się ze swoich oskarżeń, ale niesmak pozostał. Kwaśniewski mówił o nim "kretyn i zdrajca", a Sojusz szybko wykluczył go ze swoich szeregów. Politycy prawicy twierdzili zaś – jak Tadeusz Cymański z PiS – że te taśmy potwierdzają wszystko, co złe "w tamtym układzie".
Jeszcze mniej Gudzowaty lubił się z Platformą Obywatelską. W 2009 roku władze chciały pozwolić mu na zbudowanie rurociągu Bernau-Szczecin, o który biznesmen walczył kilkanaście lat. Platforma postawiła wówczas warunek: pozwolimy na rurociąg, jeśli Gudzowaty odejdzie z EuroPolGazu, spółki budującej m.in. rurociąg jamalski. Gazowy handlowiec nazwał wówczas rząd "mafią w mundurkach" i twierdził, że politycy w ten sposób chcą jeszcze bardziej uzależnić Polskę od Gazpromu. Ostatecznie jednak zachował swoje udziały w EuroPolGazie.
Jeszcze w 2011 roku, w wywiadzie dla Interii, Gudzowaty przekonywał też, że politycy dokonali "gazowego rozbrojenia Polski". Zarzucał im też, że zgłaszali się do niego po pieniądze i pomoc, a kiedy odmawiał – na stałe się od niego odwracali.
Zostawił biurowiec widmo
Gudzowaty rozpoczął budowę siedziby EuroPolGazu na warszawskich bielanach i nigdy jej nie dokończył. Budynek do dzisiaj straszy mieszkańców, którzy nazywają go "biurowcem-widmo". Zdjęcia i trochę historii – poniżej. CZYTAJ WIĘCEJ
Sugerował też wtedy, że PGNiG, które kupiło EuroPolGaz, miałoby być kupione przez "obcy kapitał" – Niemców lub Rosjan.
Mitoman czy geniusz
Wiele z tych teorii dziennikarze, publicyści, ekonomiści i biznesmeni uznawali za bredzenie szaleńca. Niektórzy twierdzili, że Aleksander Gudzowaty tak wierzy w swój geniusz i możliwości, że stracił zdolność trzeźwej oceny sytuacji. Inni uznają go za osobę, która przez lata obnażała chciwość i nieuczciwość rządzących nami polityków.
Niestety, tych zagadek nigdy już nie rozwikłamy. Aleksander Gudzowaty zmarł w wieku 75 lat, zostawił bizantyjskie domy, niedokończony wieżowiec i rozdrapane, gazowo-polityczne sprawy. Czemu, po co i dla kogo tak naprawdę wszystko robił – już nigdy się nie dowiemy. Szczególnie, że jego syn Tomasz w politykę się nie bawi – woli robić zdjęcia i wychodzi mu to znakomicie. Niewątpliwie jednak postać Aleksandra Gudzowatego jeszcze przez co najmniej parę lat będzie rozpalać wyobraźnię osób badających relacje polskiego i rosyjskiego biznesu z politykami.