We wtorek po południu opinią publiczną wstrząsnęła wiadomość o śmierci dwóch dzieci: 3-latka i 4-latki w Opolu-Czarnowąsach. W środę nieoficjalnie podano, że zostały one zamordowane. Teraz "Fakt" podaje, że rodzina tych dzieci już wcześniej przeżyła inną tragedię.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Dzieci miały rany cięte gardła. Obok ciał miała leżeć z licznymi ranami kłutymi ich 34-letnia matka. Kobietę przewieziono do szpitala. Wszystko ma wskazywać na to, że to kobieta dokonała zabójstwa dzieci, a następnie sama próbowała popełnić samobójstwo – podawało we wtorek radio RMF FM.
Służby zabezpieczyły nóż do cięcia tapet. Jak ustaliło RMF FM, ojciec dzieci przebywał w tym czasie w pracy. W mieszkaniu nie było też ich 9-letniej córki. Nieoficjalnie wiadomo, że w ciągu ostatnich trzech lat nie odnotowano interwencji pod tym adresem.
Inna tragedia w tej rodzinie
Według ustaleń "Faktu" to nie jedyna tragedia, która dotknęła tę rodzinę na przestrzeni ostatnich lat. Niecałe półtora roku temu spłonął jej dom, a wraz z nim cały dorobek jej życia.
– Usłyszałam takie bum. To nie był duży wybuch, ale hałas. Poszłam do męża i mówię, że jest pełno dymu. On wyszedł i zaraz jak wrócił do domu, to wrócił ze strażakiem, który nas od razu ewakuował. Zapaliło się u sąsiadki, która miała opiekuna prawnego, bo nie była w pełni władz umysłowych –relacjonowała Radiu Opole kobieta.
Budynek nie nadawał się do zamieszkania, więc rodzina musiała przenieść się do lokalu zastępczego zagwarantowanego przez MOPR.
– Rodzina została zupełnie bez niczego, wyszła w tym, w czym stała. Są to ludzie bardzo pokorni i wspaniali. Nie prosili o żadną pomoc, ale my zareagowaliśmy od razu i rozpoczęliśmy zbiórkę. Nasza szkoła mieści się niedaleko i widząc zadymione ulice, sprawdziliśmy, kto mieszka w tym budynku i okazało się, że jest to rodzina naszej uczennicy – opowiadała z kolei "Gazecie Wyborczej" dyrektorka lokalnej podstawówki.
Szefowa MOPR przekazała, że rodzina opuściła lokal zastępczy kilka miesięcy temu. Sprawę śmierci 3-latka i 4-latki bada prokuratura.