Katarzyna zbierała grzyby, Tatiana robiła zdjęcie. Kto by pomyślał, że przez to będą walczyć o życie
Poszłyśmy z koleżanką na spacer, trochę dalej od domu. Pod drzewem rosły piękne kwiatki. Chciałam zrobić im zdjęcie, więc usiadłam na trawie pod tym drzewem - opowiada 20-letnia Tatiana. Wtedy nie wiedziała, że to zdjęcie będzie ją kosztowało walkę o życie. Walkę z kleszczowym zapaleniem mózgu (KZM).
– Wróciłyśmy do domu i wtedy jeszcze nic niepokojącego się nie działo. Następnego dnia zobaczyłam, że wbił mi się kleszcz. Nigdy wcześniej nie miałam kleszcza. Kiedy zobaczyłam te "łapki" zaczęłam krzyczeć, przestraszyłam się. Razem koleżanką usunęłyśmy kleszcza i wydawało nam się, że wszystko jest już w porządku – mówi Tatiana.
Najstraszniejszy moment w życiu
Dwa tygodnie później Tatiana przed położeniem się spać dziwnie się czuła - bardzo swędziała ją noga.
– Przez noc rozdrapałam nogę do krwi. Kiedy szłam do łazienki, upadłam. Jednak myślałam, że zwyczajnie podczas spania zdrętwiała mi noga i stąd ten upadek. Rano było już gorzej - nie poruszałam stopą i kolanem. Poszłam do apteki. Myślałam, że dostanę jakieś tabletki i będzie wszystko ok. Farmaceutka wyjaśniła mi, że to coś poważnego i muszę zgłosić się po pomoc do szpitala. Po drodze na SOR zaczął mnie bardzo boleć brzuch - nie mogłam wytrzymać. Nie mogłam już też chodzić - chłopak niósł mnie na rękach – opowiada Tatiana.
Już w szpitalu zupełnie przestała chodzić. – Pamiętam najstraszniejszy moment, gdy obudziłam się któregoś dnia i nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Nie mogłam się poruszać i miałam wrażenie, że ktoś wyrwał mi płuca.
Dzięki rehabilitacji, wielkiej pracy i ogromnej chęci wyzdrowienia Tatiana po roku od ukłucia przez kleszcza i zachorowania na kleszczowe zapalenie mózgu chodzi z pomocą balkonika. Sama wychodzi z domu. Specjaliści mówią, że to ogromny sukces.
Przykuta do łóżka
– Żonę ukłuł kleszcz jak byliśmy w lesie, na grzybach. Zobaczyliśmy to na drugi dzień - były dwa na brzuchu. Usunąłem je. Nic nie działo się z tymi miejscami, nie było rumienia. Gdzieś tak 11,12 dnia po ukłuciu zaczęły się objawy. To był ból głowy. Myśleliśmy, że to udar słoneczny. Byliśmy w górach i było wtedy gorąco. Potem pojawiła się temperatura - żona leżała w łóżku – opowiada Adam, którego 37-letnia żona, Katarzyna, choruje na KZM.
– Kolejnego dnia, jak się obudziła rano, nie była już w stanie chodzić. Do tego wszystkiego pojawiły się wymioty. Wezwałem pogotowie. Już w szpitalu zaczął pojawiać się niedowład, porażenia. Potem problemy z przełykaniem i oddychaniem. Przy próbie założenia sondy żołądkowej, żona przestała zupełnie oddychać i trafiła na OIOM. Od porażenia ręki do niewydolności oddechowej minęły 3 dni – kontynuuje Adam.
Kiedy zostali wypisani ze szpitala, żona Adama trafiła na szpitalną rehabilitację.
– Byliśmy tam jeden dzień, bo znów pojawiła się niewydolność oddechowa. Potem prawie trzy tygodnie spędziła znowu na OIOMIe. Potem znowu trafiliśmy na oddział rehabilitacji. Tam żonie wyjęto rurkę tracheostomijną i krótko po tym znowu pojawiła się niewydolność oddechowa i znowu OIOM i potem znowu rehabilitacja. Wtedy dopiero wróciliśmy do domu. Rehabilitujemy się cały czas w domu. Żona jest osobą leżącą – wyjaśnia nasz rozmówca.
Przed chorobą żona Adama była bardzo aktywna, nigdy nie chorowała, nie chodziła na zwolnienia lekarskie. Całą pandemię przepracowała w sklepie. Do pracy dojeżdżała rowerem. To się bardzo zmieniło. Z osoby aktywnej stała się osobą przykutą do łóżka.
– Od ukłucia żony przez kleszcza i zachorowania na KZM minęło 11 miesięcy. Żona dalej leży w łóżku i nie jest w stanie się nawet przewrócić z boku na bok. Ruchy są coraz lepsze, ale nie na tyle, żeby mogła np. usiąść. Cały czas ma też rurkę tracheostomijną i to jest największym utrudnieniem – mówi Adam.
Większość z nas jest narażona na KZM
Prof. Joanna Zajkowska, specjalistka chorób zakaźnych i epidemiologii z Kliniki Chorób Zakaźnych i Neuroinfekcji Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku wyjaśnia, że na kleszczowe zapalenie mózgu narażony jest każdy, kto może być ukłuty przez kleszcza. KZM może być nawet chorobą śmiertelną, ale takie sytuacje dotyczą szczególnie osób po transplantacjach narządów, które przyjmują leki immunosupresyjne - u nich bardzo ciężko przebiega choroba.
– Czasami też ciężko chorują osoby młode, w dobrej kondycji zdrowotnej - nie wiemy dlaczego – mówi prof. Zajkowska.
I dodaje: – Niestety nie ma leczenia przyczynowego KZM. Nie mamy takiego leku, który zahamowałby replikację wirusa. Możemy leczyć tylko objawy choroby. Czas leczenia po ciężkich powikłaniach, gdzie mamy porażenia czterokończynowe, trwa miesiące. Rehabilitacja poprawia sprawność pacjentów, ale nigdy nie uzyskujemy pełnego wyzdrowienia.
Profesor podkreśla, że, szybkie usunięcie kleszcza może zabezpieczyć nas przed boreliozą, ale nie przed kleszczowym zapaleniem mózgu. Wirusy kleszczowego zapalenia mózgu znajdują się w gruczołach ślinowych kleszcza, a ślina jest użyta przez kleszcza już na początku żerowania.
– Obserwacje pokazują, że mamy coraz więcej kleszczy i coraz więcej z nich jest zakażonych. Mamy bardzo skuteczną szczepionkę przeciw KZM, opracowaną w latach 80. ubiegłego wieku, która działa na wszystkie warianty wirusa. Regularnie szczepią się leśnicy i to jest ta grupa zawodowa, która zupełnie przestała chorować na KZM.
O szczepieniu przeciwko KZM powinien pomyśleć każdy, kto jest narażony na ukłucie przez kleszcza. W tej chwili, jeśli chodzi o występowanie KZM, to jesteśmy narażeni na nie w całej Polsce. O szczepieniu powinny pomyśleć szczególnie osoby, które chodzą z psem na spacer, mają ogród, biegają, jeżdżą rowerem, dzieci, które wyjeżdżają na zielone szkoły – podsumowuje specjalistka.
Zarówno Tatiana jak i Adam mówią zgodnie, że gdyby wiedzieli, jak wygląda choroba, zaszczepiliby się. Po tym jak zachorowała żona Adama, zdecydował o zaszczepieniu siebie i dzieci.
Sytuacja rodziny Adama jest trudna. Musi wszystkich utrzymać i do tego opłacić leczenie i rehabilitację żony. Rodzinie można pomóc wpłacają pieniądze na zbiórkę, którą znajdziesz pod adresem: https://zrzutka.pl/tvhjfj