logo
Ukraina zagroziła Polsce pozwem, jeśli po 15 września utrzymane będzie embargo na ukraińskie zboże Fot. Piotr Molecki/East News
Reklama.

Embargo na ukraińskie zboże. Będzie pozew do WTO?

Za nieco ponad tydzień, 15 września, wygasa wprowadzone w kwietniu embargo na import produktów zbożowych z Ukrainy. Jego przedłużenia przez Komisję Europejską domaga się piątka tzw. państw przyfrontowych, czyli Polska, Węgry, Rumunia, Bułgaria i Słowacja. Mają oni jednak coraz mniej sojuszników wśród reszty państw członkowskich Unii Europejskiej, zaś politycy ukraińscy co chwila wyrażają głośne niezadowolenie z powodu całej sytuacji.

Teraz wiceminister gospodarki Ukrainy Taras Kachka postawił ultimatum: w przypadku przedłużenia embarga Ukraina uda się po pomoc do Światowej Organizacji Handlu (WTO).

– Z pełnym szacunkiem i wdzięcznością dla Polski, jeśli po 15 września zostaną wprowadzone jakiekolwiek zakazy, Ukraina złoży pozew przeciwko Polsce i UE we WTO – zapowiedział polityk w rozmowie z serwisem Politico. Dodał, że mowa jest tutaj o "systemowym zagrożeniu dla interesów Ukrainy".

Przyfrontowa piątka bez sojuszników w UE?

Według ustaleń Politico, w tym momencie KE nie skłania się ku przedłużeniu zakazu, nie ma też dla tego poparcia w innych państwach Unii. Analiza Komisji z 27 lipca miała wykazać, że embargo w Polsce i reszcie przyfrontowych państw nie wywarło niekorzystnego wpływu na rynek reszty państw członkowskich – przypomnijmy, że umowa umożliwia tranzyt ukraińskiego zboża przez wschodnie państwa UE do innych państw członkowskich oraz krajów trzecich.

Z dokumentu wynika, że ​​od czasu wprowadzenia porozumienia w kwietniu eksport pszenicy i kukurydzy w maju i czerwcu spadł, a pomimo wzrostu importu zbóż z Ukrainy od czasu wybuchu wojny półtora roku temu "sytuacja na rynku UE jest raczej stabilna".

Tymczasem wysoki rangą polski urzędnik wprost przyznał w rozmowie z serwisem, że wygaśnięcie embargo przed wyborami parlamentarnymi 15 października będzie ogromnym problemem dla rządu PiS.

– Powodem wprowadzenia środków ograniczających na poziomie UE był fakt, że rolnicy zaczęli blokować drogi i terminale. A my musimy unikać sytuacji, w której zdesperowani rolnicy lub radykalni przywódcy związków zawodowych rolników wykorzystują tę sytuację – stwierdził.

Z wypowiedzi urzędnika wynika, że PiS obawia się wręczenia przedwyborczego "prezentu" związanemu teraz z Koalicją Obywatelską Michałowi Kołodziejczakowi i jego AgroUnii.

– Czas wyborów to moment, w którym niektórzy politycy, niektórzy przywódcy radykalnych organizacji mogą wykorzystać sytuację, na przykład do zablokowania dróg lub zablokowania terminali. Zatem zdecydowanie musimy zmniejszyć, powiedzmy, liczbę czynników, które mogłyby im pomóc – dodał rozmówca Politico.