Świadkowie deszczu meteorytów, który dzisiaj rano spadł na południową część Rosji, opowiadają, że miejsce kataklizmu przypominało strefę działań wojennych. Części z nich lecące meteoryty przywodziły na myśl spadające Słońce. - Byłam śmiertelnie przerażona, kiedy pojawił się jasny błysk - napisała na Twitterze mieszkanka Czelabińska.
Błyski towarzyszące spadającym meteorytom pojawiły się na niebie nagle, zastając zdezorientowanych mieszkańców Czelabińska i innych miast Uralskiego Okręgu Federalnego w biurach, szkołach, na ulicach. Wielu świadków początkowo myślało, że to początek konfliktu zbrojnego.
- Wyjrzałem przez okno i zobaczyłem olbrzymią smugę dymu, jak te pojawiające się za samolotami, tylko znacznie większą. Kilka minut później okna nagle się otworzyły i doszło do wielkiej eksplozji, po której nastąpiło wiele małych wybuchów. Miałem wrażenie, że jestem w strefie wojny i trwało to przez 20-30 minut - opowiadał Sergiej Serskow, mieszkaniec Czelabińska, który w chwili rozpoczęcia kataklizmu przebywał w biurze.
- Siedzieliśmy na lekcji geometrii, zajmując się swoimi sprawami. Wtedy ten błysk sprawił, że wszyscy podeszliśmy do okna. Inwazja obcych? - napisał na Twitterze uczeń szkoły w Czelabińsku.
- Stałem na przystanku autobusowym, odprowadzałem dziewczynę, kiedy pojawił się błysk. Zobaczyłem na niebie smugę dymu i poczułem falę uderzeniową, która wybijała szyby w oknach - powiedział agencji Reutera jeden ze świadków.
Meteoryty widzieli też mieszkańcy oddalonego o ok. 200 km od Czelabińska Jekaterynburga, w tym lider zespołu rockowego Sonic Hallucinations Sergiej Bobunec.
- Paliłem na zewnątrz papierosa, kiedy spojrzałem w niebo i nagle ono wypełniło się jasnym światłem i coś, co wyglądało jak Słońce, spadło gdzieś na południe od Jekaterynburga - napisał Bobunec.
Z dotychczasowych ustaleń wynika, że meteoryty uszkodziły ok. 3 tys. budynków w kilku rosyjskich miastach. W następstwie kataklizmu ucierpiało ponad 500 osób - większość z nich raniły odłamki szkła.