
Wygrali konkurs, ale miasto nie podpisze z nimi umowy. Prezydent Kołobrzegu wybrał bowiem laureatów drugiego miejsca w konkursie na projekt nowego Urzędu Miasta. – Polityka miejska, która traci kulturę z pola widzenia, musi w konsekwencji przynieść społeczną i przestrzenną dewastację – napisał zbulwersowany Jerzy Szczepanik-Dzikowski.
W informacji udzielonej dziennikarzom prezydent powiedział, że warszawska firma żądała 600 tysięcy, z poznańską porozumiał się na poziomie 450 tysięcy złotych. Jak sam przyznał, w powodzenie rozmów z tą drugą pracownią zaangażował się osobiście, rozmawiając z jej prezesem. Dodał także, że poznaniacy "nie idą tak na kasę". CZYTAJ WIĘCEJ
Decyzja prezydenta miasta wywołała burzę. Zaskoczeni są nie tylko laureaci konkursu, ale także Sąd Konkursowy, który po długich obradach wybrał najlepszy projekt. Najczęściej pojawiające się pytanie jest o sens przeprowadzania dwuetapowych konkursów, skoro i tak ostatecznie decyduje cena.
Jeśli wierzyć Pańskiej prasowej enuncjacji (a nie mam powodu nie wierzyć) i relacji z „negocjacji” zespołu „22 architekci”, kwota 60.000 złotych, zdecydowała o tym, że projekt autorstwa tego zespołu nie będzie realizowany. Wizerunek centrum miasta, jego historia, trudy odbudowy nie stały się motywem tej decyzji. Nie leżały u jej podstaw ani przekonanie o wyższej wartości pracy nagrodzonej druga nagrodą, ani nawet osobiste estetyczne przekonania, działaczy miejskich czy prezydenta, ani nawet niczyj prywatny interes. Wszystko to mogłoby być argumentem, być może niesłusznym, czasem niezgodnym z prawem, ale nie w tym stopniu żenującym. CZYTAJ WIĘCEJ
Jerzy Szczepanik-Dzikowski ostro krytykuje w swoim liście fakt, że sytuacja ta jest wynikiem nie tylko niekompetencji, ale faktu, że gospodarność jest pojmowana jedynie przez pryzmat finansowy, a o sukcesie decydują przede wszystkim pieniądze.

