Reklama.
Niemiecki sąd orzekł, że dziecko poczęte dzięki sztucznemu zapłodnieniu ma prawo dowiedzieć się, kto jest jego biologicznym ojcem. Jak przekonuje "Rzeczpospolita", to precedensowy wyrok, który może mocno zmienić kondycję banków spermy.
Wszystko przez to, że polskie prawo dotyczące in vitro jest skąpe, dlatego umożliwia dziecku sztucznie zapłodnionemu pole do manewru, w tym wszczęcie "postępowania o ustalenie ojcostwa połączone z żądaniem alimentów na rzecz dziecka". Póki co, jedyny przepis, jaki ma odniesienie w tej sytuacji głosi, że jeśli mąż matki dziecka wyraził zgodę na poczęcie, nie może zaprzeczyć swojego ojcostwa.
A przecież matka, która zdecydowała się na sztuczne zapłodnienie nie musi pozostawać w związku małżeńskim. Ponadto zagrożona jest zasada anonimowego oddawania nasienia, co może krytycznie odbić się na bankach spermy.
Zachowanie anonimowego dawstwa nasienia i komórek jajowych wydaje się zasadne, podobnie jak organów, gdyż w krajach, w których dawstwo gamet jest jawne, liczba osób decydujących się na pomoc niepłodnym parom drastycznie spadła. CZYTAJ WIĘCEJ
Jak pisaliśmy w naTemat już teraz procedura oddania spermy nie należy do prostych. Potencjalni dawcy muszą spełniać wiele kryteriów, w tym średnie wykształcenie czy określony wzrost. Dodatkowo odbywają konsultacje z lekarzami i psychologami. Bank trzeba odwiedzać kilkukrotnie, nawet przez pół roku. Ponadto zgodnie z prawem zakazującym handlu komórkami, kliniki nie płacą dawcom. Choć ten przepis można w pewien sposób obejść – dawcom w ramach rekompensaty za stracony dzień pracy oraz dojazd wypłaca się około tysiąc złotych.