Można zaryzykować stwierdzenie, że ks. Daniel Wachowiak stał się dla partii rządzącej wrogiem publicznym numer jeden. Znany "ksiądz z Twittera" ogłosił, że zmienia sposób wykonywania jednej z modlitw. Chodzi o psalm, gdzie padają słowa "prawo i sprawiedliwość".
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
"Na moją proboszczowską odpowiedzialność, poprosiłem czytających i śpiewających, by ze względu na potężne emocje w naszym Narodzie, gdy na Liturgii pojawia się Psalm 'prawo i sprawiedliwość' wykonywali go jako 'sprawiedliwość i prawo'"– poinformował ks. Daniel Wachowiak, proboszcz w Koziegłowach pod Poznaniem.
Ksiądz zmienił słowa modlitwy, żeby nie kojarzyła się z PiS. W partii Kaczyńskiego oburzenie
Nagle do odpowiedzi poczuł się wywołany poseł PiS Jan Mosiński, który wpis księdza skomentował słowami: "proszę nie angażować swoich poglądów politycznych do liturgii". Wypowiedzieć się na ten temat postanowiła również Krystyna Pawłowicz.
"Czyli największej emocji uległ sam ksiądz, że aż posuwa się do korygowania sformułowania tekstu Pisma Świętego zatwierdzonego przez Kościół do czytania" – napisała była posłanka PiS, która dziś zasiada w TK Julii Przyłębskiej.
Dalej Pawłowicz wymieniła posłów Lewicy z nazwiska, podkreślając, że akurat oni na pewno są zadowoleni z zachowania księdza. "Ludzki strach lub, przepraszam, pycha. Poprawiać słowa liturgii to jednak odwaga. Pani Wielgus, Biedroń i Nowicka się cieszą" – dodała.
Co ciekawe, wykonanie psalmu, o którym mowa przewidziane jest na 10 maja, czyli dzień, w którym PiS... w 2020 roku wyznaczył pierwszą turę prezydenckich wyborów "kopertowych", jakie ostatecznie się nie odbyły. Powszechnie też wiadomo, że religijne konotacje nazwy partii założonej przez braci Kaczyńskich nie są przypadkowe. Nazwę wymyślił nazywany "trzecim bliźniakiem" Ludwik Dorn, inspirując się właśnie słowami kościelnego psalmu.
"Parafie załapują się na pieniądze od partii"
Jak informowaliśmy w naTemat, już w maju Konferencja Episkopatu Polski zdecydowała się zabrać głos w sprawie walki o władzę nad Wisłą. "Zwracamy się także do wszystkich uczestników kampanii wyborczej o powstrzymanie się od instrumentalizowania Kościoła" – oznajmili biskupi. Zachęcali też do udziału w wyborach "w duchu odpowiedzialności za naszą ojczyznę" i podkreślali, że Kościół nie jest ani lewicowy, ani prawicowy. Późniejsze decyzje wielu księży tych słów jednak nie potwierdziły.
Z ks. Kazimierzem Sową w ramach cyklu wywiadów #TYLKONATEMAT rozmawiał o tym niedawno Jakub Noch. Dziennikarz naTemat.pl zapytał duchownego, co poszło nie tak, że majowe zapewnienia KEP nie sprawdziły się i Kościół stracił dystans do partii politycznych, sympatyzując z jedną z nich.
– Tradycyjnie wiele rzeczy poszło nie tak... Przede wszystkim Kościół wciąż daje się kupować różnymi pseudo i para religijnymi hasłami, zaklęciami. One brzmią pięknie, ale w praktyce używane są jedynie po to, żeby zawłaszczyć kolejną część życia społecznego przez jedną partię – odpowiedział duchowny.
– Odporność Kościoła na te techniki politycznego PR-u oceniam bardzo krytycznie. Z uporem próbuje się także Kościół kupować dotacjami i obietnicami finansowymi. Temu służą różne programy, dzięki którym parafie mogą załapać się na "pieniądze od partii" – podsumował ks. Sowa.