Przed Euro 2012 reprezentanci Polski spędzą na wspólnych przygotowaniach okrągły miesiąc. Dzień w dzień – dwudziestu kilku facetów skoszarowanych w tym samym miejscu. Zamkniętych, jak śledzie w konserwie. Godzina po godzinie te same twarze, aż do znudzenia. Na start, dla odmiany, Franciszek Smuda zaplanował im obóz regeneracyjno - integracyjny w postaci tygodniowych wakacji w Turcji - w drogim hotelu z żonami i dziećmi. Pomysł ma jednak swoich zdecydowanych przeciwników. A powodów jest co najmniej kilka…
Plan przygotowań do Euro w skrócie wygląda następująco:
9 - 16 maja: obóz regeneracyjny w Turcji
16 - 28 maja: obóz przygotowawczy w Austrii
Dwa dni wolnego...
31 maja: początek zgrupowania w Warszawie
8 czerwca: pierwszy mecz Euro 2012
Pobyt w tureckim Belek zaplanowano w terminie, który wyklucza obecność prawie połowy piłkarzy. Franciszek Smuda zapytany na konferencji prasowej, jaki jest w takim razie sens tego wyjazdu, odpowiedział (aż zacytuję dosłownie): "Ja myślę, że uda nam się dziewięćdziesiąt procent całej ekipy, że wyjedziemy do Hiszpanii (wtedy zakładano jeszcze inne miejsce pobytu – przyp. PM)"
Niestety, szanowny selekcjonerze. Na 90% ekipy nie ma najmniejszej szansy.
Szczęsny i Fabiański – nie przyjadą. Dostaną wolne w klubie dopiero 14 maja.
Dudka, Perquis, Obraniak i Jeleń – nie przyjadą. We Francji będzie grać liga.
Wasilewskiego również nie będzie - obowiązki w Anderlechcie.
Piszczek, Błaszczykowski, Lewandowski? – 15 maja finał Pucharu Niemiec.
A może Smuda zechce powołać Glika? W takim razie jego też w Turcji nie będzie.
Oględnie licząc, odpada przynajmniej dziesięciu istotnych kadrowiczów. Selekcjoner bredzi i zaklina rzeczywistość, bo żeby mieć w Turcji 90-procentową frekwencję, jak zapowiadał, musiałby powołać setkę zawodników.
Jego asystent, Jacek Zieliński dodaje: „Chcemy mieć oko na kadrowiczów najwcześniej, jak to tylko możliwe”, a ja zastanawiam się, po co? Co takiego mogą zrobić na miesiąc przed turniejem, co w czasie mistrzostw mogłoby odbić się na ich formie? Zjedzą na kolację kawałek pizzy zamiast potrawy serwowanej przez reprezentacyjnego kucharza? Wypiją po piwie ze znajomymi? A może nabawią się kontuzji podczas imprezy w klubie? Nie dajmy się przecież zwariować.
Konrad Paśniewski:
- Chodziło o to, by było to miejsce, które kojarzy się jednoznacznie z wakacjami. Pogoda z całą pewnością dopisze w tym terminie. Będzie można poleżeć na plaży, skorzystać ze SPA czy popływać w basenie (…) Frekwencja faktycznie może stanowić jakiś problem (...) Trener Smuda mimo wszystko tego chciał. CZYTAJ WIĘCEJ
Dyrektor kadry twierdzi, że nadrzędnym celem wyjazdu jest odpoczynek zawodników po sezonie. Czy w takim razie nie warto byłoby dać im kilku dni luzu? Pozwolić, by sami zadecydowali z kim i gdzie chcą się regenerować? Może po całym sezonie tułania się po hotelach woleliby spędzić kilka dni w domu, odwiedzić rodzinę albo polecieć na Malediwy. We własnym gronie, a nie ze zrzędzącym za uchem selekcjonerem. W kadrze jeszcze się na siebie napatrzą.
Ale nie - my wolimy mieć ich na oku, pozbawiając kilkunastu dorosłych facetów elementarnego zaufania - bo a nuż przez ten tydzień zrobią sobie krzywdę.
Gdzieś zupełnie w tle pozostaje kwestia, ile ten wyjazd będzie kosztował. Siedem noclegów dla kilkudziesięciu osób (licząc zawodników i sztab z rodzinami) w drogim hotelu z pełnym wyżywieniem. Sto, dwieście tysięcy złotych, może jeszcze więcej? Oczywiście, na przygotowaniach kadry do tak ważnej imprezy nie warto oszczędzać, ale chyba nikt nie zadał sobie pytania czy w przypadku obozu w Belek gra jest warta świeczki.
Dwanaście dni spędzonych w Linzu plus tydzień zgrupowania w Warszawie, to chyba dość czasu, by zbudować odpowiednie morale w drużynie.
Drużynie w pełnym składzie!
PS. Przy okazji, ciekawe zdanie usłyszałem niedawno od zawodnika, który z Franciszkiem Smudą miał okazję pracować w klubie. Mówi tak: - Wiesz, czego najbardziej się boję? Że jak zacznie przygotowywać kadrę na miesiąc przed Euro, to on tych chłopaków zajedzie. Smuda lubi dopierdzielić! Jak kiedyś pojechaliśmy z nim do Szklarskiej Poręby, to przez tydzień nawet nie widzieliśmy piłek.