Reklama.
Reklama.
W programie 1na1 gościem Tomasza Lisa na jego kanale YouTube był Maciej Stuhr. W rozmowie aktor skomentował m.in. zamieszanie, jakie pojawiło się podczas premiery filmu Agnieszki Holland "Zielona granica". Opowiedział, jak ciężko dzisiaj w Polsce jest być aktorem oraz ocenił zachowanie władzy w stosunku do filmu. – Hejt, który mnie dotychczas spotykał, to była improwizacja. Teraz ma on znamiona działań strukturalnych i państwowych. Brakuje już nam słów – mówił aktor. – To była premiera inna niż wszystkie. W kuluarach nie było analiz, kto jak zagrał, jakie były zdjęcia czy muzyka. To nie było istotne. Istotna jest tylko sprawa – odpowiedział Maciej Stuhr Tomaszowi Lisowi. – Ten film pokazuje, że są w Polsce ludzie, który nie mają w sobie zgody, żeby ktoś umierał w lesie – wskazał aktor. – Największym kłamstwem o tym filmie jest to, że on przedstawia Polaków jako jakąś zgraję, tłuszczę krwiożerczą i sadystyczną. Otóż wręcz przeciwnie. To, co jest najpiękniejszego w tym filmie, to jest to, że pokazuje tak wspaniałych Polaków, ludzi, którzy i to jest jedyne światło w tym filmie, bo są w Polsce ludzie, którzy nie mają w sobie zgody na to, żeby ktoś umierał w lesie. I robią oni rzeczy niebywałe – kontynuował artysta. – Nie dziwię się, że Agnieszka Holland w Wenecji dedykowała tę nagrodę grupie Granica i wszystkim aktywistom, bo to jest tak wspaniałe świadectwo o naszym człowieczeństwie, że możemy iść z dumą przez świat, mówię to jako Polak, którzy czują się zagrożeni antypolską wymową tego filmu – podkreślał Stuhr.