Mimo kolejnych targających partią afer, PiS nie traci dobrego humoru przed wyborami. Wewnętrzne sondaże partii mają wskazywać, że trzecia kadencja jest w jej zasięgu. Kluczowe będzie to, czy do Sejmu wejdzie Trzecia Droga Szymona Hołowni i Władysława Kosiniaka-Kamysza.
Reklama.
Reklama.
Wewnętrzne sondaże są korzystne dla PiS
Zamawiane i publikowane przez media sondaże konsekwentnie prognozują, że Prawo i Sprawiedliwość będzie miało problem z uzbieraniem większości i choć dostanie najwięcej głosów – do utworzenia rządu będzie potrzebowało posłów Konfederacji.
Wewnętrzne sondaże partii Jarosława Kaczyńskiego mają jednak przedstawiać zupełnie inny obraz. Perspektywa trzeciej kadencji ma w nich być dla PiS całkiem realna. Najważniejszy będzie tutaj wynik Trzeciej Drogi, która startuje jako komitet koalicyjny – co oznacza, że próg wyborczy wynosi dla niej nie 5, ale 8 proc.
– W naszych codziennych badaniach poparcie dla Trzeciej Drogi waha się w granicach 8-procentowego progu wyborczego dla koalicyjnych komitetów wyborczych, a to oznacza, że jeśli duet Hołownia – Kosiniak-Kamysz nie wejdzie do Sejmu, to wówczas wystarczy nam uzyskanie 38-39 proc., by mieć samodzielną większość i 230 mandatów – twierdzi w rozmowie z Onetem jeden ze sztabowców z Nowogrodzkiej.
Dlatego właśnie partia rządząca zamierza aż do końca kampanii grać na polaryzację wyborców, aby głosy spłynęły do niej lub do Koalicji Obywatelskiej, a nie do mniejszych komitetów, takich właśnie jak koalicji Polski 2050 i Polskiego Stronnictwa Ludowego.
Trzecia Droga w oficjalnych sondażach
W sondażach publikowanych w ostatnim czasie w mediach sytuacja Trzeciej Drogi wygląda podobnie, jak ta z wewnętrznych sondaży PiS. W badaniu IPSOS dla Oko.Press i TOK FM głosowanie na ten ruch zadeklarowało 8 proc. respondentów, z kolei w sondażu United Surveys dla Wirtualnej Polski – 9 proc. W weekend Instytut Badań Pollster dla "Super Expressu" dawał Polsce 2050 i PSL 9,81 proc. poparcia.
Co ciekawe, dwa najnowsze sondaże pokazały zaskakujący trend, według którego o ostatecznym rozkładzie sił w Sejmie może zadecydować... jeden poseł. Wynika z nich, że kluczową rolę przy ostatecznym rozkładzie sił w nowym Sejmie może odegrać poseł mniejszości niemieckiej.
Jak to możliwe? Głosowanie na Zjednoczoną Prawicę (czyli Prawo i Sprawiedliwość z mniejszymi koalicjantami) deklaruje w ostatnim badaniu IPSOS 36 proc. respondentów, co zdecydowanie nie jest złym wynikiem – zwłaszcza że jest o 1 pkt proc. wyżej niż dwa tygodnie temu. Przy takim wyniku ugrupowaniu jest jednak wciąż daleko do samodzielnej większości.
Przy takich wynikach Prawo i Sprawiedliwość mogłoby liczyć na 207 mandatów w Sejmie. Złą wiadomością dla Jarosława Kaczyńskiego jest tutaj jednak słabość Konfederacji, która przy oparciu rzędu 7 proc. miałaby 23 posłów. Wspólnie obie partie miałyby wówczas 230 posłów i byłyby o jeden głos od większości.
W Sejmie jest jednak 460 miejsc i w tym układzie 229 z nich przypadłoby opozycji (Koalicja Obywatelska – 159, Lewica – 40 Trzecia Droga – 30). W równaniu pozostaje jeszcze poseł mniejszości niemieckiej, który teoretycznie mógłby dać większość PiS – jednak z partią rządzącą nie jest mu po drodze.