Trzy lata temu internet obiegło niepokojące nagranie z zapłakaną influencerką, która wyjawiła, że przez pół dekady była okłamywana przez bliską jej osobę. "Ktoś okłamywał mnie na temat tego, czy zrobił komuś krzywdę. Chodzi o osobę, która miała bardzo mało lat. (...) Jak mogłam tego nie widzieć" - mówiła Justyna Suchanek (Sukanek), a podejrzenia dotyczące pedofilii momentalnie padły na jej przyjaciela, Stuu. Wtedy jednak internet robił z celebrytki czarną owcę. "Dziś należą jej się przeprosiny" - czytamy na portalu X, który w ostatnim czasie żyje skandalem o wymownej nazwie Pandora Gate.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Dla polskiej sceny youtube'owej nastała pora żniw. Wrzesień zakończył się głośnymi aferami wokół Gargamela i Goniarza, którzy - choć sami przyznali sobie odznakę feministów - mieli podobno mały związek z kreowanym przez siebie wizerunkiem. W międzyczasie w mediach społecznościowych można było zauważyć, jak Polacy przekazywali sobie dalej (niczym internetowe łańcuszki) pogłoski o seksizmie innych weteranów YouTube'a, a także o wykorzystywaniu przez nich nieletnich osób.
Sylwester Wardęga, przebierający się za druida twórca kanału WATAHA-KRULESTWO, zasugerował widzom, by zaczęli łączyć kropki. I tak jak powiedział, tak się stało. Po opublikowanym przez niego nagraniu, które można potraktować jako oficjalny wstęp do afery Pandora Gate (nazwa nawiązuje oczywiście do mitologicznej puszki Pandory), największa uwaga skupiła się wokół Stuarta Burtona (aka Stuu).
Youtuber, który rozpoczął swoją karierę na portalu od streamingowania popularnej gry "Minecraft", a potem został twarzą Teamu X (konkurencji dla Ekipy Friza), miał nawiązywać relacje z nieletnimi fankami, a także wysyłać do nich wiadomości o charakterze erotycznym.
Nadmieńmy, że Stuu zniknął z YouTube'a już jakiś czas temu, bo w 2020 roku. W tamtym czasie wszelkim wiadomościom o Stuu towarzyszyły też newsy wspominające jego relację z ówczesną przyjaciółką, Justyną Suchanek. Afera była na tyle burzliwa, że do celebrytki na długie lata przyszyto łatkę "wariatki" i "chorej psychicznie". Burtonowi natomiast pozwolono po ciuchu i bez żadnych konsekwencji zniknąć z YouTube'a. Do czasu...
Kim jest Justyna Suchanek? Przez lata internet źle ją traktował
Justyna Suchanek (Sukanek) na dobre zajęła się tworzeniem contentu na YouTube'ie w 2014 roku. Mając zaledwie 18 lat, zbudowała sobie sporą widownię dzięki osobistym vlogom, w tym cyklowi zatytułowanemu "Szczerze o...", gdzie poruszała drażliwe kwestie związane m.in. z depresją.
Na samym początku kariery influencerka spędzała większość czasu u boku Stuu, z którym okazjonalnie nagrywała wspólne filmiki (m.in. parodię serialu paradokumentalnego "Szkoła"). Fani spekulowali, że parę łączyło coś więcej niż tylko przyjaźń.
Gdy Burton potwierdził swój związek z Agatą Fąk, widzowie Teamu X byli podzieleni. Część z nich sądziła, że youtube'owa nowicjuszka związała się ze znanym influencerem dla "fejmu". Takie opinie podsycał też rzekomy konflikt Fagaty z Sukanek. Internauci twierdzili, że jedna dziewczyna jest zazdrosna o drugą i vice versa.
Przed tym, jak Stuu przedstawił nową partnerkę publice, na YouTube światło dzienne ujrzał film Sukanek pod tytułem "KONIEC PRZYJAŹNI", w którym autorka przyznała, że darzyła Stuarta silniejszym uczuciem, a relacja z nim była toksyczna.
Napięciom na linii Sukanek i Stuu nie było końca. Punktem zapalnym dla większej afery stało się oświadczenie podczas relacji live na Instagramie w 2019 roku, na którym zalana łzami youtuberka opowiadała o tym, jak przez lata była okłamywana.
W komentarzach pod wideo od razu zagościło sporo komentarzy łączących to, co powiedziała Sukanek, ze Stuu. Warto wspomnieć, że youtuberka nie wchodziła w żadne szczegóły. Powód takiej decyzji poznaliśmy dopiero w ostatnich dniach.
Po wyjściu dramatycznego nagrania internet przejęła narracja, zgodnie z którą kobieta miała poważne problemy psychiczne. Łatka "wariatki" ciągnęła się za Sukanek dość długo – po tym, jak w 2021 roku zgoliła głowę na zero, niektórzy nazwali ją polską Britney Spears. Obraz celebrytki jako "tej złej" przysłużył się temu, że mało kto wierzył w jej świadectwo i – co za tym – większość bagatelizowała tę jakże poważną sprawę.
Afera Sukanek i Dubiela
I tu należy przywołać sytuację sprzed trzech lat, kiedyMarcin Dubiel, ówczesny przyjaciel Stuu, poinformował za pośrednictwem Instagrama o zerwaniu z Lexy Chaplin. Justyna Suchanek zasugerowała na Twitterze, że influencer źle traktował swoją partnerkę. Wspomniała także, że "Stuart chciał popełnić samobójstwo". "Dla mnie Marcin jesteś naprawdę najgorszym typem człowieka. Za kamerami wbijasz ludziom noże w plecy" – pisała.
– Popełniłem bardzo wiele błędów, (...) natomiast ja nie obarczam tym ciebie. Na pewno dolewasz oliwy do ognia – odpowiedział na InstaStories Dubiel. Na Twitterze zaapelował do Sukanek, by "w pierwszej kolejności przyznała się przed sobą, że potrzebuje pomocy". "Zniszczyłaś życie mojemu przyjacielowi Stuartowi, posądzałaś go o rzeczy, których nie zrobił, zgłaszałaś na policję. Wiesz dlaczego? Dlatego, że jesteś nieszczęśliwa. (...) Przestań niszczyć życia innym" – napisał.
Sukanek nie poddała się
Pod koniec lutego 2020 roku na półki sklepowe trafiła książka poradnikowa Suchanek "Jak się nie zabić i nie zwariować", która spotkała się w większości z pozytywnym odbiorem wśród recenzentów i czytelników.
"Szczerze opowiada o dorastaniu w rodzinie z problemem alkoholowym, o swoich nastoletnich zmaganiach z depresją, próbach samobójczych, pobytach w szpitalach psychiatrycznych, autodestrukcyjnych myślach i uzależnieniu od miłości. Nie zawsze było jej łatwo. Ale jednego jest pewna - życie może jeszcze Cię pozytywnie zaskoczyć" – brzmi opis publikacji.
Od tamtej pory Sukanek pojawiała się na YouTube'ie sporadycznie, nieraz niepokojąc swoją widownię tym, co nagrywała. Fani martwili się o stan psychiczny idolki, która w trakcie kręcenia vlogów często płakała. Ostatnie dostępne w serwisie materiały jej autorstwa dotyczą m.in. zaburzeń odżywiania i radzenia sobie z atakami paniki.
Sukanek zabrała głos ws. Pandora Gate
Materiał Sylwestra Wardęgi opublikowany we wtorek (3 października) o domniemanych przewinieniach Stuart Burtona (bez żadnego zaskoczenia) wywołał burzę w sieci. Twórca kanału WATAHA zamieścił skriny silnie nacechowanych seksualnie rozmów byłego guru YouTube'a z dziewczyną poniżej 15. roku życia. W materiale youtubera pojawiły się także dowody na to, że Stuu doskonale zdawał sobie sprawę z wieku młodych kobiet.
Po pierwszej emisji materiału śledczego Wardęgi Sukanek odniosła się na InstaStories do tego, co mówiła na "lajwie" w 2019 roku. Influencerka stwierdziła, że to odpowiedni moment, by rozwiać wszelkie wątpliwości dotyczące swojej zagadkowej wypowiedzi sprzed lat.
Justyna Suchanek wyjaśniła, że przez trzy lata nie ujawniała dowodów w sprawie domniemanych rozmów Stuu z nieletnią fanką, gdyż zależało jej na ochronie tożsamości pokrzywdzonej dziewczyny. Z wideo dowiadujemy się, że poszła na policję, lecz funkcjonariusze byli bezradni, ponieważ ofiara nie złożyła zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa.
W dalszej części relacji Sukanek zdobyła się na osobiste wyznanie - miała bowiem doświadczać przemocy psychicznej ze strony Stuu. Twórca Domu X miał jej grozić, że się zabije. Na domiar złego podobno szarpał ją i raz nawet wyrzucił za próg domu.
– Mówił mi czasami tak okropne rzeczy. Kiedy sobie o nich pomyślę, to jest mi strasznie przykro, że żyłam z takim człowiekiem. Kiedyś, jak się poszarpaliśmy, powiedział mi, że jeżeli chcę zobaczyć, co to znaczy być naprawdę szarpaną, to żebym wróciła do swojego taty – wspominała.
Wybuch Pandora Gate sprawił, że internauci poczuli żal za to, jak w przeszłości potraktowali Suchanek. "Justyna, miałaś rację"; "Sukanek może zaznać spokoju, bo sprawa, o którą walczyła, nareszcie się dopełnia"; "Internet na kolanach powinien przepraszać Sukanek za to wszystko, co ta dziewczyna musiała wycierpieć" – tak sprawę kwitowali użytkownicy dawnego Twittera.
Youtuberka nie przeszła obojętnie wobec trendującej w social mediach frazy dotyczącej przeproszeń dla niej.
"Dziękuję wszystkim za wiadomości. Nie jestem zła na nikogo, jest mi po prostu przykro. (...) Nie wińcie siebie, bo skąd mogliście wiedzieć o tym wszystkim. To tylko pokazuje, żeby nikogo nie gloryfikować, nawet mnie. (...) Przez te trzy lata mój system wartości się załamał. Ja nie widziałam sensu w tym, by dalej być dobrą osobą, kiedy za każdym razem byłam za to karana. (...) Ja nie potrzebuję przeprosin, ja potrzebuję spokoju w moim życiu" – podsumowała na InstaStories.
Przez pięć lat byłam okłamywana i ten ktoś okłamywał mnie na temat tego, czy zrobił komuś krzywdę. Nie chodzi o osobę pełnoletnią. Chodzi o osobę, która miała bardzo mało lat. Jest mi strasznie przykro z tym. Gdybym wiedziała, tobym nigdy nie pozwoliła na to. Jest mi z tym tak źle. Jak mogłam żyć z taką osobą?! Jak mogłam tego nie widzieć?! Jak mogłam być tak zaślepiona?
Justyna Suchanek
na YouTube
Jest to dla mnie bardzo ciężki czas w życiu. (...) Ile musiałam przeżyć, ile musiałam słuchać wyzwisk. (...) Żebym się zabiła, że niszczę ludzi, że niszczę internet, że jestem wariatką. (...) Słuchałam tego przez trzy lata, bo nikt nie chciał mi wierzyć.