Reklama.
Ksiądz Puzewicz widział gejów i lesbijki w niebie, na co usłyszał od Tomasza Terlikowskiego, że głosi "homoherezję w dość wulgarnym wydaniu". Można się domyślać, że opinię Terlikowskiego podzielił lubelski arcybiskup, skoro ksiądz Puzewicz po wyjściu od niego skasował artykuł i ukrył się przed mediami (Terlikowskiemu gratulujemy wpływu).
Mogło być oczywiście tak, że ksiądz Puzewicz stwierdził, że jego artykuł został opacznie zrozumiany. Wtedy jednak, zamiast ukrywanie się przed mediami, wybrałby chyba spotkanie z nimi i wyjaśnienie, co miał na myśli.
Całkowite odebranie kapłanom wolności słowa mogłoby mieć pozytywne skutki. Ksiądz Sowa zwracał dziś na blogu uwagę, że duchowni zbyt często mówią rzeczy, które są dla nich dramatycznie niekorzystne. Z drugiej strony jest 2013 rok, Polska cieszy się demokracją od 23 lat i naprawdę dziwne, że jest organizacja, w której jednego dnia na blogu twierdzi się jedno, a potem po rozmowie ze zwierzchnikiem to się kasuje. Bo jeśli się nie skasuje, to można mieć kłopoty, jak ksiądz Wojciech Lemański. Organizacja zatyka usta swoim najodważniejszym kapłanom. Najodważniejszym, bo mówiącym słowa, z którymi nie zgadza się większość.
Wolność słowa w Kościele jest pewnie czarnym snem biskupów. Gdyby nie ślubowanie posłuszeństwa, jak mogliby powstrzymać tych wszystkich duchownych, którzy mają inne niż hierarchia zdanie. Ale może wolności powinno być więcej? Zwracamy uwagę, że ksiądz Puzewicz był rzecznikiem arcybiskupa Józefa Życińskiego. Kneblowanie byłego rzecznika biskupa jest dość dziwne.