Gdyby nie Frank Rowland, życie na Ziemi nie przetrwałoby kolejnych kilkudziesięciu lat. Chemik, noblista, zmarł w sobotę, 10 marca w Newport Beach. Nie jest jedynym bohaterem drugiego planu, którego działania zapobiegły zagładzie. Pułkownik Stanisław Pietrow w 1983 roku zapobiegł eskalacji konfliktu jądrowego, a pułkownik Ryszard Kukliński umożliwił w latach siedemdziesiątych odsunięcie widma tej wojny.
Frank Sherwood Rowland w 1974 roku zakończył wszystkich stwierdzeniem - Wygląda na to, że czeka nas koniec świata. Razem z dr Mario Moliną opublikowali tego roku pracę w tygodniku naukowym "Science", dowodzącą szkodliwego działania freonów. Ich
badania potwierdziły, że chlorofluorowęglowodory wykorzystywane w lodówkach, klimatyzacjach i dezodorantach niszczą warstwę ozonową (jest to część atmosfery znajdująca się na wysokości 16 do 48 kilometrów nad powierzchnią ziemi). Jest to warstwa, która w sposób szczególny chroni całe życie na Ziemi przed szkodliwym dla niego promieniowaniem ultrafioletowym. Bez tego zabezpieczenia życie na naszej planecie szybko przestałoby istnieć.
Sprężarki, urządzenia klimatyzacyjne, chłodnie, lodówki, lakiery, aerozole - wszystkie były i często nadal są źródłem nadmiernej ilości freonów w atmosferze. Taki związek niszczy warstwę ozonową. To Rowland odkrył ten niebezpieczny i szybko postępujący
proces. To on pierwszy zaczął bić na alarm - Życie na ziemi nie przetrwa kolejnych kilkudziesięciu lat - mówił. Przy tym odważnie odpierał szyderstwa przemysłu i drwiny kolegów po fachu. W końcu przekonał świat o niebezpiecznym procesie, co powstrzymało postępujące zmiany.
Doprowadziło to ostatecznie do podpisania w 1987 roku protokołu montrealskiego, wycofującego freony z użytku na całym świecie. Od tego czasu stosowanie ich w przemyśle zmalało praktycznie do zera. Badacze, którzy ujawnili to zagrożenie otrzymali w roku 1995 Nagrodę Nobla.
Stanisław Pietrow
Inną historią, ale o podobnej doniosłości jest ta o pułkowniku Stanisławie Pietrowie. Dwudziestego szóstego września 1983 roku uratował on świat przed trzecią wojną światową.
W nocy tego dnia, w Sierpuchowie pod Moskwą pełnił on funkcję dowódcy bazy wojskowej, monitorującej system wczesnego ostrzegania przed wrogimi atakami. Wówczas 44 letni podpułkownik o północy zaczął swoją zmianę. Chwilę po zajęciu stanowiska na ekranie przed sobą zobaczył ostrzeżenia o ataku. Pokazywał on informację o rakietach balistycznych zbliżających się do granic Związku Radzieckiego. Wniosek był jednoznaczny - USA rozpoczęło atak jądrowy.
Trzeba pamiętać, że zarówno po jednej jak i po drugiej stronie obowiązywała zasada MAD (Mutual Assured Destruction - Wzajemne Zagwarantowane Zniszczenie). Zakładała ona uruchomienie całego arsenału atomowego przy ataku którejkolwiek ze stron. Oba państwa miały wtedy do swojej dyspozycji arsenał dwóch tysięcy głowic jądrowych o sile kilkukrotnie większej niż te zrzucone na Hiroszimę i Nagasaki. Świat stanął przed perspektywą końca cywilizacji, którą znamy.
Pułkownik Stanisław Pietrow był tym, który musiał zainicjować szybką reakcję. Według obowiązujących zasad powinien rozpocząć procedurę operacyjną odpowiedzi na wrogi atak. Zdecydował się jednak na złamanie obowiązujących zasad. Uznał, że może być to błąd systemu. Jak sam wspomina "pomyślałem wtedy, że nikt nie zaczyna ataku jądrowego za pomocą pięciu rakiet". Obserwacji nie zgłoszono do dowództwa. Okazało się że błędne odczyty satelity spowodowało nietypowe oświetlenie ziemi i górnej warstwy chmur przez słońce. Sygnał był fałszywy.
Mimo postawy pułkownika godnej pochwały, władze wyciągnęły wobec jego niesubordynacji konsekwencje. Ze względu na naruszenie przyjętych procedur został odsunięty od służby i ukarany naganą. Wydarzenia te ze względu na tajemnicę wojskową trzymane były w tajemnicy do 1998 roku. Od tego momentu Pietrowa za jego zachowanie wielokrotnie nagradzano, między innymi World Citizen Award w roku 2004 oraz wyróżnieniem ONZ w 2006 roku.
Ryszard Kukliński
W czasie zimnej wojny pojawił się też inny bohater. Nasz rodak pułkownik Ryszard Kukliński, oficer Wojska Polskiego oraz tajny współpracownik CIA. Nawiązał on w roku 1967 współpracę z wywiadem amerykańskim w Bonn, samemu inicjując taki kontakt (wysyłając list do ambasady USA). Pierwotnie w planach miał zawiązanie spisku przeciwko Związkowi Radzieckiemu w Wojsku Polskim. Agenci kontaktujący się z nim odwiedli go jednak od tego pomysłu. W zamian namówili go do przekazania informacji, które mogły zaszkodzić ZSRR.
W latach 1971-81 Kukliński przekazał na Zachód ponad 40 tysięcy stron najtajniejszych dokumentów dotyczących Polski, ZSRR i Układu Warszawskiego. Dotyczyły one między innymi planów użycia broni nuklearnej, danych technicznych najnowszej broni, rozmieszczenia jednostek przeciwlotniczych, technik namierzania przez satelity i radary naziemne.
Pozyskane materiały w znacznym stopniu przyczyniły się do zapobiegnięcia konfliktowi nuklearnemu i złagodzenia wrogich nastrojów między stronami. Dostarczając Amerykanom plany radzieckiej inwazji na zachód spowodował, że Kreml na nowo musiał opracować strategię III wojny światowej, przegrywając tym samym wyścig technologiczny z zachodem.
Na krótko przed wprowadzeniem stanu wojennego, uciekając w obliczu pojawiającego się zagrożenia dekonspiracji, z pomocą CIA Kukliński ucieka do Stanów Zjednoczonych. Trzy lata później sąd wojskowy w Warszawie skazuje go na karę śmierci. W 1995 roku wyrok jednak uchylono. Kukliński zmarł w roku 2004 w wieku 73 lat, prawdopodobnie na udar mózgu.