Ewa Minge od wielu lat funkcjonuje w polskim show-biznesie. Jednak jej życie prywatne nigdy nie było usłane różami. Projektantka dwukrotnie stawała na ślubnym kobiercu. Teraz w najnowszym wywiadzie odważyła się na szczere wyznanie dotyczące pierwszego męża. Opowiedziała o traumatycznym spotkaniu synów z ich ojcem.
Reklama.
Reklama.
Ewa Minge należy do grona celebrytów, którzy chętnie angażują się w społeczne inicjatywy. Projektantka sama wielokrotnie powtarzała, że moda powinna coś dawać od siebie. Pomimo wielu sukcesów w życiu zawodowym, jej życie prywatne nie było wcale tak kolorowe, jak mogłoby się wydawać.
Minge szczerze o swoim byłym mężu. "Powiedział, żebym się zamknęła"
Pierwsze małżeństwo projektantki trwało 13 lat. Minge niechętnie wypowiada się o swoim byłym mężu, który jest ojcem jej dwóch synów – Oskara i Gaspara. W jednym z wywiadów jakiś czas temu stwierdziła, że poślubiła niewłaściwego człowieka. Jak sama przyznała, byli z dwóch różnych światów.
Teraz w najnowszym wywiadzie dla portalu plejada.pl celebrytka przyznała, że jej były mąż przez lata nie chciał utrzymywać kontaktu z dziećmi.
– Minęło 21 lat od mojego rozwodu. Moje dzieci dostawały 200 zł od człowieka, któremu zostawiłam moją jednoosobową firmę, wypracowany naprawdę duży majątek, który pozwoli mu godnie żyć do końca jego dni. On dawał 200 zł. Nie było żadnej kartki urodzinowej, żadnego prezentu urodzinowego. A jaki mieli kontakt? Była próba nawiązania kontaktu po 3 latach od rozwodu – dopiero wtedy moje dzieci się na to zgodziły. Synowie z różnych powodów nie chcieli tego kontaktu. Zresztą psychiatra i psycholog mi odradzał takich "szybkich" spotkań dzieci z ojcem – chciał, aby ten kontakt był też pod kontrolą – opowiada.
Ewa Minge postanowiła dać kobietom siłę. Dlatego też zdecydowała się opowiedzieć o spotkaniu po latach z byłym mężem.
Jak się okazało, kilka lat później synowie otrzymali od byłego męża Minge pozwy. Mężczyzna wówczas miał obrócić wypowiedzi medialne projektantki przeciwko niej.
– Sześć lat temu mój starszy syn dostał pozew od milczącego przez 14 lat ojca o zwrot 2400 zł, bo jakoby jak miał 26 lat, już nie studiował i mu się nie należały alimenty. W pozwie też napisał o zaprzestanie płacenia na drugiego mojego syna, który wtedy studiował. Mieliśmy wykazać, że on jeszcze studiuje. W pozwach były też wklejone fragmenty artykułów z prasy, w których mówię, że synowie są samodzielni, że sobie świetnie radzą – kontynuowała.
– Nie wyobrażam większego koszmaru. Do dzisiaj, jak o tym myślę, to mam ciarki. Kilkakrotnie czytałam te pozwy, które do nich przyszły i pamiętam, jak starszy syn mi powiedział: mamo, masz te swoje wątpliwości, że my sami się z nim nie kontaktujemy. Przez te wszystkie lata ojciec nigdy nie próbował skontaktować się z tymi dziećmi. Ostatni raz widzieli się, jak synowie mieli 8 i 11 lat. Byli świadkowie tej sytuacji, tego, jak on ich dziwnie, przymusowo wychowywał, jak ich tresował" – podsumowała Ewa Minge.
Na pierwsze spotkanie z synami ten człowiek przyjechał ze swoją nową żoną i powiedział tekst, który mój starszy syn powtarza do dzisiaj. "Poznajcie moją normalną rodzinę". On przyjechał wtedy z małym dzieckiem, zresztą nieswoim. Na moje zaproszenie, by wejść do środka, powiedział, żebym się zamknęła. Tam stał 15-letni Oskar, który był po prostu zszokowany. Ja nigdy o tym nie mówiłam. Ale teraz postanowiłam o pewnych rzeczach mówić głośno, żeby wspierać kobiety, żeby dawać siłę.