Choć Telewizja Polska słynie z tego, że promuje swoje programy aż nadto, debata wyborcza nie jest promowana praktycznie wcale. Warto więc przekazywać informacje o niej znajomym, szczególnie jeśli są widzami TVP. Jest spore prawdopodobieństwo, że z anteny rządowej stacji o debacie w ogóle nie usłyszeli.
Reklama.
Reklama.
Jako redakcja naTemat.pl apelujemy, żeby przekazywać wszystkimi możliwymi kanałami informację o tym, że dziś o godz. 18:30 w Telewizji Polskiej odbędzie się debata wyborcza.
To szczególnie ważne w kontekście wyborców Prawa i Sprawiedliwości, którzy oglądając TVP, często nie mają możliwości zobaczyć innej perspektywy, czy wypowiedzi polityków opozycji, które nie są wyrwane z kontekstu.
Dziś będzie na to szansa, której telewizja publiczna bardzo się boi. A to, że informacje na temat debaty w ogóle nie pojawiają się w jej kanałach, jest na to dostatecznym dowodem.
TVP udaje, że debaty nie będzie
Że Telewizja Polska potrafi wypromować swoje wydarzenia na własnych antenach, przekonaliśmy się przed jednym z Sylwestrów Marzeń. Informacje o nim zajmowały wówczas niemal całe serwisy informacyjne, za co TVP otrzymało zresztą karę.
W przypadku debaty wyborczej, na antenie Telewizji Polskiej próżno szukać informacji na jej temat. Na stronie internetowej TVP pojawił się w tej sprawie artykuł 5 października o lakonicznej treści i nie podano w nim nawet informacji o tym, kto w niej wystąpi.
Dzień później serwis TVP Info opublikował w sieci także drugi artykuł napisany na podstawie nagrania premiera Morawieckiego, który powiedział, że "cieszy się" z debaty. I to by było na tyle.
Debata wyborcza nie pojawiła się w "Wiadomościach"
Oprócz tego, że debata nie pojawia się na internetowych stronach publicznego nadawcy, informacji na jej temat nie ma także w wydaniach "Wiadomości". Od piątku do niedzieli widzowie nie mieli szans zapoznać się chociażby z listą gości, którzy wezmą udział w dzisiejszym programie.
Jak informowaliśmy w naTemat, nie wiadomo także do końca, gdzie debata ostatecznie się odbędzie. W gotowości mają być bowiem dwa studia, w tym w budynku Telewizji Polskiej, ale też wynajęte studio ATM na Wawrze. O tym, że decyzja o miejscu transmisji może być podana w ostatnim momencie, informował między innymi opozycyjny członek rady programowej TVP Krzysztof Luft.
"A teraz uważajcie: Studio nr 1 na Woronicza zostało wczoraj w pośpiechu przygotowane do przeprowadzenia debaty. Scenografia, światło, ekipa realizacyjna - wszystko gotowe. Są więc przygotowane dwa studia: w ATM i na Woronicza, aby w każdej chwili móc przenieść imprezę z powrotem na Woronicza. Piaskownica, chaos i panika tam zapanowały..." – napisał na Twitterze.
Po co TVP chce zmienić na ostatnią chwilę studio?
Ponieważ jedynie nieoficjalne informacje wskazują na to, że w ogóle jakieś zmiany dotyczące studia są brane pod uwagę, można jedynie domyślać się, po co TVP stosuje takie zabiegi.
Przede wszystkim taka zagrywka może uniemożliwić gościom dotarcie na program. W momencie, w którym nie ma do końca pewności, w której części Warszawy odbędzie się debata, która na dodatek została przesunięta na godziny wieczornego szczytu, jest spore prawdopodobieństwo, że ktoś zwyczajnie nie dojedzie.
Gdyby stało się tak, że taką osobą byłby Donald Tusk, zaprezentuje się on w pozycji tego, który stchórzył przed starciem z premierem Morawieckim.
Chęć zastosowania takiego zabiegu jest zresztą wyłącznie wskazówką, że politycy PiS mają świadomość, że to lider opozycji ma szanse być górą podczas słownego starcia. Udowodnił to zresztą już przed laty, kiedy zmierzył się w dyskusji z Jarosławem Kaczyńskim. Ten w tym roku zdecydował się nie brać udziału w dyskusji i w swoje miejsce wystawił premiera.
Dodatkową kwestią jest także wsparcie. Pod siedzibą studia, w którym będzie debata, prawdopodobnie zejdą się tłumy osób, które będą chciały okazać w ten sposób solidarność ze wspieranymi przez siebie kandydatami. Na to jednak, jak informują w sieci, będą mogli liczyć, bez względu na miejsce debaty.