Spece od marketingu Nike nie mogli wybrać gorszego hasła reklamowego kręcąc klipy z Oscarem Pistoriusem. "Pocisk w komorze" w kontekście oskarżenia o morderstwo brzmi jak mroczny żart. Amerykański koncern już zerwał współpracę z niepełnosprawnym sprinterem. Firma ma ostatnio pecha - Pistorius podzielił los m.in. Lance'a Armstronga i Marion Jones.
Nike Inc, jeden z największych i najpotężniejszych producentów odzieży sportowej na świecie ogłosił, że kończy współpracę z oskarżonym o zabójstwo z premedytacją słynnym biegaczem bez nóg Oscarem Pistoriusem (przeczytaj wywiad z nim). Amerykanie o zerwaniu kontraktu poinformowali w czwartek, kiedy południowoafrykański biegacz bronił się przed sądem w Pretorii.
Oscar Pistorius, niepełnosprawny sportowiec, który wziął udział w Igrzyskach Olimpijskich dla pełnosprawnych (w Londynie 2012), a także pięciokrotny złoty medalista paraolimpijski, jest oskarżony o zamordowanie swojej dziewczyny Reevy Steenkamp. Na początku wydawało się, że jej śmierć była przypadkowa (biegacz tłumaczył się, że pomylił Steenkamp ze złodziejem), ale dziś sprawa nie jest aż tak jednoznaczna.
Firma Nike wpadła w spore tarapaty, bo seria reklam z Pistoriusem była realizowana pod hasłem… "The bullet in the chamber", czyli "Pocisk w komorze". Pociskiem miał być właśnie Pistorius. Spot został już wycofany z telewizji. W oświadczeniu Nike dotyczącym zerwania współpracy ze sportowcem napisano: – Jesteśmy zdania, że powinien mieć możliwość sprawiedliwego procesu i będziemy obserwować sytuację.
W ostatniej dekadzie Nike w ogóle ma wyjątkowego pecha w dobieraniu twarzy dla swoich kampanii reklamowych. PR-owy model promowania amerykańskiego potentata odzieżowego jest od wielu lat oparty na podpisywaniu milionowych umów z gwiazdami sportu. Ostatnio jednak Nike wybierało dosyć nieszczęśliwie. Pistorius jest już kolejną osobą, z którą korporacja rozwiązała kontrakt. Przed nim był m.in. Lance Armstrong.
Od samego początku oskarżeń o doping, a trzeba zaznaczyć, że oskarżenia te pojawiały się przez kilka lat, Nike bardzo mocno wspierała swoją czołową gwiazdę, pomagając jej m.in. finansując fundację Armstronga Livestrong. Kiedy jednak komisja antydopingowa USA ogłosiła mocne dowody przeciwko 7-krotnemu triumfatorowi Tour de France, Nike wycofała się ze współpracy z Armstrongiem.
Kilka miesięcy później kolarz utwierdził managerów firmy w ich decyzji, kiedy w telewizyjnym show Oprah Winfrey przyznał się, że przez lata stosował różne formy niedozwolonego szprycowania organizmu.
Firma ogłosiła: „Ze względu na liczne dowody świadczące o tym, że Lance Armstrong zaangażowany był w dopingowy proceder i przez minioną dekadę świadomie wprowadzał w błąd Nike, z wielkim żalem podjęta została decyzja o zakończeniu współpracy z nim. Nike nie akceptuje żadnej formy nielegalnego dopingu, poprawiającego wydajność organizmu”.
I faktycznie, wedle tej zasady nie kontynuowano współpracy także z Marion Jones, lekkoatletka, sprinterką, eksmistrzynią olimpijską, która została skazana na sześciomiesięczną karę pozbawienia wolności za stosowanie dopingu (EPO). Podobnie amerykańska firma postąpiła w przypadku mistrza olimpijskiego z Aten w biegu na 100 metrów Justina Gatlina, który również wypadł z gwiazdorskiego dossier firmy.
Z łask Nike wypadł też amerykański futbolista z NFL Michael Vick, który kilka lat temu był jednym z najlepiej opłacanych zawodników ligi. Dlaczego koncern zakończył współpracę z quarterbackiem Atlanty Falcons? W 2007 roku sąd udowodnił mu udział w procederze nielegalnych w USA walk psów. Vicky miał m.in. kupić za 34 tys. dolarów dom, w którym szkolone były psy.
Upiekło się jedynie Tigerowi Woodsowi. Genialny golfista ani nie brał udziałach w walkach psów, ani nie stosował dopingu, nie strzelał też do ludzi. Jego problemem była… przesadna słabość do kobiet. Gdy w 2009 roku lawinowo ruszyły do mediów pielgrzymki kobiet, które twierdziły, że coś je łączyło z golfistą, Nike bardzo mocno zastanawiała się nad wycofaniem się ze sponsorowania zawodnika. Ostatecznie jednak sprawa ucichła i „Tygrys” wciąż odbija białą piłeczkę z „łyżwą” na koszulce.