Temperament grup ideologicznych często wymyka się spod kontroli. Grupy takie jak Antifa czy organizacje narodowców przekraczają granice prawa manifestując swoje poglądy. Na działania szybko jednak reaguje wymiar sprawiedliwości. Antifie postawiono dzisiaj zarzuty za zamieszczenie w internecie "listy polskich nazistów". Podobnie zakończyła się sprawa rejestracji symboli nazistowskich, których legalność dzisiejszy wyrok sądu cofnął.
Antifa demaskuje narodowców
Prokuratura na Mokotowie postanowiła wszcząć śledztwo w sprawie zamieszczonej w sieci "listy polskich faszystów", zamieszczonej przez organizację Antifa Polska. Działania podyktowane są prawdopodobieństwem złamania prawa o ochronie danych osobowych oraz nawoływaniem do przestępstwa.
Hakerzy wykradli dane
Na stronie nazi-leaks.net zamieszczono listę około 450 Polaków wraz z ich personaliami, adresami oraz numerami telefonów. Dane te wykradła grupa hakerów identyfikująca się z ruchem Anonymous. Na początku roku zaatakowała forum Blood and Honour, powiązany z nim sklep internetowy i kilka sklepów z odzieżą nazistowską. Wykradzione informacje Antifa umieściła na stronie nazi-leaks.net.
Wiele osób, które znalazły się na liście poczuło się urażonych. Broniły się, że nie mają żadnego związku z ruchami narodowymi. Wśród oskarżonych znaleźli się między innymi pracownik Państwowego Muzeum w Majdanku czy skarbnik PiS z Lublina. Mówią o próbie skompromitowania ich dobrego imienia.
Policja reaguje
Po publikacji informacji o liście w Gazecie Wyborczej sprawą zajęła się Komenda Główna Policji. Do wszczęcia działań policję skłonił apel nad listą: "Zachęcamy do przejrzenia listy i podjęcia działań wymierzonych w osoby na niej figurujące, nikt nie wziął się tam z przypadku. Sąsiedzi, rodzice, koledzy i koleżanki z pracy tych osób na pewno chętnie dowiedzą się, z kim mają na co dzień do czynienia". Potencjalnym stratom moralnym pokrzywdzonych osób trudno zadośćuczynić, tym bardziej, że co raz trafi do internetu, nigdy już stamtąd nie znika. Działaczom Antify grozi do dwóch lat więzienia.
"Zakaz pedałowania" nielegalny
Z podobną reakcją wymiaru sprawiedliwości spotkałą się druga strona ideologicznego sporu, jaki toczy się w Polsce. Sąd apelacyjny w Warszawie cofnął wczoraj rejestrację znaku "zakaz pedałowania", krzyża celtyckiego, orła w koronie z rózgami liktorskimi oraz "krzyża i miecza" organizacji Narodowe Odrodzenie Polski. Są to znane symbole narodowo-faszystowskie, których użycie zakazywało polskie prawo. Działacze tych ugrupowań postanowili obejść jednak te zasady, rejestrując wymienione znaki jako zastrzeżone symbole. Po krótkim czasie na stronie pojawiło się oświadczenie mówiące, że odtąd członkom tej organizacji nie będzie można stawiać zarzutu posługiwania się symbolami faszystowskimi. Nie będzie można też używać znaku "zakaz pedałowania" jako poniżającego mniejszości seksualne.
Refleksja wymiaru sprawiedliwości
Pół roku po rejestracji, którą wydał Sąd Okręgowy w Warszawie, odwołać postanowiła się prokuratura. Sąd Apelacyjny uchylił postanowienie i cofną legalizację użycia tych znaków. Według niego znaki te są niezgodne z konstytucją. Naruszają zakaz o niepropagowaniu treści nazistowskich i faszystowskich. O "zakazie pedałowania" sąd powiedział, że jest "ostentacyjną dezaprobatą wobec osób o orientacji homoseksualnej, co wydaje się być czytelne dla każdego odbiorcy".