W sieci pojawiło się wideo z wyjaśnieniami Stuarta B. "Dusili mnie, grozili, rwali za szyję"
Kamil Frątczak
19 października 2023, 10:08·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 19 października 2023, 10:08
W sieci pojawiła się pełna wersja "ostatniego filmu Stuu". YouTuber, który został zatrzymany przez policję w Wielkiej Brytanii zdradził kulisy napadu w sklepie, którego padł ofiarą. Stuart B. uderzył również w polityków, którzy wydali na niego wyrok, zanim ruszył proces sądowy.
Reklama.
Reklama.
W poniedziałek (16 października) Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie prokurator Szymon Banna przekazał, że na polecenie Prokuratora Generalnego, PO wszczęła z urzędu postępowanie w sprawie seksualnego wykorzystania osób małoletnich w środowisku youtuberów.
Jak wspomniał prokurator Banna, postępowanie nadal pozostaje w toku. Po wniosku Prokuratury Okręgowej w Warszawie Sąd Rejonowy w Warszawie-Mokotowie zadecydował o tymczasowym uwięzieniu Stuarta B. na trzy miesiące, co skutkowało wydaniem wobec niego listu gończego.
Rzecznik podkreślił, że zgromadzone dowody wskazują na duże prawdopodobieństwo popełnienia przez Stuarta B. zarzucanych mu czynów. Stuart B. jest już w areszcie na terenie Wielkiej Brytanii. W związku z tym Sąd Okręgowy w Warszawie wydał nakaz aresztowania, który pełni funkcję wniosku o ekstradycję w stosunkach z Wielką Brytanią.
Stuart B. nagrał wideo z wyjaśnieniami ws. 'Pandora Gate'. Mówi o pobiciu
Teraz po niemal tygodniu publikacji krótkich urywków oraz debaty nad autentycznością nagrań w sieci pojawiła się pełna wersja filmu nagrana przez Stuarta B. 13 października. Influencer zdecydował się szczegółowo opisać zajście w trakcie jego zakupów w sklepie spożywczym.
Jak podaje youtuber wszystko zaczęło się od mężczyzny polskiego pochodzenia, który miał obejrzeć filmy Wardęgi i Konopskyy'ego. Na dodatek, mężczyzna próbował namówić tłum do zlinczowania Stuu.
– Polak zaczął mnie wyzywać, nagrywać z ukrycia, zaczął krzyczeć wszystkim na ulicy, żeby mnie złapać, żeby mnie bić, żeby mnie kopać, bo on widział dopiero co filmy wczoraj, ale mam pecha, że na niego trafiłem, jak nikt mnie nie szukał i nie było żadnego listu gończego – kontynuował.
Stuart B. podkreślił, że po incydencie pojechał z policją. Mimo tego nie został zatrzymany a przetransportowany do szpitala. W dalszej części nagrania influencer uderzył w polityków, którzy wydali na niego wyrok, zanim zdążył przedstawić swoją wersję.
Influencer podkreślił, że po publikacji materiałów na jego temat natychmiastowo próbował skontaktować się z policją i polskimi sądami, deklarując swoją gotowość do składania odpowiednich wyjaśnień. Pomimo tego nie otrzymał takiej możliwości, a w swoim nagraniu wielokrotnie podkreślił, że nagonka na jego osobę została rozkręcona na potrzeby kampanii wyborczej.
– Szczerze mówiąc, nie wiem, na kogo mogę teraz liczyć (…) Liczyłem na polskie służby, żeby odpowiednio zareagowały i dały mi szansę wyjaśnić tę sprawę. Nie w internecie, gdzie wszystko i tak zostaje przekręcone. Prawda jest taka, że teraz nie mam, gdzie przedstawić swojej prawdy (…) Ogólnie uważam, że to jest bardzo ważny temat – bezpieczeństwo ludzi, dzieci w internecie. Natomiast ja już zostałem skazany (…) To jest jak polowanie na wiedźmy. To jest szaleństwo – podkreślił Stuu.
– Liczyłem na to, że będę mógł to wyjaśnić z polską policją, z polskim rządem, że będę mógł wrócić za jakiś czas i powiedzieć: "Tu mam potwierdzenie, że to nie było prawdą, to nie było prawdą, to nie było prawdą". Już zostałem skazany, bez żadnego przesłuchania. Przez całą Polskę, przez polskich polityków, przez premiera Polski, zanim cokolwiek zdążyłem nawet pokazać. Już werdykt został podjęty, już nic nie zmienię (…) To jest koniec – podsumował łamiącym głosem.
To był atak, to było pobicie. Mam dowód, numer zgłoszenia na policji. Nikt mnie nie złapał, nie przekazali mnie do policji angielskiej. Zostałem pogoniony. Ja to nagrałem wszystko z ukrycia, ale tego nie pokażą, bo to nie pasuje do ich narracji. Najlepiej pokazać ostatni fragment filmu, jak leżę, nikt mi nic nie robi. A to, jak na mnie klękali, jak mnie dusili, jak mnie za szyję rwali, jak mi grozili, że nożami mnie będą dźgać. Jak mnie wyrwali ze stacji, bo się ukryłem, błagałem gościa ze stacji, żeby zadzwonił na policję (…) Zostałem przygnieciony do podłogi, pokopany. Dusili mnie, dostałem zawrotów głowy, bo nie mogłem oddychać. Musiałem się wyrywać. W tym czasie próbowali mi wyrwać telefon i kluczyki z ręki. Dostałem kopa z buta w twarz kilka razy, uderzenia z pięści. Trochę tam mną zachwiało, dlatego leżałem na podłodze.