PiS w ostatnich wyborach nie osiągnął wyniku, na jaki liczono w tej partii. Tym samym zaczęły się rozliczenia wewnątrz klubu. I tak Ryszard Terlecki ma przestać być szefem klubu PiS. Wiadomo, kto może go zastąpić.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Jak dowiedziała się Wirtualna Polska, obecnego szefa klubu i zarazem wicemarszałka Sejmu z PiS Ryszarda Terleckiegoma zastąpić jeden z ministrów: Mariusz Błaszczak lub Przemysław Czarnek.
Czarne chmury nad Terleckim. Ma stracić swoje dotychczasowe stanowisko
To szef MON ma mieć według portalu większe szanse. – Mariusz z partyjnym wojskiem sobie poradzi – powiedział WP jego kolega z rządu. I dodał: – Ostatnio nie dał rady z generalicją, to teraz musi dać radę z posłami.
Terlecki, z tego co dowiedział się też portal, może również stracić funkcję wicemarszałka Sejmu. "W Prezydium izby niższej może w kolejnej kadencji zasiadać obecna marszałek Sejmu Elżbieta Witek" – takie informacje uzyskał dziennikarz WP Michał Wróblewski. To jednak nie jest jeszcze pewne.
PiS obecnie stara się za wszelką cenę utrzymać władzę. Jak ustalił z kolei Onet, kierownictwo partii z Nowogrodzkiej jest w stanie "przedstawić ludowcom bajeczną ofertę". Jak czytamy, Władysław Kosiniak-Kamysz miałby zostać premierem, jego partyjni koledzy mieliby objąć nawet połowę ministerstw, a nominaci PSL mogliby zasiąść w zarządach kluczowych spółek Skarbu Państwa.
Na tym jednak nie koniec, bo w kuluarach słychać nawet o tym, że PiS byłoby skłonne poprzeć szefa ludowców jako kandydata w wyborach prezydenckich w 2025 roku.
W PiS robią wszystko, aby nie stracić władzy
"Politycy Prawa i Sprawiedliwości nie ukrywają tego, że teraz politycznym celem numer jeden jest zachowanie władzy bez względu na koszty" – pisze w swoim artykule Kamil Dziubka. – Okręt tonie. Próba przekonania PSL to jest jedyna możliwość, by to zatrzymać – mówił jeden z posłów PiS.
W PSL przekonują jednak, że politycy PiS nie robią nic poza medialnymi wypowiedziami i zachętami do wspólnych rozmów. – Możliwe, że nasi renegaci, czyli ci, którzy kiedyś odeszli od nas do PiS, próbują coś załatwiać "od dołu". I może to mogło być w jakiś sposób skuteczne kilka lat temu. Ale przez ten czas wszystko się zmieniło. Ludzie pamiętają, jak oni chcieli nas zniszczyć, chcieli podbierać nam ludzi, życzyli nam politycznej śmierci – powiedział jeden z ludowców.
PSL wyklucza jednak taką koalicję oficjalnie. – Po naszym trupie. Nie będzie żadnej koalicji, z tymi którzy chcieli nas zniszczyć. Mamy sprzeczny program. My chcemy w Polsce praworządność przywrócić, a PiS chce ją łamać. My chcemy, żeby Polska była w Unii Europejskiej, a PiS nie – mówił w poniedziałek naTemat.pl rzecznik ludowców Miłosz Motyka.
Absolwentka dziennikarstwa na UMCS i Uniwersytecie Warszawskim. Przez kilka lat związana z Polską Agencją Prasową. Obecnie reporterka newsowa w naTemat.pl.