W samolocie linii Ryanair doszło do niebezpiecznej awarii czujnika w drzwiach. Podczas startu nie zostały one domknięte, co doprowadziło do spadku ciśnienia na pokładzie i awaryjnego lądowania. Załoga miała w oczach łzy, a przerażeni pasażerowie nie wiedzieli, co się dzieje.
Reklama.
Reklama.
Do incydentu doszło podczas wtorkowego lotu o numerze RK178 na trasie Belfast - Edynburg. Jak relacjonują pasażerowie, którzy byli obecni na pokładzie, od samego początku dało się wyczuć, że coś jest nie tak.
Kiedy samolot wystartował, z powodu niedomkniętych drzwi ewakuacyjnych ciśnienie na jego pokładzie gwałtownie spadło do niebezpiecznego poziomu. Sytuacja przeraziła nie tylko pasażerów, ale także załogę samolotu. Według doniesień w social mediach niektóre stewardessy miały wręcz zalać się łzami.
Pilot wyszedł z kokpitu, aby sprawdzić stan wadliwych drzwi, a następnie podjęto decyzję o konieczności awaryjnego lądowania. Samolot długo jeszcze krążył nad lotniskiem w Belfaście, ale finalnie udało się na nim bezpiecznie wylądować.
Dopiero kiedy maszyna znalazła się już bezpiecznie na ziemi, załoga oficjalnie przekazała informację, że wystąpił problem z czujnikiem w drzwiach.
Niektórzy z pasażerów mówili wprost, że ten lot był najbardziej przerażającym doświadczeniem w ich życiach.
Rzecznik Ryanaira skomentował całą sprawę, jednak nie tłumaczył, jak to się stało, że w ogóle taka sytuacja miała miejsce.
Na lotnisko natychmiast zostały też wezwane służby ratunkowe. W stanie gotowości byli jednak jedynie przez niecałe 10 minut, a później ratownicy zostali wycofani z akcji, bo jak się okazało, nie byli potrzebni na miejscu zdarzenia.
Lot z Belfastu do Edynburga powrócił na międzynarodowe lotnisko w Irlandii wkrótce po odlocie z powodu drobnych problemów technicznych. Aby zminimalizować wszelkie niedogodności, szybko zorganizowaliśmy alternatywny samolot, który odleciał na lotnisko w Edynburgu chwilę po północy. Ryanair szczerze przeprasza wszystkich klientów, których to dotyczy, za wszelkie nieprzyjemności.