Fot. materiały prasowe

Barbara Wysoczańska wraca z nową powieścią. Autorka, która na polski rynek wydawniczy weszła relatywnie niedawno, ale już może pochwalić się pokaźną listą obyczajowych bestsellerów, ponownie bierze na tapet historię z mocnym rysem feministycznym. “Cena wolności” ma jednak tym większe zadatki na sukces, że opisuje losy postaci, którą czytelniczki i czytelnicy Wysoczańskiej dobrze znają.

REKLAMA

Klara Tyszkowska, bo o niej mowa, po raz pierwszy pojawiła się w “Sile kobiet”, jako postać drugoplanowa. Silna, entuzjastyczna, miłująca wolność aktywistka okazała się świetnym materiałem na główną bohaterkę. W “Cenie wolności” dowiadujemy się, w jakich realiach wykuwał się charakter Klary, a także, do czego Barbara Wysoczańska zdążyła nas już przyzwyczaić, jak wyglądały obyczaje epoki wielkich przemian, czyli początku XX wieku. 

Naszą rozmowę z autorką nominowaną w zeszłym roku do Bestsellerów Empiku rozpoczynamy jednak od jej własnych doświadczeń - tych związanych z pisaniem. 

“Czytanie i pisanie to moja pasja i sposób na życie” - to cytat z bio na pani stronie na Facebooku. Kiedy pasja stała się sposobem na życie? Czy zawsze lubiła pani pisać?

Teraz już wiem, że pisanie było moim przeznaczeniem. Pisałam od kiedy pamiętam, czyli od momentu jak nauczyłam się czytać i pisać. Już jako dziecko zapełniałam szuflady zeszytami z bajkami, później innymi opowieściami. To rozwijało się we mnie przez lata i nigdy pisania nie porzuciłam. Może jedynie odkładałam je na później, kiedy nauka, później praca i życie rodzinne nie pozwalały mi skupić się na pasji. 

Kilka lat temu nadszedł moment przełomowy w mojej świadomości, kiedy już byłam pełnoetatową żoną i mamą. Wówczas zdałam sobie sprawę, że chcę napisać książkę już nie do szuflady i wyłącznie dla siebie, ale dla czytelników. Ta silna potrzeba mnie nie opuszczała ani na chwilę. Tą książką był mój debiut „Narzeczona nazisty”. 

Pisząc tę powieść nie wiedziałam, czy ktoś się nią zainteresuje, czy ktoś zechce ją wydać i w konsekwencji przeczytać, ale mimo to pisałam. Bo intuicyjnie czułam, że muszę to zrobić. To był przełomowy moment, który uświadomił mi, że pisanie jest mi potrzebne do szczęśliwego życia. I korzystam z tej pasji całym sercem.

Dlaczego wybrała pani gatunek powieści romantycznej? Czy opisywanie historii miłosnych - opowiadanych przecież tyle razy - jest dużym wyzwaniem?

Historie romantyczne rodzą się w mojej głowie naturalnie. Ja tego nie wybieram, nie kalkuluję na chłodno, że będę pisać o miłości, bo to jest przyjemne i do tego poczytne i jeszcze spójne z prowadzoną przeze mnie fabułą. To rodzi się samo. 

Naturalną potrzebą człowieka jest miłość, bliskość, emocje. I to wszystko towarzyszy moim bohaterom od początku ich historii, którą spisuję. Rzeczywiście tworzenie takich opowieści jest sporym wyzwaniem, szczególnie że nigdy nie wiem, dokąd mnie bohaterowie zaprowadzą, w którą stronę pójdą, jak pokierują swoimi uczuciami i emocjami. To oni mnie prowadzą podczas pisania, a ja przyglądam im się często ze wzruszeniem, nieraz ze zdumieniem. Jestem z natury kobietą wrażliwą i uczuciową i to przekłada się na moje książki. 

logo
Barbara Wysoczańska Fot. materiały prasowe

Czy historyczne wykształcenie bardziej pomaga, czy przeszkadza w pisaniu historycznych powieści? Pojawia się czasem pokusa, by nagiąć realia, nieco je uwspółcześnić? 

Wykształcenie historyczne zdecydowanie pomaga. Wiem jak i gdzie szukać materiałów potrzebnych do przeprowadzenia researchu, a to niezwykle ważne przy tworzeniu powieści. Łatwiej też zrozumieć mi mechanizmy rządzące tamtymi czasami.  

Tak naprawdę przygotowanie rysu historycznego zajmuje mi około jedną trzecią czasu tworzenia całej powieści. Wybieram z tego to, co jest istotne, dla powieści, co stanowi o czasach i ludziach, o których piszę. 

Czy mam pokusę uwspółcześnić realia? Oczywiście! Moje powieści są fikcją literacką z tłem historycznym, i w każdej którą dotąd napisałam, odnosiłam się do współczesności. Obserwuję otaczającą mnie rzeczywistość, żyję w niej, i analogicznie odnoszę ją do czasów przeszłych. Tak tworzy się moja inspiracja.

Jaka jest recepta na bestseller? Kiedy zastanawia się pani, dlaczego to akurat pani książki odnoszą sukces, to jakie wnioski przychodzą do głowy?

Długo nad tym myślałam i wciąż nie mam recepty na bestseller. Mogę jedynie przypuszczać na podstawie informacji zwrotnych od moich czytelników, że urzekła ich mnogość emocji w moich powieściach i świeżość poruszanych tematów i prawdziwość ludzkich relacji. I chyba właśnie to, jak głęboko historie moich bohaterów związane są z naszą współczesnością. 

Z pewnością nie bez znaczenia ma tu fakt poruszania przeze mnie tematów kobiet – silnych, zdeterminowanych w codzienności, ale i pełnych uczuć i pasji. To porusza współczesne kobiety, bo odnajdują w moich bohaterkach swoje babki, matki i siebie. 

W jaki sposób zmieniło się pani życie od momentu książkowego debiutu? 

Moje życie od debiutu bardzo się zmieniło. W końcu robię to co kocham, co sprawia mi ogromną satysfakcję osobistą i traktuję to jako sposób na życie zawodowe. Cieszę się, że w którymś momencie swojego życia potrafiłam otworzyć się na pasję do pisania, która przecież tkwiła we mnie od zawsze i potraktować ją poważnie. Przestałam się bać, a zaczęłam cieszyć tym, co kocham.

Pisarze mają różne metody pracy. Jak wygląda pani proces?

Mój proces pisania wygląda zupełnie prozaicznie. Rano po odwiezieniu dzieci do szkoły siadam na kilka godzin do komputera i piszę. Czy chcę, czy nie chcę, robię to, bo uważam, że rutyna i nawyk pisania są mi niezwykle potrzebne. To nie wybija mnie z rytmu pisanej powieści, szczególnie że nie robię sobie żadnych planów, których się trzymam. Jednego dnia idzie mi lepiej, innego gorzej, ale staram się tej rutyny pilnować. Nie czekam, aż spadnie na mnie natchnienie. 

Pani najnowsza książka, “Cena wolności”, jest umiejscowiona w bardzo intensywnym czasie społecznego wrzenia. Dlaczego tym razem wybrała pani akurat ten okres?

W mojej najnowszej powieści wybrałam temat wolności i to wolności szeroko pojętej – wolności kobiety, jednostki i narodu. Ten temat był mi osobiście potrzebny, żeby zrozumieć jak wiele my, Polacy, jesteśmy w stanie dla tej romantyzowanej w historiografii wolności zrobić i poświęcić, ale też jak bardzo jest ona dla nas ważna. Szczególnie dzisiaj. Udowodniliśmy to jako naród mnóstwo razy. I myślę, że dziś czytelnikom przypomnienie zrywu wolnościowego jest potrzebne, szczególnie nam kobietom na etapie, w jakim jest obecnie nasza sytuacja. 

Przypominanie tamtej burzliwej historii pomaga nam wiele zrozumieć i zbudować tożsamość. Okres, który jest tłem w mojej książce, czas na krótko przed wybuchem Wielkiej Wojny, był ważnym momentem w dziejach polskiej historii i polskiego narodu. Polacy zrozumieli, że nie mogą dłużej żyć ciemiężeni przez zaborcę, że muszą i chcą wziąć sprawy w swoje ręce. I wszędzie tam w tych dramatycznych buntach, które przetaczały się przez polskie ulice, były odważne i myślące nowocześnie kobiety, które pod wpływem nurtu rozwijającej się w Europie emancypacji, zaczęły wierzyć w swoje wartości, prawa i w to, że mogą i muszą być ważne dla tworzenia polskości. 

W jakich okolicznościach wymyśliła pani, główną bohaterkę, Klarę Tyszkowską? Czy została ona zainspirowana prawdziwą postacią?

Klara Tyszkowska jest jedną z drugoplanowych postaci w powieści „Siła kobiet”. To tam wymyśliłam tę postać, jako „podporę”, taki twardy kobiecy filar, w życiu tamtych bohaterek, szczególnie Rozalii i Ady. I pokochałam ciotkę Klarę tak bardzo za jej entuzjazm do życia, za nietuzinkowość i osobistą wolność, że postanowiłam poświęcić jej życiu osobną historię. 

Zapragnęłam pokazać czytelnikom, jak emancypowała się i jak dojrzewała do wolności Klara Tyszkowska, z której w „Sile kobiet” byłam tak dumna. Oczywiście tworząc tę postać, wzorowałam się na wielu odważnych, dzielnych bohaterkach tamtych czasów, szczególnie tych, które bez strachu tworzyły podwaliny pod prasę kobiecą. Bo Klara Tyszkowska też jest nawołującą o prawa kobiet dziennikarką. 

Prawa kobiet na początku XX wieku były mocno ograniczone. W książce emancypacja jest motywem przewodnim. Dlaczego uznała pani, że akurat ten temat jest wart przepracowania w książce?

Już o tym po części wspomniałam – uważam, że nam współczesnym kobietom jest ogromnie potrzebne wsparcie naszych historycznych prababek, które torowały nam drogę do praw, ale też przypomnienie nam zasług tych dzielnych odważnych kobiet. 

Współcześnie potrzebujemy siły, wsparcia i odwagi, a tych możemy się uczyć od bohaterek tamtych czasów. Możemy czerpać garściami z ich doświadczeń – podziwiać, wzruszać się i nieraz patrzeć z przymrużeniem oka, ale to nasze dziedzictwo. Bardzo w moim odczuciu ważne i godne pamięci.

logo

Dużo miejsca w książce poświęca pani relacjom rodzinnym. Ojciec i matka Klary są mocno skrępowani konsensami. Czy ze współczesnej perspektywy łatwo jest się wczuć w rolę rodzica, który bardziej tresuje dziecko, niż je wychowuje, wspiera? 

Rzeczywiście, wychowanie tamtych czasów, spojrzenie na rolę rodziców znacznie się różniło od tego, jaki model rodzicielstwa obowiązuje dzisiaj. Kiedyś nakazywano dzieciom – nawet już tym dorosłym – w zasadzie wszystko. Nie pytano o zdanie, wybierano za dziecko ścieżkę życiową i to często już w chwili narodzin. 

Tak naprawdę życie młodego człowieka jako przyszłego dorosłego zależało wyłącznie od środowiska i warstwy społecznej, w jakiej się urodziło, ale to temat na być może kolejną powieść. Dzieci kulturowo i moralnie naginano do obowiązujących wówczas norm. To dramatyczne z punktu widzenia współczesnego odbiorcy, ale to też pokazuje jaką długą i wyboistą drogę przebyły pokolenia do współczesnego postrzegania rodziny.

“Cena wolności” zawiera kilka brutalnych scen, pełnych przemocy. Jak się pani pracuje nad takimi fragmentami? Czy to właśnie one sprawiają najwięcej trudności?

Tak, sceny przemocy rzeczywiście nie należą do łatwych, są dość wyczerpujące emocjonalnie, szczególnie że ja piszę obrazami i widzę w wyobraźni dokładnie te sceny, które chcę opisać. 

Jednak w czasach, o których piszę, przemoc naturalnie wpisuje się w narrację, więc nie mogłam tego uniknąć. Rewolucja, walka, bunty, zawsze kojarzą się przemocą, a w Polsce pod zaborami była ona na polskich ulicach na porządku dziennym. Bez tego moja powieść nie pokazałaby dramatyzmu tamtych czasów ani ceny, którą trzeba było zapłacić za wolność. 

Czy planuje pani kiedyś wyjść poza ramy powieści historycznej? 

Tak, mam w zamyśle powieści współczesne. Chciałabym taką napisać, ale nie umiem wskazać kiedy to nastąpi. Jest wiele tematów, które mnie poruszają i chciałabym o tym pisać, ale zawsze musi być ten impuls, coś, co mnie głęboko zainspiruje do tworzenia książki. I jak dotąd to zawsze była historia. Kiedy to się zmieni, nie wiem. W tej kwestii też pozwalam sobie na wolność.