Reklama.
Reklama.
44-letni Grzegorz Borys jest ścigany listem gończym. Jest podejrzany o zabójstwo 6-letniego syna ze szczególnym okrucieństwem. To najbardziej poszukiwany dziś człowiek w Polsce. W poszukiwaniach bierze udział około tysiąca przedstawicieli wszystkich służb, które przeczesują Gdynię i okolice. Pomagają też policjanci z Pomorza, ale także z Poznania, Bydgoszczy, Olsztyna czy Łodzi. Zaangażowano żołnierzy, strażników leśnych, strażaków, a także policyjne psy tropiące W programie "Rozmowa Dnia Extra" gościem Pawła Orlikowskiego był Paweł Moczydłowski, socjolog, kryminolog, były szef polskiego więziennictwa, którego zapytaliśmy m.in. o to, jak ocenia przebieg poszukiwań mordercy dziecka. – Spędzono dużą grupę ludzi, pochodzących z różnych służb. Nie ma informacji, że nad tym czuwa jakieś centrum, które ma jakąś diagnozę sytuacji, czy pobiera informacje, analizuje biografię tego człowieka, jakie kursy specjalne, wojskowe kończył, co umie, co potrafi, żeby móc zaprojektować kierunek jego działań – ocenia surowo Moczydłowski i dodaje: – W Polsce mamy taki zwyczaj, że prokuratura ciągle mówi, że ze względu na tajemnicę śledztwa, nie udziela się informacji – to jest standard polski, który przykrywa nieudolność, nieróbstwo, wszystkie inne błędy. Nasz gość podzielił się również swoimi przypuszczeniami, gdzie w tej chwili może znajdować się podejrzany. – Próbuję sobie wyobrazić, że jestem w tej sytuacji. Ostatnią rzeczą, na jaką bym wpadł, jest bieganie po ulicach wokół własnego domu albo lesie – ocenia kryminolog. – Jeśli go dobrze wyczuwam, to uciekałbym jak najdalej od tego miejsca, w którym to (zabójstwo - red.) się stało. On się tu nie podda, raczej zginie. Może przenikać granice (państwa - red.) i pójść w bandyckie życie – dodaje Moczydłowski. – Jest to niebezpieczny człowiek, który sprawnie kreuje swoje działania, więc można wykluczyć, że jest niepoczytalny. Jeśli go 1000 ludzi nie może znaleźć przez parę dni, to pewnie coś potrafi – ocenia ekspert.