Jeden z liderów Konfederacji Sławomir Mentzen ogłosił decyzję ws. Janusza Krowin-Mikkego. Chodzi o jego kandydowanie z list Konfederacji. Postanowiono, że jeden z najbardziej kontrowersyjnych polityków tej formacji nie będzie mógł już więcej startować w konfederackich barwach.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Korwin-Mikke nie będzie już startował z Konfederacją
"Na dzisiejszej Radzie Krajowej Nowej Nadziei, po całodniowej dyskusji, poinformowałem Janusza Korwin-Mikkego, że nie będzie kandydował z list Konfederacji w kolejnych wyborach" – napisał w mediach społecznościowych Sławomir Mentzen.
Jak podkreślił, zdaje sobie sprawę z tego, że niektórzy tego nie zrozumieją i nigdy mi tego nie wybaczą. Dalej możemy zapoznać z długim uzasadnieniem tej decyzji.
"Jest to dla mnie osobiście niezwykle ciężka decyzja. Janusz Korwin-Mikke uformował moje poglądy polityczne 20 lat temu. To dzięki niemu zaangażowałem się w politykę, to dzięki niemu przywiązałem się do wolności. Podobnie jak tak wiele innych osób, jestem tu dzięki niemu. Korwin-Mikke jest legendą, człowiekiem absolutnie wybitnym, który dla przyszłych pokoleń będzie ojcem idei wolnościowej w Polsce. Z olbrzymim bólem serca muszę jednak stwierdzić, że obecnie jego działalność tej idei nie pomaga" – napisał jeden z liderów Konfederacji.
Wskazał przy tym, że mówił mu wielokrotnie, że swoimi wypowiedziami szkodzi już przede wszystkim sobie. "Ośmiesza swoją legendę, niszczy swój pomnik. Powinien być takim, jakim widzieliśmy go na czerwcowej konwencji Konfederacji. Stary weteran, ojciec duchowy, latarnia morska, pokazująca kierunek i pilnująca, żebyśmy nie zeszli z właściwej drogi. Niestety wybrał inaczej. Wielokrotnie prosiłem go o opamiętanie. Niestety nic to nie dało" – wyliczał Mentzen.
Mentzen: Decyzja jest bardzo ryzykowna
Poinformował jednocześnie, że bierze za tę decyzję odpowiedzialność. "Proszę o nieatakowanie w tej sprawie nikogo poza mną. Historia oceni, czy miałem rację. Decyzja jest bardzo ryzykowna i nie wiem jeszcze, jakie będzie miała konsekwencje. Jestem gotowy ponieść każdą odpowiedzialność" – oświadczył.
Wyraził też nadzieję, że Janusz Korwin-Mikke zajmie się tym, w czym jest najlepszy. "Wykorzysta swoje świetne i ostre pióro do przekonywania kolejnych pokoleń do naszych idei. Będzie niestrudzenie walczył o wolność, własność i sprawiedliwość, będzie kształtował umysły i będzie symbolem trwałości przekonań i niezłomności" – napisał.
"Będzie mi go niezwykle brakować. Czuję się, jakbym tracił ojca. (...) Bardzo żałuję, że to musiało tak się skończyć" – podsumował.
Decyzję skomentował już sam zainteresowany. "Przed spotkaniem Członków Rady Krajowej odbyłem rozmowę z kol. Sławomirem Mentzenem i doszedłem do wniosku, że nie ma szans na porozumienie. P. Prezes zrobił na posiedzeniu co trzeba, bym nie zmienił zdania" – napisał.
Przypomnijmy, że Konfederacja już wcześniej podjęła ws. niego kroki. Witold Tumanowicz przekazał niedawno, że złożył do sądu partyjnego wniosek o ukaranie Janusza Korwina-Mikkego za sabotowanie kampanii. O jego losie miał zdecydować sąd partyjny.
W środę 18 października Tumanowicz poinformował, że "zapadło postanowienie sądu partyjnego o wyrzuceniu Janusza Korwina-Mikkego z Rady Liderów i zawieszeniu"."Dość syndromu sztokholmskiego i tłumaczenia się z głupot" – napisał wówczas Witold Tumanowicz.
Absolwentka dziennikarstwa na UMCS i Uniwersytecie Warszawskim. Przez kilka lat związana z Polską Agencją Prasową. Obecnie reporterka newsowa w naTemat.pl.