Volkswagen nawet za pół miliona? Oto nowy Touareg, największy i najdroższy
Michał Mańkowski
02 listopada 2023, 14:19·4 minuty czytania
Publikacja artykułu: 02 listopada 2023, 14:19
Nowa odsłona Volkswagena Touarega debiutuje na rynku. To prawdziwe „naj” w gamie tego producenta: największy, najbardziej luksusowy, a co za tym idzie także najdroższy. Niemiecki gigant motoryzacyjny stawia na subtelne zmiany w designie i wprowadza trochę zmian w technologii. Rzućmy okiem na to, co właściwie nowy Touareg ma do zaoferowania.
Reklama.
Reklama.
Kilkaset tysięcy złotych za Volkswagena brzmiało (i nadal brzmi) jak szaleństwo, ale Touareg przez lata udowodnił, że to kawał solidnego auta, które się… broni, zarówno właściwościami jezdnymi, jak i jakością wykończenia. Do tej pory sprzedano na świecie ponad 1,13 mln Touaregów. Teraz nadjeżdża (a właściwie to już nadjechała) najnowsza odsłona tego wszechstronnego SUV-a. Nie ma tu jednak mowy o rewolucji, a jedynie o ewolucji.
Stawiam tezę, że gdyby nie jeden dość kontrowersyjny, ale rzucający się w oczy szczegół, przeciętni kierowcy na ulicy nawet nie bardzo byliby w stanie odróżnić nowego Touarega od starego (o tym więcej poniżej). Sam producent w informacji prasowej nazywa to nawet „aktualizacją flagowego modelu”.
W praktyce jest wszystko to, co było tylko, że… lepiej. Dopracowano design, ułatwiono obsługę i poprawiono właściwości jezdne, w efekcie tworząc naprawdę wielofunkcyjne auto zarówno do codziennego życia w mieście z rodziną, wyjazdów w trasę (z przyczepą i bez), a także terenowego przecinaka tam, gdzie asfalt się kończy.
Touareg zadebiutował na rynku w 2002 roku. W 2010 pojawiła się druga generacja, a osiem lat później trzecia, którą teraz właśnie odświeżono.
Gdy Volkswagen chciał wrzucić do swoich samochodów coś nowego, zaczynał od Touarega, a dopiero potem rozlewało się to na auta niżej w hierarchii. Podobnie jest i w tym przypadku. Nowy Touareg jako pierwszy model VW dostanie matrycowe reflektory HD Led Matrix, najdoskonalszy sytem oświetlenia znany już z aut koncernu VAG. To arcydzieło technologii, bo niby „tylko świeci”, a w rzeczywistości to 38 tysięcy interaktywnych diod, które precyzyjnie oświetlają drogę (lub nie oświetlają tam, gdzie nie powinny) w formie świetlnego dywanu.
Jeśli miejsca w środku będzie Wam za mało i dorzucicie bagażnik dachowy, to nowego Touaraga wyposażono w czujnik obciążenia dachu. Co to znaczy w praktyce? Gdy na dachu Touarega zamontowany jest box bagażowy, czujniki to wykrywają i dostosowują systemy bezpieczeństwa tak, by auto było bardziej stabilne. Dzięki temu nawet z dodatkowym obciążeniem na dachu jazda jest bezpieczna. Jeśli jednak boxu nie ma, systemy ustawiają się tak, aby auto prowadziło się bardziej sportowo i dynamicznie.
Tego wszystkiego jednak na pierwszy rzut oka nie widać. Widać natomiast design. Poprawiono przednią część auta z innym zderzakiem, osłoną chłodnicy z podświetlanym pasem i wspomnianymi reflektorami HD Led Matrix, które są w wyposażeniu standardowym wszystkich wersji za wyjątkiem bazowego „golasa”.
Z tyłu z kolei dostajemy tak popularną w ostatnich latach poziomą listwę LED, która łączy tylne światła. Dodatkowo jednak projektanci zdecydowali się na coś nietypowego. Logo Volkswagena na klapie bagażnika… podświetla się na czerwono. Nie wiem, czy to rozwiązanie ładne, ale na pewno wyróżniające się. Z jednej strony wpadało w oko, z drugiej czasami wyglądało jakby po prostu promieniowało na nie światło z listwy LEDowej.
Nowy Touareg jest dostępny w paru odmianach wyposażenia:
bazowa (od 316 tys. zł)
Elegance (od 331 tys. zł)
R-line (od 355 tys. zł)
R eHybrid (od 441 tys. zł)
I pięciu wersjach silnikowych, z których każdy napędza 3-litrowy silnik V6 z ośmiobiegową automatyczną skrzynią biegów i napędem na cztery koła (4MOTION). Ja osobiście poszedłbym w sprawdzonego 286-konnego diesla, który zgrabnie łączy dynamikę z ekonomią, a jednocześnie nie jest najdroższy.
benzyna 340 KM
diesel 231 KM
Diesel 286 KM
eHybrid 381 KM (hybryda plug in)
R eHybrid 462 KM (hybryda plug in)
Do dyspozycji kierowcy jest kilka profili jazdy: Eco, Comfort, Normal, Sport, Individual oraz Offroad i Snow. O skuteczności tego przedostatniego przekonaliśmy się, zjeżdżając z asfaltu w kręte górskie trasy, gdzie system fajnie wspierał kierowcę systemem kontroli zjazdu, automatycznie hamując tam, gdzie trzeba i pokazując stopień nachylenia.
O skuteczności reflektorów i technologii przekonaliśmy się, jadąc w nocy po czarnogórskich bezasfaltowych i nieoświetlonych bezdrożach. System Night Vision wykrywał ludzi i zwierzęta za pomocą kamery termowizyjnej, której obraz wyświetla się na ekranach za kierownicą. Dodatkowo system na chwilę doświetla osoby w potencjalnie niebezpiecznym obszarze, by kierowca lepiej je widział.
Touraeg to kawał potężnego auta, które budzi respekt swoją sylwetką. Zwłaszcza na największych, bo aż 21-calowych felgach. Przejechałem kilkaset kilometrów dróg szybkiego ruchu, krajówek, górskich serpentyn, a także szutru zarówno na fotelu kierowcy, pasażera, jak i tylnej kanapie.
Wskoczyłem do niego tuż po teście największej Skody Kodiaq, czyli flagowego SUV-a siostrzanego producenta. I… byłem zaskoczony, bo na tylnej kanapie Volkswagen miał zauważalnie mniej miejsca. „Jak to tak?!” - zderzyłem się, bo w mojej głowie były to równoprawne SUV-y, ale kolejne parę godzin z tyłu pokazały mi, że jest go w zupełności wystarczająco. Zwłaszcza gdy podróż jest umilana potężnym przeszklonym dachem panoramicznym czy konfigurowalnym oświetleniem ambient.
Miłym dodatkiem jest nie tylko pełen komplet wtyczek USB-C do ładowania, ale też pełnoprawne gniazdko, do którego możecie wpiąć ładowarkę do telefonu lub laptopa. Jeśli jesteśmy już przy porównaniach do Kodiaqa, to warto zauważyć, że Touareg wyróżniał się bardzo na plus jeśli chodzi o jakość wykończenia. To naprawdę standard premium (tak tak), który czuć.
Touareg jest trochę jak wieloletni przyjaciel: nie zawiedzie wszędzie tam, gdzie go potrzebujemy i nadaje się do… wszystkiego. To naprawdę wszechstronny samochód o świetnych właściwościach jezdnych i wykończeniu wykraczającym poza normalny standard marek popularnych. Gdyby nie cena, byłby oczywistym wyborem od razu. Koszty sprawiają jednak, że trzeba się zastanowić nieco dłużej. Nowa wersja to typowe odświeżenie. Jest lepiej, ale bez rewolucji, dlatego jeśli w sercu gra Wam Touraeg, ale nie macie aż takiego budżetu, może warto po prostu pomyśleć o wersji sprzed liftu.