Miał jedynie sfilmować Auschwitz i inne obozy zagłady, jednak zakochał się we współczesnej Polsce i nakręcił o niej krótki, lecz pełen emocji film. – Wielu osobom Polska kojarzy się tylko z obozami. Chciałem pokazać, że jest pełnym kolorów, tętniącym życiem miejscem – mówi Matty Brown, autor filmu "BIPOLAND".
Matty Brown, filmowiec freelancer ze Seattle, opublikował niedawno kilkuminutowy, świetnie przyjęty przez internautów film “BIPOLAND”, pokazujący migawki z podróży Amerykanina po naszym kraju. Zobaczyć go można m.in. w serwisie Vimeo. O tym niecodziennym, zdobywającym coraz większą popularność projekcie, rozmawiamy z jego autorem.
Jak to się stało, że przyjechałeś do Polski? I skąd wziął się pomysł na stworzenie filmu “BiPoland”?
Matty Brown: W ciągu ostatnich dwóch lat kilkukrotnie odwiedzałem Polskę razem z moimi przyjaciółmi. Przyjeżdżałem, aby nakręcić swego rodzaju “poglądowe” filmiki przeznaczone na wystawę w jednym z muzeów. Na zlecenie pewnego entuzjasty sztuki miałem sfilmować Auschwitz, inne byłe obozy koncentracyjne, a także kilka polskich miast.
Jednak ostatecznie w filmie historia nie jest dominującym motywem. Jego ważną część stanowią współczesne obrazki z życia polskich miast.
Kiedy przyjechałem do Polski, współczesne oblicze waszego kraju bardzo mnie zaintrygowało. Niemal tak samo, jak jego historia. Dlatego bardzo zależało mi, żeby włączyć do filmu także jego piękną, dzisiejszą twarz. Nie chciałem mówić o tym kraju tylko przez pryzmat obozów, które dla wielu są podstawowym skojarzeniem związanym ze słowem “Polska”. Mam wrażenie, że z powodu niesamowicie wręcz przygniatającego ciężaru przeszłości, mało kto na świecie zwraca uwagę na polską teraźniejszość.
Z drugiej strony pierwsza i ostatnia sekwencja filmu pokazują właśnie Auschwitz, tak jakby nasz kraj ciągle żył w cieniu Zagłady...
Film zaczyna się od intensywnych, poruszających scen z byłego obozu w Oświęcimiu, aby pokazać widzowi to, co już wcześniej kojarzyło mu się z Polską, żeby powiedzieć mu “To właśnie jest Polska”... i wtedy nagle, w pół drogi, totalna zmiana! Myślę, że dla wielu osób jest ogromną niespodzianką, że kraj postrzegany jako mroczny, zimny i ciężko doświadczony przez historię, w rzeczywistości jest pełnym kolorów, tętniącym życiem miejscem.
A dlaczego na koniec znów wracasz do obozów zagłady?
Film kończy się w Auschwitz, aby uświadomić nam, jak wielkim darem jest nasza wolność, aby pokazać, że takie rzeczy naprawdę MOGĄ znów się zdarzyć. W ostatniej scenie oglądamy widok z okna w obozowym baraku – nigdy nie możemy stracić z oczu światła, które dociera do nas zza tego okna, bo inaczej podobna zbrodnia może się powtórzyć. Ale zestawiając obozy ze współczesną Polską chciałem też złożyć hołd sile Polaków, którzy podźwignęli swój kraj po dramatycznych wydarzeniach II wojny światowej.
Ile czasu zajęła ci praca nad “BIPOLAND”?
Na filmowanie poświęciłem mniej więcej dwa weekendy, łącznie ok. 6 dni. Później przez miesiąc montowałem materiał. Niestety w międzyczasie straciłem część nagrań i w rezultacie nie miałem żadnych przebitek z Krakowa, Wrocławia i wielu innych miejsc. Ale myślę, że ostatecznie film i tak pozwala wyrobić sobie jako taki pogląd na dzisiejszą Polskę.
Czy ten obraz, który chciałeś przekazać, bardzo różni się od tego, co wiedziałeś o Polsce przed przyjazdem?
Moja wiedza o waszym kraju koncentrowała się głównie wokół wojny i powojennej odbudowy. Ponieważ USA były mocno zaangażowane w II wojnę światową, dużo się o niej uczymy w szkołach. To wtedy musiałem po raz pierwszy zetknąć się z czarno białymi obrazami zrujnowanej, zniszczonej Polski. Myślę, że większości osób na świecie właśnie z tym kojarzy się wasz kraj. Ale dziś, w miarę upływu czasu i leczenia wojennych ran, coraz częściej dostrzegamy też zarówno wieżowce, jak i uśmiechy otwartych ludzi, którzy tu mieszkają.
Tak więc rzeczywiście – Polska okazała się zupełnie innym miejscem, niż się spodziewałem. Ale jednocześnie w powietrzu wciąż czuć pamięć o wojnie, można jej niemal dotknąć natykając się na każdym kroku na ruiny czy pomniki. Ciężar przeszłości wciąż wisi nad całym krajem, gdziekolwiek skierujesz swoje kroki.
Co najbardziej podobało ci się w Polsce?
Moje najlepsze wspomnienia wiążą się ze spacerami po polskich parkach. Wow! Warszawa ma najpiękniejsze miejskie parki, jakie w życiu widziałem. Przewyższa pod tym względem Paryż, Madryt, Lizbonę i Nowy Jork. Łazienki Królewskie są moim ulubionym miejscem w Polsce. Z przyjemnością chodziłem tam na codzienne spacery. Zakochałem się też w polskich zupach i pierogach, które najbardziej smakowały mi zimą.
A co ci się w Polsce nie spodobało?
Najgorsze było wrażenie, że nie do każdego mogę się uśmiechnąć. Pochodzę ze Seattle, gdzie wszyscy są bardzo przyjaźnie nastawieni do przybyszów i niemal stale się uśmiechają, Tymczasem słyszałem, że w Polsce uśmiechanie się do nieznajomych jest wyrazem słabości. Często, kiedy na ulicy się do kogoś uśmiechałem, ludzie marszczyli brwi i spoglądali na mnie naprawdę nieprzyjaźnie. Trochę mnie to przybijało za pierwszym razem, gdy byłem w Polsce. Nie rozumiałem, dlaczego ludzie są tak nieprzyjaźni i chłodni wobec mnie.
Często słyszałem też ludzi mówiących o mnie źle tylko dlatego, że jestem Amerykaninem. Od razu zakładali, że muszę być ignorantem o wąskich horyzontach. Udało mi się skłonić Polaków do uśmiechu i otwarcia się, ale dopiero kiedy... zaczynałem próbować mówić do nich po polsku.
Chciałbym, żeby Polacy byli bardziej otwarci na obcokrajowców, żeby zrozumieli, że nie mamy jak najlepsze intencje. Ale jednocześnie muszę przyznać, że poznałem w Polsce wiele wspaniałych osób. Myślę, że podejrzliwość wobec ludzi innych narodowości w głównej mierze dotyczy osób starszych, być może ze względu na historyczne wydarzenia...
Oczywiście! Dlatego tak ważny dla mnie był projekt “BiPoland”, który traktuję jako rodzaj hołdu dla tego kraju. Nawet jeśli niektórzy ludzie są nieprzystępni i chłodni, co wpędza mnie czasem na skraj depresji, w jakimś sensie pokochałem ten kraj. Chciałbym, żeby więcej osób odwiedzało Polskę. Wasz kraj zasługuje na więcej uwagi.