Do internetu wyciekły drastyczne zdjęcia zwłok Grzegorza Borysa, podejrzewanego o zabójstwo swojego 6-letniego syna. Zdjęcia prawdopodobnie wykonali obecni na miejscu funkcjonariusze, którzy przekazywali je sobie na wewnętrznych komunikatorach. Wyciek bada Żandarmeria Wojskowa, która gromadzi materiał dla prokuratury.
Reklama.
Reklama.
Poszukiwania Grzegorza Borysa trwały 18 dni. Po tym czasie, 6 listopada służbom udało się trafić na zwłoki 44-latka podejrzewanego o zabójstwo 6-letniego syna. Ciało Grzegorza Borysa odkryto w zbiorniku wodnym Lepusz, nieopodal mieszkania, w którym znaleziono wcześniej zwłoki jego dziecka. Przyczyną śmierci byłego żołnierza było utonięcie.
Nieocenzurowane zdjęcia zwłok krążyły po internecie
Nie minęło wiele czasu jak internet obiegły drastyczne zdjęcia zmarłego poszukiwanego. Fotografie wykonano z różnych perspektyw. Twarz, zbliżenia na detale. Denat miał na sobie sportowe dresy i adidasy. Opublikował je nawet jeden lokalny portal, co spotkało się z falą oburzenia. Zdjęcia były bardzo drastyczne i nieocenzurowane.
Nie wiadomo, jak redakcja otrzymała dostęp do fotografii. Zaraz po ich wypuszczeniu rozpętała się medialna burza.
"Kto, zgarną łapówkę za zezwolenie robienia zdjęć? Od kiedy postronnym osoba zezwala się na podejście do zwłok", "Myślę, że wystarczyłaby informacja bez konieczności publikowania zdjęć ciała. Kto w ogóle wyraził na to zgodę? Czy jest to efekt tego, że przez dłuższy czas dziennikarze mieli temat i jednocześnie brak newsów?" – czytamy w komentarzu.
"Bez tego koszmarnego zdjęcia artykuł byłby mniej ciekawy ? Po co to publikujecie? Może pomyślcie o jego żyjącym synu i traumie, jaką przechodzi!" – pisał oburzony inny użytkownik portalu.
To prawdopodobnie służby
Po publikacji zdjęć zwłok przez Trójmiasto.pl użytkownicy zasugerowali prawdopodobne pochodzenie zdjęć. Podejrzenia internautów padły na służby uczestniczące w poszukiwaniach. Ich przypuszczenia potwierdza "Gazeta Wyborcza".
Zdaniem redakcji ujęcia prawdopodobnie wykonali obecni przy znalezieniu zwłok funkcjonariusze różnych służb. Później miały być przekazywane na wewnętrznych grupach i komunikatorach. Wirtualna Polska ustaliła nieoficjalnie, że zdjęcia mógł zrobić i wysłać do mediów członek ekipy poszukiwawczej.
Jak pisaliśmy wcześniej w naTemat, ciało Grzegorza Borysa znaleźli saperzy z 43. batalionu z Rozewia, którzy sprawdzali teren w okolicach zbiornika Lepusz.
Trójmiejska "GW" poinformowała, że w sprawie wycieku ruszy postępowanie. Materiał dla prokuratury zbiera Żandarmeria Wojskowa.
"Czynności w tej sprawie prowadzi Żandarmeria Wojskowa. Czekamy na przekazanie materiałów z postępowania" – przekazała dziennikarzom prokurator Grażyna Wawryniuk z gdańskiej prokuratury okręgowej.
Jak podkreśla w rozmowie z Onetem, były policjant z Wydziału do Walki z Terrorem Kryminalnym i Zabójstw Andrzej Mroczek "na tym etapie śledztwa takie fotografie nie powinny znaleźć się w obiegu publicznym".