W czwartek zapadł wyrok ws. Michała B., który groził w e-mailu śmiercią liderowi PO Donaldowi Tuskowi. 43-latek został skazany na 10 miesięcy ograniczenia wolności z obowiązkiem wykonywania nieodpłatnie 20 godzin prac społecznych w miesiącu. Nie wolno mu się też zbliżać do polityka. Wyrok nie jest prawomocny.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Jak już informowaliśmy w czwartek, lider PO Donald Tuskujawnił tego dnia, jak przed sądem tłumaczył się mężczyzna, który planował zamach na niego i jego rodzinę.
"Właśnie wyszedłem z sali sądowej w Sopocie. Człowiek, który planował zamach na mnie i moją rodzinę zeznał, że działał pod wpływem TVP Info, Wiadomości i TV Republika. Bardziej ofiara niż zamachowiec" – napisał na Twitterze Tusk.
Jak podała "Rzeczpospolita", chodzi o śledztwo, które Prokuratura Rejonowa Gdańsk-Wrzeszcz wszczęła w styczniu 2023 roku w sprawie e-maila z 3 listopada 2022 roku, który zawierał groźby.
Po południu poznaliśmy wyrok w tej sprawie. Sąd Rejonowy w Sopocieskazał Michała B. na 10 miesięcy ograniczenia wolności z obowiązkiem wykonywania nieodpłatnie 20 godzin prac społecznych w miesiącu. Nie wolno mu się też zbliżać do polityka PO i jego rodziny. Michał B. musi też przeprosić Tuska. Wyrok nie jest prawomocny.
Tusk został w 2022 roku objęty ochroną
Przypomnijmy, że lider opozycji poprosił już jakiś czas temu MSWiA o wsparcie SOP. Informowaliśmy o tym w grudniu 2022 roku. Donaldowi Tuskowi przyznano wtedy rządową ochronę.
Sprawę wówczas potwierdził i skomentował sam Tusk. "Każdego tygodnia w listach i mediach społecznościowych znajduję groźby pod adresem moich bliskich i wyroki śmierci oraz zapowiedzi zamachu na mnie. W grudniu policja poinformowała mnie, że zagrożenie zamachem jest realne i konkretne jak nigdy przedtem. Stąd wniosek o ochronę" – napisał wtedy na Twitterze.
Nasza redakcja poprosiła za to w czwartek eksperta o komentarz ws. tego, co napisał lider PO ws. dzisiejszej rozprawy w Sopocie.
– Takie akty agresji są oczywiście reakcją skrajną. Ale mamy świadomość, że taki sposób przedstawiania rzeczywistości, jaki jest w TVP, budzi w ludziach nastroje zagrożenia i agresji. Mieliśmy przykład Pawła Adamowicza. Są ludzie, którzy na takie emocje są podatni. Może nie jest to wielka liczba, ale wystarczająca. Gdy puszcza się w przestrzeń pewien przekaz, to trzeba się liczyć z tym, co z tego wynika. Niestety, to, że takie reakcje i konsekwencje mogą być, nie zaskakuje – powiedział naTemat.pl Juliusz Braun, były prezes TVP, były przewodniczący Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Więcej na ten temat jest pod tym linkiem.
Absolwentka dziennikarstwa na UMCS i Uniwersytecie Warszawskim. Przez kilka lat związana z Polską Agencją Prasową. Obecnie reporterka newsowa w naTemat.pl.