Prezes Prawa i Sprawiedliwości po uroczystościach na placu Piłsudskiego w Warszawie pojechał w sobotę 11 listopada do Krakowa. Tam wygłosił przemówienie, podczas którego zaliczył sporą wpadkę. Pomylił bowiem obecnego premiera Mateusza Morawieckiego z nieżyjącym już Tadeuszem Mazowieckim.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Prezes PiS Jarosław Kaczyńskiwspomniał w swoim przemówieniu o historii zmian w Unii Europejskiej. Kiedy zaczął opowiadać o szczycie Rady Europejskiej, zrobił jednak poważny błąd w nazwiskach.
– Nasz kraj reprezentuje premier Mazowiecki... – powiedział prezes PiS. Przez salę przeszedł szmer, po czym niektórzy zakrzyknęli: – Morawiecki! – Proszę? – dopytywał Kaczyński, po czym ponownie usłyszał nazwisko Mateusza Morawieckiego i dopiero wtedy się poprawił: – Oj, przepraszam bardzo. Jestem troszkę… No zupełna pomyłka. Przy całym szacunku dla świętej pamięci premiera, całkowita pomyłka!
Co jeszcze padło podczas przemówienia w Krakowie? – Dziś mamy szczególną sytuację i trzeba mówić o tym, co będzie. Nasi przeciwnicy twierdzili, że w unijnych traktatach nie będzie żadnych zmian, a stać ma się inaczej. To wszystko ma na celu przyjęcie 22 listopada planu przez PE, który będzie w dalszych etapach procedowany – stwierdził w swoim wystąpieniu Kaczyński.
Kaczyński znów straszy Polaków UE
I dalej dodawał: – Zmiany, które mają nastąpić w Unii Europejskiej. Oznaczają zniesienie prawa weta. Państwa członkowskie oddały uprawnienia UE, ale pozostawały państwami suwerennymi. Obecnie chce się nas tego pozbawić, a to jest zmiana o charakterze fundamentalnym dla statusu państwa.
Przypomnijmy, że także w przeddzień Narodowego Święta Niepodległości Jarosław Kaczyński wystąpił w Warszawie z przemówieniem.– Jest już przygotowany plan, konkretny plan, którego wprowadzenie w życie przez Unię Europejską, prowadziłoby nie tylko do pozbawienia nas niepodległości, nie tylko pozbawienia nas suwerenności, ale wręcz do anihilacji polskiego państwa – grzmiał tego dnia Kaczyński.
Przekonywał zgromadzonych, że niepodległość Polski ma być jedynie "historycznym incydentem", który ma "za rok, za dwa, za trzy lata się zakończyć". Potem – jak straszył prezes PiS – Polska ma "podlegać Niemcom". Podpisane tego samego dnia przez partie opozycyjne porozumienie określił jako "umowę koalicyjną niemieckiego rządu".
Absolwentka dziennikarstwa na UMCS i Uniwersytecie Warszawskim. Przez kilka lat związana z Polską Agencją Prasową. Obecnie reporterka newsowa w naTemat.pl.