"Córka nauczyła nas mówić otwarcie" – czytamy na plakacie Kampanii Przeciw Homofobii. Wielu internautów mówi otwarcie, ale o swoim sprzeciwie wobec akcji. Źle zrobiona, wymuszona i niepotrzebna – takie komentarze pojawiają się w internecie. – Homoseksualizm to nieszczęście – przekonywał zaś Joachim Brudziński, który współczuje rodzicom takich osób.
"Jestem sobą i syna pederastę wyrzuciłem z domu!" napisał na jednym z forów pan Wojciech. To nie jedyny tego typu komentarz pod informacją, o starcie kampanii z udziałem rodziców osób homoseksualnych. To, co miało przełamywać bariery na przykładzie konkretnych, osób, dla wielu stało się polem do siania nienawiści wobec ludzi o odmiennej orientacji seksualnej.
Pan Wojciech, który deklaruje, że wyrzucił homoseksualnego syna z domu jest mieszkańcem Warszawy. Na jego Facebookowym profilu czytamy, że ma żonę i dwójkę dzieci (córki). Ukończył Uniwersytet Warszawski i prowadzi własną działalność. O ile początkowo mogło się wydawać, że komentarz był niewybrednym żartem lub ironią, po chwili docieramy do kolejnego, równie wymownego.
Wpisy dotyczące kampanii kierowanej do rodziców osób homoseksualnych wzbudziły oburzenie. Olaf napisał: "Pan Wojciech pokazał, że rodzina dla niego jest najważniejsza. Wywalił syna z domu. Nie ma to jak zrozumienie". Pojawianie się tego typu komentarzy do kampanii, która tak naprawdę jeszcze się nie zaczęła, nie dziwi samych organizatorów. – Jak ktoś się chwali, że wyrzucił syna-pedała z domu, to każdy sam powinien sobie wyrobić zdanie o tej osobie – mówi nam Katarzyna Remin, koordynatorka projektu „Rodzice, odważcie się mówić".
Podobnych opinii pod wpisem linkującym do kampanii było znacznie więcej. Udział w dyskusji (blisko 200 wpisów) wzięli zarówno zwolennicy, jak i przeciwnicy kampanii, która rusza już od pierwszego marca. Jednak liczba negatywnych głosów zaskakuje.
Brudziński: Współczuję tym rodzicom
Głos w sprawie kampanii skierowanej do rodziców homoseksualnych dzieci zabrał poseł Prawa i Sprawiedliwości Joachim Brudziński. Ojciec dwóch córek w Radiu ZET komentował głosem pełnym empatii, że współczuje rodzicom, których dzieci są homoseksualistami. – Ja jestem jako demokrata do szpiku kości absolutnie za równością praw wszystkich obywateli, niezależnie od ich poglądów politycznych, przekonań religijnych czy, co za tym idzie, również od ich preferencji seksualnych, ale jako konserwatysta jestem z kolei przeciwnikiem afirmacji tego typu zachowań, a tę kampanię odbieram jako taką afirmacyjną – mówił poseł PiS.
Joachim Brudziński podzielił pogląd wielu innych osób wypowiadających się na temat kampanii, iż nie interesuje go czyjeś życie i preferencje seksualne. – Nic mnie nie interesuje, czy syn znanego, cenionego i lubianego przeze mnie aktora jest gejem czy też jest heteroseksualistą, tak samo mnie nie interesuje to, jakiej orientacji seksualnej są dzieci moich współrodaków i obywateli. Niespecjalnie mnie ten temat angażuje – przekonywał polityk.
Poseł stwierdził, że nie chciałby, aby jego dzieci okazały się osobami "o innych preferencjach seksualnych". – Chciałbym, aby moje córki miały normalne rodziny, chciałbym być dziadkiem – komentował Brudziński. Gdyby jednak życie przyniosło inny scenariusz, niż oczekiwany przez posła, nie zachowywałby się tak, jak rodzice dzieci, które zobaczymy niebawem na plakatach. – Na pewno nie egzaltowałbym ani nie ekscytował opinii publicznej, nie wywieszałbym zdjęć i nie ogłaszałbym całemu światu tego w moim odczuciu i w moim przekonaniu nieszczęścia – zapewniał.
Polityk wyraził nadzieję, że nigdy go "to nieszczęście" nie dotknie, bo stara się dobrze wychowywać swoje dzieci. Jego zdaniem, w dużej mierze to kwestia wychowania właśnie. – Jak dziecko jest wychowywane w oparciu o pewien kanon wartości i ma w domu przykład tego, jak ważna jest rodzina, jak ważny jest szacunek, miłość własnych rodziców, to wtedy ten problem w moim przekonaniu jest znacznie mniejszy – uważa Joachim Brudziński.
Robimy swoje
Organizatorzy kampanii nie mają zamiaru przejmować się atakami i wyrazami sprzeciwu, które jak mówią, pojawiają się sporadycznie. – Dociera do nas niewiele takich komentarzy, że ktoś się czuje atakowany słowami szacunku do własnych dzieci – mówi Katarzyna Remin. – Traktujemy wczorajszą konferencję jako wielki sukces. Zarówno jeśli chodzi o zainteresowanie mediów, jak i ilość kliknięć i pozytywnych komentarzy – mówi koordynatorka projektu.
Wiele osób negatywnie odnoszących się do kampanii zastanawiało się, kto był fundatorem kampanii. Wielu z nich bez sprawdzenia źródła finansowania, publikowało oskarżające komentarze:
– Robimy swoje – zapewnia niewzruszona Katarzyna Remin. – Wielu ludziom potrzebne jest, aby wypowiadać się w sposób pełen pogardy i nienawiści. Nasza kampania zaś opiera się na wyrażaniu szacunku do drugiego człowieka – zapewnia koordynatorka projektu. Kampania nie została sfinansowana z pieniędzy publicznych, a ze środków Open Society Foundations.
Do momentu kiedy WHO kierowali normalni ludzie, homoseksualizm uznawany był za chorobę psychiczną. Pederaści, stawiam pytanie co to jest normalność? Stop dewiacjom!!!!!
Jakub
na siłę chcą wmówić ludziom, że to jest normalne
Dariusz
Skoro oni są normalni, to dlaczego nie ma plakatów typu: Witold ojciec heteryka
Ola
Nigdy nie przemówi do mnie nic z hasłem "być sobą" albo "jestem jaki jestem"...Znaczą obecnie tak wiele, że aż nic.
Magdalena
Za moich czasów dzieci na ferie zimowe wysyłała szkoła albo kościół, urządzano zbiórki pieniędzy, latem są kolonie a w ferie jak nie wyjazdy to "Zima w mieście" i np. wyjścia do kina, na basen, na lodowisko - ZA DARMO. Ale zaraz, przecież urząd wydał wszystko na promocję homoseksualizmu?