– Trzeba bardzo dużej odporności psychicznej, by być osobą LGBT w Kościele. Czujemy się wypychani poza nawias wspólnoty Kościoła, a mimo to wierzymy, że coraz więcej hierarchów w końcu oficjalnie stanie na stanowisku, które wydaje się oczywiste: a mianowicie, że my po prostu musimy żyć jak ludzie – mówi w rozmowie z naTemat Barbara Kapturkiewicz, założycielka grupy Wiara-Tęcza, czyli chrześcijańskiej społeczności gejów, lesbijek, osób bi- i transpłciowych.
Homoseksualny katolik, transpłciowy katolik - to się nie wyklucza?
Barbara Kapturkiewicz: Oczywiście, że nie. Tym, którzy tak twierdzą, odpowiadam, że w Kościele ma prawo być każdy, nawet mimo pewnych kościelnych przepisów i nauczania w określonych tematach, które nie mają przecież rangi dogmatu. One się z biegiem czasu mogą zmienić, a póki co zasada jest taka, że Kościół jest dla każdego: każdy ma prawo czuć miłość Boga i to nie jest kwestia orientacji seksualnej czy tożsamości płciowej, ale wiary.
Jak to się stało, że tacy chrześcijanie odnaleźli się i zorganizowali w grupę Wiara-Tęcza?
Zaczęliśmy działać na jesieni 2010 roku. Impulsem była sytuacja takich osób w Polsce, ta cała debata, która wciąż się toczy. Orientowałam się, że na świecie jest dużo podobnych grup chrześcijańskich LGBT i od kilku lat szukałam, czy coś podobnego działa w Polsce. Nie działało, więc ja i inne osoby założyliśmy tę naszą grupę. Podkreślam: "grupę", a nie "wspólnotę", bo wspólnota może niektórym kojarzy się z osobnym kościołem, a my jesteśmy luźną i spontaniczną grupą ludzi, w ogromnej większości lesbijek, gejów, osób bi- i transpłciowych, ale też zaprzyjaźnionych osób heteroseksualnych. Bardzo ważne, że jesteśmy grupą ekumeniczną - wśród nas są nie tylko katolicy, ale też chrześcijanie innych wyznań, osoby poszukujące Boga, a nawet zaprzyjaźnieni ateiści.
Policzyliście się?
Trudno to zrobić, bo nie jesteśmy organizacją formalną. Takich najbardziej aktywnych działaczy jest około 60. Mamy też wiele osób, które piszą na naszym Facebooku, korespondują z nami, sympatyzują. Chcę też powiedzieć, że większość ludzi LGBT w Polsce boi się ujawniać. Mają olbrzymi strach przed publicznym podaniem imienia i nazwiska, własnej odmienności. Czego się obawiają? Odpowiedź jest prosta - problemów w pracy, w rodzinie, w szkole, w Kościele wśród innych wiernych...
No właśnie - jak wygląda codzienne życie w Kościele geja, lesbijki czy osoby transpłciowej?
Trzeba bardzo dużej odporności psychicznej, bo ciągle jest się narażonym na piętno i dyskryminację. Często zdarza się to choćby w świątyniach, gdy na przykład ksiądz na kazaniu zaczyna opowiadać, że homoseksualizm to zło, które zagraża rodzinie, ludzkości, podstawom cywilizacji. Wierny, który stoi w kościele i słyszy, że Kościół nigdy nie zaakceptuje jego opartego na miłości związku, odczuwa ogromny ból. Te wypowiedzi dotyczą wszystkich hierarchów. Przecież nawet papież tak się wypowiadał.
"Spowiadam się, a ksiądz co chwila poprawia mnie na męskie końcówki. Mówię na przykład: 'zgrzeszyłam', ... a on: 'zgrzeszyłeś' i tak "w kółko Macieju" - pisze na swoim blogu transseksualistka. Jak twierdzi, to spowiedź jest najbardziej traumatycznym przeżyciem.
Na pewno to bardzo trudny moment w życiu katolika LGBT. Nie chcę uogólniać, bo zdarzają się też bardzo wyrozumiali duszpasterze, ale w wielu przypadkach osoba, która idzie do spowiedzi, doznaje bardzo silnej traumy. To dlatego, że Kościół jasno stwierdza, że każdy akt homoseksualny to grzech, więc taka osoba staje przed dramatycznym dylematem. My w naszej grupie kładziemy nacisk na to, że takie cechy jak orientacja seksualna w ogóle nie są grzechem, nie należą do tej kategorii, więc spowiadać się z tego w żadnym wypadku nie należy. Z tej traumy jest jedno wyjście: dojrzeć w swoim sumieniu do decyzji i uznać, że życie w wiernym i opartym na miłości związku, również z relacją seksualną, nie jest grzechem. Zawsze ważniejszy jest drugi człowiek niż martwe przepisy, nawet te kościelne.
Przedstawiciele Kościoła deklarują, że potępiać trzeba "zło", a nie człowieka. Taka jest praktyka?
Niestety nie. Oprócz tej traumatycznej spowiedzi księża utrudniają też czasem przystępowanie do innych sakramentów. Konkretne osoby często po prostu nie są mile widziane w kościele. Wiele osób po ujawnieniu swojej orientacji było wypraszanych ze wspólnot religijnych. To wszystko składa się na obraz zniechęcania do wiary.
Trudno w niej wytrwać?
Często trudno. Nieraz czujemy się wypychani poza nawias wspólnoty Kościoła. To dlatego ciągle piszemy listy, cierpliwie przekonujemy hierarchów swoimi postawami, świadectwem swojego życia, że tak samo kochamy Boga i chcemy o nim świadczyć. Wśród nas jest zresztą wiele osób po przeżyciach związanych z utratą wiarą, których doświadczyli właśnie przez ciągłą dyskryminację.
A jaki wpływ ma na to debata między politykami? Obserwowała pani ostatnią sejmową dyskusję o związkach partnerskich ?
Tak i powiem szczerze, że zarówno ja, jak i inne osoby, ogromnie cierpimy, słysząc tak radykalne wypowiedzi z ust rządzących, jak choćby w przypadku posłanki Pawłowicz. Cieszą nas za to te sytuacje, kiedy katolicy stają w naszej obronie.
Poseł PO John Godson swój sprzeciw wobec praw, których domagają się osoby LGBT, uzasadnia cytując Biblię. "Biblia nazywa to zboczeniem" - mówi o homoseksualistach.
Każdy, kto choć trochę zagłębił się w temat, wie, że w Biblii można znaleźć też fragmenty popierające niewolnictwo, niższą pozycję kobiet czy też nieprawdziwe informacje na temat układu planetarnego. Poseł Godson nie dodał tylko, że w żadnym fragmencie Biblii nie ma potępienia wiernego i trwałego związku homoseksualnego.
W ostatnim liście do polskiego Episkopatu piszecie: "Nie odrzucajcie trzech procent wiernych i nie nakładajcie na nich krzyża, który ma uspokoić Wasze sumienia!". Naprawdę liczy pani, że w najbliższej przyszłości, choćby w ciągu kilku lat, stanowisko kościelnych władz się zmieni?
Nie stawiamy przed sobą żadnych ram czasowych. Jako ludzie żyjący duchowo, wierzymy, że ten czas jest w rękach Boga. Wierzymy też, że coraz więcej hierarchów Kościoła oficjalnie stanie na stanowisku, które wydaje się dla wszystkich oczywiste: a mianowicie, że my po prostu mamy prawo do miłości i musimy żyć jak ludzie.
Barbara Kapturkiewicz – inicjatorka i współzałożycielka grupy Wiara-Tęcza, pracuje w Krakowie jako lekarka.
Akty homoseksualne i zmiana płci to grzech - można odczytać z nauczania Kościoła. My jednak korzystamy z szerszej nauki tego samego Kościoła na temat priorytetu sumienia człowieka, wyboru w życiu zgodnie z jego przesłaniem. To właśnie sprzeciwienie się nakazowi sumienia jest najpoważniejszych grzechem.