O "trzymaniu nerwów na wodzy" i "powstrzymywaniu gróźb" napisał na Twitterze rzecznik PiS Rafał Bochenek. Skomentował w ten sposób (personalnie) postawę dziennikarki Justyny Dobrosz-Oracz z "Gazety Wyborczej". Jak się okazało, fragment nagrania, który upublicznił, był jednak wyrwany z kontekstu, a dziennikarkę chwilę wcześniej zignorował i obraził.
Reklama.
Reklama.
"Jako rzecznik mam prawo prowadzić konferencje prasowe i dawać szansę zadawania pytań przez DZIENNIKARZY, a na pokrzykiwania i awanturników zawsze będę reagował stanowczo. Pracownicy Wyborczej pani Dobrosz-Oracz polecam trzymanie nerwów na wodzy i powstrzymywanie się od tego typu gróźb. Zachowanie skandaliczne, patologiczne nie mające nic wspólnego z dziennikarstwem [pisownia oryginalna - red.]" – napisał na Twitterze Rafał Bochenek, który prowadził konferencję prasową Mariusza Błaszczaka.
Do wpisu dołączone było nagranie, na którym słychać jak Justyna Dobrosz-Oracz z "Wyborczej" informuje go, że "szybko zakończy karierę", które to słowa miały być według niego wspomnianą groźbą.
Dziennikarze niedopuszczeni przez PiS
Pech chciał, że nagranie pochodziło z konferencji prasowej, a więc nagranie obejmowało także to, co stało się wcześniej.
Zanim słowa padły, dziennikarka gazety próbowała zadać byłemu ministrowi Mariuszowi Błaszczakowi pytanie o to, czy jego służby i premier wiedzieli o rakiecie, która spadła w lesie pod Bydgoszczą, na co mają wskazywać dokumenty NIK.
Choć odpowiedź na pytanie zdążyła paść (Błaszczak powiedział, że to nieprawda), z komentarzem pod adresem dziennikarki zwrócił się rzecznik PiS Rafał Bochenek.
– Dziennikarze mają szansę – odpowiedział i odwrócił głowę w przeciwnym kierunku. Zasugerował tym, zresztą podobnie jak we wpisie, że Dobrosz-Oracz dziennikarką nie jest.
Jego słowa od razu spotkały się z krytyką innych, obecnych na miejscu dziennikarzy, a w sieci pojawiło się całe nagranie, które pokazało brak profesjonalizmu Bochenka. Wówczas miały paść słowa na temat "kariery" rzecznika.
Dziennikarze vs pracownicy TVP
Spór o słowo "dziennikarz" pojawiło się, kiedy do władzy doszło Prawo i Sprawiedliwość. Wówczas w mediach publicznych zaczęli pracować ludzie z nadania politycznego, a nawet byli politycy. Przykładem jest Michał Rachoń, który dziś jest gwiazdą TVP Info, a wcześniej pracował jako rzecznik sopockich struktur PiS.
Takie osoby jednak nie utrzymują standardów dziennikarskich, w tym obiektywizmu, dlatego nazywane są pracownikami mediów.
Wszystko wskazuje na to, że w mediach szykuje się rewolucja. Tę zapowiadają partie, które zawiązały koalicję dającą im większość w Sejmie.
Oprócz reformy mediów publicznych nowy marszałek Szymon Hołownia zapowiedział także, że dla dziennikarzy otwarty zostanie Sejm. To pozwoli na swobodne zadawanie politykom pytań, co przez lata skutecznie uniemożliwiało Prawo i Sprawiedliwość.