"Jak ja teraz dojadę do pracy?!". Podróżni w Warszawie totalnie zaskoczeni decyzją kolei
Nina Nowakowska
15 listopada 2023, 10:52·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 15 listopada 2023, 10:52
Środa rano, a tu...puste tory. Taki widok zaskoczył w środę niejedną osobę, dojeżdżającą z aglomeracji warszawskiej do stolicy. Pasażerowie byli zdezorientowani, bo choć strajk miał zacząć się o 6 rano, protestujący zaczęli wcześniej. Mimo komunikacji zastępczej podróże po Warszawie i okolicach będą dziś mocno utrudnione. Oto, czego możemy się spodziewać.
Reklama.
Reklama.
Ostrzegawczy strajk w WKD zapowiadano na godz. 6 rano, rozpoczął się jednak wcześniej, jeszcze przed porannym szczytem komunikacyjnym. O 5:41 na stacji Podkowa Leśna Główna nie pojawił się skład pociągu przewidziany w rozkładzie. Z tego powodu, wielu podróżnych nie dotarło na czas do pracy, szkoły czy na uczelnię.
Poważne utrudnienia w ruchu
– Strajk sobie wymyślili! Jak ja teraz dojadę do pracy? – narzekała dziennikarzom Interii, zirytowana pasażerka z Podkowy Leśnej.
To jednak nie wszystko, bo pasażerów czekały jeszcze inne, smutne niespodzianki. Pociągi łączące m.in. Grodzisk Mazowiecki, Podkowę Leśną, Komorów, Pruszków, Michałowice czy Opacz z Warszawą zatrzymały się na najbliższej stacji lub przystanku i nie ruszały się z miejsca przez dwie godziny. Zator trwał przynajmniej do 8 rano.
Czytaj także:
Wukadka "zaprasza" do komunikacji zastępczej
W związku z dzisiejszym strajkiem zarząd WKD "zaprosił" pasażerów na pokłady komunikacji zastępczej, czyli Kolei Mazowieckiej. Rano pojawił się też komunikat o innej, autobusowej komunikacji zastępczej na kilku trasach. Mimo to, nie udało się uniknąć ścisku, w i tak już zatłoczonej komunikacji miejskiej.
Chodzi o pieniądze
Jak tłumaczyli wcześniej związkowcy, chodzi o pieniądze. Związek Zawodowy Maszynistów Kolejowych postanowił wstrzymać ruch w nadziei, że zarząd WKD zgodzi się zwiększyć pensje pracowników.
Zatrudnieni w Warszawskiej Kolei Dojazdowej oczekują 1 tys. zł brutto podwyżki z wyrównaniem od 1 lipca. Na negocjacyjnym stole kładą też kolejne 800 zł brutto od przyszłego roku. Jak zaznaczyli, druga kwota może ulec negocjacjom. Jak podkreślił wiceszef związku, pracownikom zależy na wyrównaniu ich płac w związku z inflacją.
– Nie walczymy o to, by poprawić byt zatrudnionych w WKD, tylko o to, aby zachować ich status quo. Pracodawca wypłacił 500 zł (wyższą pensję - przyp. red.) od października, pomijając prowadzone negocjacje, ale nasze żądanie to tysiąc. 500 zł nie pokrywa inflacji – opisywał wiceprezydent ZZMK Sławomir Centkowski.
Paraliż na kolei. Stanęło 25 pociągów
Latem informowaliśmy w naTemat o innym paraliżu, który zaskoczył pasażerów kolei. W tamtym wypadku nie chodziło jednak o "wukadkę", ale PKP. Problem był naprawę masowy i ogarnął w sumie cztery województwa. W Łódzkiem, Mazowieckiem, Opolskiem oraz Pomorskiem w sposób nieuzasadniony użyto sygnałów radio-stop. W efekcie zatrzymanych zostało łącznie 25 pociągów.
– Nie było zagrożenia dla pasażerów. W wyniku nieuprawnionego użycia sygnału radio-stop zatrzymanych zostało łącznie 25 pociągów, a średnie opóźnienie pociągu to 7 minut – tłumaczył w rozmowie z PAP rzecznik PKP PLK Karol Jakubowski.
Lato z radio-stopem
Jakubowski podkreślił, że każde użycie sygnału radio-stop jest weryfikowane przez zarządcę infrastruktury. – W przypadku podejrzenia nieuzasadnionego użycia sygnału przez osoby z zewnątrz informowane są właściwe służby. Zarządca infrastruktury weryfikuje, czy możliwe jest zmodyfikowanie elementów systemu radio-stop i procedur jego uruchamiania w celu skomplikowania uruchomienia systemu z zewnątrz – mówił rzecznik.
Co ciekawe, podobne incydenty na polskiej kolei zdarzały się latem dość często. Wwojewództwie łódzkim 29 sierpnia rano doszło do nielegalnego zatrzymania pociągu. Składy stały kilka minut. Ktoś miał włamać się na częstotliwość radiową PKP i nadać sygnał radio-stop. O sytuacji poinformowano ABW i UKE.