"Zorganizujemy mecz "Złotek" z 2003 i 2005 roku z aktualną reprezentacją Polski, a pieniądze przekażemy na chore dzieci. Chcemy też zastrzec na zawsze numer zmarłej Agaty Mróz. Czy ten mecz odbędzie się na Stadionie Narodowym? Byłoby cudownie! - mówi nam Andrzej Niemczyk, trener siatkarskich mistrzyń Europy z 2003 i 2005 roku.
Pojawił się właśnie pomysł, aby zorganizować mecz aktualnej reprezentacji Polski z drużyną, która pod Pana wodzą zdobyła historyczne mistrzostwo Europy w 2003 roku.
Andrzej Niemczyk: Idea zrodziła się w głowie prezesa PZPS Mirosława Przedpełskiego. Mirek przedstawił mi swoją wizję, a ja bardzo chętnie podjąłem się pomocy. Na dziesięciolecie zdobycia mistrzostwa Europy „Złotkom” należy się tak wspaniały mecz. Wszystkie są jeszcze na tyle w formie, że zagwarantują wysoki poziom.
Pomóc ma stacja Polsat.
Rozmawiałem już z panem Marianem Kmitą odpowiedzialnym w Polsacie za sport i jesteśmy umówieni na spotkanie w przyszłym tygodniu. Polsat idealnie wpasowuje się w nasz pomysł: w tym roku ich Fundacja obchodzi 20-lecie i dla niej właśnie chcielibyśmy zagrać.
Czyli miałby to być mecz charytatywny?
Tak. Polsat zrobił tak wiele dla siatkówki, że teraz siatkówka może pomóc Polsatowi. A dokładnie chorym dzieciaczkom, które stacja od lat wspiera.
Zorganizowanie takiego meczu od strony organizacyjnej to duża sprawa?
Rozmawiałem z panem Kmitą, rozmawiałem też z Kamilem Drągiem z „Przeglądu Sportowego” i oni uważają, że damy radę. Teraz zaczniemy poszukiwania sponsora, hali. No i przede wszystkim terminu, bo to największy problem. Musimy znaleźć taki dzień, żeby nasz mecz nie kolidował przede wszystkim z planami reprezentacji Polski. Poza tym są jeszcze rozgrywki klubowe, dziewczyny też mają swoje prywatne życie. Musimy bardzo dokładnie przyjrzeć się kalendarzowi.
Może Gdańsk? Może katowicki Spodek? Może Łódź? Wszędzie tam przecież moja drużyna była przyjmowana owacyjnie. Trzeba zorganizować to tak, aby naszym kibicom dać jak najlepszą możliwość oklaskiwania dziewczyn.
Aż tak daleko moje marzenia nie dosięgają. Tylu kibiców chyba nie zgromadzimy. Ale jeżeli jakimś cudem udałoby się doprowadzić do takiego rozwiązania, to Pan jest ojcem chrzestnym tego projektu! (śmiech). Zagrać na Narodowym byłoby jednak cudownie, bo mam jeszcze jeden, wyjątkowy pomysł.
Zdradzi Pan?
Chcę żebyśmy ogłosili oficjalnie, że numer Agaty Mróz – 9 – zostaje zastrzeżony i już żadna inna zawodniczka w historii żeńskiej reprezentacji Polski nie będzie mogła z tym numerem zagrać. W ten sposób chcemy uczcić tę wspaniałą siatkarkę. Koszulka powędrowałaby wysoko, wysoko, tak jak kiedyś powędrował trykot Arka Gołasia.
Pana byłe podopieczne są zainteresowane takim meczem?
Oczywiście! Drąg z „PS” dzwonił już do Gosi Glinki i ona jest zachwycona. Przecież to nie chodzi tylko o sam sport. Będzie to na przykład okazja, aby znów spotkać się w naszym gronie, porozmawiać, zobaczyć się, pobawić. Chcemy też przekazać pałeczkę aktualnej reprezentacji.
Glinka jeszcze aktywnie gra, podobnie jak Skowrońska, ale niektóre zawodniczki, jak Małgorzata Niemczyk, Maria Liktoras czy Dorota Świeniewicz już skończyły swoje kariery.
Biorę za telefon, wykręcam numer, a one przyjeżdżają! Mówię Panu teraz: wszystkie przyjadą! Dorotka Świeniewicz jest aktualnie trenerką, a więc jest w gazie. Powiem Maszy Liktoras, żeby potrenowała dwa miesiące i też przyjedzie przygotowana. Poziom takiego meczu naprawdę będzie wysoki. Te zawodniczki mogą to zagwarantować. Dziś wiem tylko tyle, że prawdopodobnie nie wystąpi Natalia Bamber, bo miała niedawno operację i pewnie nie zdąży się wykurować.
Mówi Pan o przekazywaniu pałeczki, ale kto wie, czy taki mecz nie będzie klapsem dla aktualnej drużyny.
Jeżeli moje dziewczyny wygrają, to nowy trener kadry – prawdopodobnie Piotr Makowski – będzie musiał to dobrze spożytkować. „Zobaczcie dziewczyny, że ciężka praca się opłaca. One trenowały mocno, zostały Złotkami i do dziś na tym jadą” (śmiech).
A co z aktualnymi reprezentantkami Polski: Katarzyną Skowrońską i Mariolą Zenik, które występowały także w Pana zespole?
U mnie zagrają! Biorę obie, bez dwóch słów (śmiech). Co więcej, Kasia zagra na środku, jak za dawnych lat.
Z drugiej strony nie obawia się Pan, że powrót Pana drużyny skończy się jak powrót Andrzeja Gołoty?
Nokautem? Jeżeli tak by było to… wielki powód do radości. Oznaczałoby to, że mamy wspaniałe następczyni złotych drużyn z 2003 i 2005 roku. Nie byłoby żadnego wstydu. Poza tym poziom walki Gołoty z Saletą był we wspaniałym tempie.
Na kogo Pan stawiał?
Na Saletę, bo to większy cwaniak. Wyrachowany, sprytny. A Andrzej to ciepłe kluchy, chociaż kiedyś dobry bokser. Zobaczymy, jak będzie podczas naszego meczu.
Pana trenerskim rywalem będzie prawdopodobnie Piotr Makowski, który szykuje się do objęcia reprezentacji Polski.
Powtarzam bez przerwy, że to ostatni Mohikanin żeńskiej siatkówki. On jest jedyną osobą, która dziś jest żelaznym kandydatem do pracy z kadrą. Robi dobrą robotę w Delekcie Bydgoszcz. A pamięta Pan mistrzostwa Europy w 2009 roku? Matlak przygotował dziewczyny do mistrzostw, ale do medalu poprowadził je Makowski. Zrobił to lepiej, niż zrobiłby to Matlak. Ale oczywiście to sukces ich dwóch. Natomiast dziś Makowski jest gotowy, aby samodzielnie objąć kadrę Polski.
Aktualna drużyna miałaby szansę wygrać z Pana reprezentacją w formie jak za dawnych lat?
Kiedyś były inne czasy. Młoda Mróz wchodziła do mnie do zespołu jako zawodniczka drugoligowa. Skowrońska miała za sobą ledwie jeden sezon w ekstraklasie. Kasy nie było, kluby były pozadłużane. A dziewczyny nie tylko zarobiły parę złotych, ale jeszcze wygrały dwa mistrzostwa Europy. Aktualne zawodniczki mają większe doświadczenie i naprawdę duży potencjał: Bednarek, Okuniewska, Maj. To naprawdę dobre zawodniczki. Ale wie Pan co? Na to pytanie to właściwie odpowiem Panu już po meczu!