Jak donosi prawnik bliskich rodziny, która zginęła na A1 we wrześniu tego roku, ubezpieczyciel odmówił jego klientom wypłaty odszkodowania za tragiczny wypadek. W uzasadnieniu padają słowa o ustaleniach mediów dotyczących Sebastiana M., a na ich podstawie firma nie może wypłacić zadośćuczynienia.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Jak podaje TVN24mecenas Łukasz Kowalski w imieniu bliskich rodziny, która zginęła w kii na A1 16 września tego roku wystąpił do towarzystwa ubezpieczeniowego o wypłatę zadośćuczynienia. Do wniosku załączył wszystko, co mógł ujawnić, czyli między innymi akt postępowania przygotowawczego, który wyklucza sprawstwo kierowcy kii.
We wtorek nadeszła odpowiedź. Ubezpieczyciel odmówił wypłaty zadośćuczynienia. – Uzasadnienie, które otrzymałem, jest nie tylko lakoniczne i mało empatyczne, ale wręcz skandaliczne – powiedział Kowalski w rozmowie z TVN24.
Firma ubezpieczeniowa podkreśliła w odpowiedzi, że "w sprawie wypadków komunikacyjnych obowiązuje 'odpowiedzialność cywilna na zasadzie winy'". Jeśli do takowego zdarzenia dojdzie, naprawienia szkody można zażądać na "zasadach ogólnych".
Dlatego, według ubezpieczyciela, trzeba wykazać winę wskazanego sprawcy zdarzenia, a na ten moment nie jest to możliwe. TVN24 także otrzymał oświadczenie od ubezpieczyciela, w którym zaznacza on, że doniesienia medialne nie mogą być dla niego dowodem.
"Doniesienia medialne teoretycznie wskazujące winnego nie mogą być dla towarzystwa przesłanką do uznania roszczenia" – czytamy w komunikacie. Mecenas Kowalski zapowiedział już odwołanie się od decyzji ubezpieczyciela oraz poinformował, że rozważa skargę do Rzecznika Finansowego.
Sebastian M. broni się przed ekstradycją z Dubaju do Polski
Przypomnijmy, że pod koniec października media mówiły o tym, że Sebastian M. broni się przed ekstradycją do kraju i "nie wyraził na nią zgody". Według ustaleń dziennikarzy "Rzeczpospolitej" miał podać trzy powody.
Pierwszym z nich mają być negatywne nastroje społeczne w Polsce po tragicznym wypadku, do jakiego doszło w połowie września. Jak podaje dziennik, Sebastian M. uważa, że spłynęła na niego fala hejtu, a wiele osób wyraża chęć zemsty, żąda dla niego kary śmierci lub dożywocia za morderstwo trzech osób i są oczekiwania zmiany kwalifikacji czynu na zabójstwo.
Kolejnym argumentem ma być "osobiste zaangażowanie prokuratora generalnego w sprawę", o czym mają świadczyć "liczne konferencje prasowe" z udziałem Ziobry, które "odbywały się na ostatniej prostej kampanii wyborczej", a tuż po wyborach zanikły. Po trzecie 32-latek twierdzi, że "na skutek zmian, jakie nastąpiły w ostatnich latach w Polsce w wymiarze sprawiedliwości, doszło do podporządkowania sądów czynnikowi politycznemu".
"Każdy z powodów odmówienia zgody na ekstradycję wymaga zbadania, a ze strony podejrzanego – uprawdopodobnienia" – informowała "Rzeczpospolita".
Tragedia na A1
Przypomnijmy, do wypadku na A1, w którym zginęła trzyosobowa rodzina, doszło 16 września. Na wysokości Sierosławia w województwie łódzkim rozpędzone bmw z impetem uderzyło w kię, która wpadła w bariery ochronne i stanęła w płomieniach. Martyna, Patryk i ich 5-letni syn Oliwier nie mieli szans na przeżycie.
Kierowca bmw, 32-letni Sebastian M., na początku śledztwa uzyskał status świadka. Później prokuratura przedstawiła mu zarzuty spowodowania wypadku (M. był już wtedy za granicą). Wydano za nim także list gończy, a kilkadziesiąt godzin później zatrzymano go w Dubaju.