
John Cleese jest członkiem legendarnej trupy Monty Pythona, ale ma na koncie też role w filmach. Jeden z nich był na tyle zabawny, że miał doprowadzić do śmierci widza. Ponoć obejrzał "Rybkę zwaną Wandą" i zaczął się tak śmiać, że dostał zawału serca... i umarł.
"Rybka zwaną Wandą" to brytyjsko-amerykańska komedia z 1988 roku. John Cleese nakręcił ją wspólnie z Charlesem Crichtonem, a także był autorem scenariusza i grał jedną z głównych ról. Oprócz niego na ekranie mogliśmy podziwiać Kevina Kleine'a (za tę kreację dostał Oscara), Jamie Lee Curtis, a także innego komika znanego z Monty Pythona – Michaela Palina.
Wcielają się w pełną sprzeczności grupę, która wykrada diamenty. Skok był udany, ale problemy zaczynają się później, gdy trzeba podzielić się łupem. Okazuje się, że jedni chcą okraść drugich, co prowadzi do wielu absurdalnych i zabawnych sytuacji.
Komedia stała jest lekko zapomniana (można ją sobie odświeżyć np. na Prime Video), według niektórych źle się zestarzała (kontrowersje po latach wywołały m.in. slapstickowe sceny z zabijaniem psów czy śmianie się z osób jąkających się), ale znów jest o niej głośno.
John Cleese przyznał się, że "zabił człowieka". "Wynieśli go martwego, miał zawał serca"
84-letni dziś John Cleese niedawno wystartował z nowym talk-show "The Dinosaur Hour" (pl. "Godzina dinozaura"), w którym rozmawia z różnymi gwiazdami. W odcinku, w którym gościem był Rob Schneider ("Boski żigolo"), postanowił pochwalić się pewnym osiągnięciem.
– Mówiłem ci, że zabiliśmy człowieka? – wypalił Cleese. Możliwe, że wyznanie wynikało z przedawnienia sprawy: wszak od premiery "Rybki zwanej Wandą" minęło 35 lat lub po prostu trudno teraz cokolwiek komukolwiek udowodnić. I kontynuował opowieść:
John Cleese
Cleese powiedział o tym Kline'owi, a ten dopytał: "A na której dokładnie scenie?". Obaj panowie w studiu wybuchnęli śmiechem. Oczywiście trzeba wziąć poprawkę na to, że komicy lubią ubarwiać swoje historie, ale frazes "umrzeć ze śmiechu" też się przecież skądś wziął.
Większość widzów jednak przeżyła jego żarty i była mu za nie wdzięczna.
– Jakieś dziesięć lat temu zdałem sobie sprawę, że rozbawianie ludzi to coś więcej niż tylko rozśmieszanie ich. Kiedy jesteś na Comic Conie (konwent dla fanów – red.) lub czymś w tym rodzaju, a ludzie podchodzą i mówią: "Dziękuję za rozśmieszanie mnie przez te wszystkie lata", to pojawia ci się łezka w oku. Kobiety mówią co innego, mówią, że "Dziękuję za pomoc w ukształtowaniu mojego poczucia humoru" – powiedział.
Cleese przyznał, że to "kochane i piękne". – Niektórzy mówią, że dziękują za pomoc w przetrwaniu trudnych momentów. I nagle zdajesz sobie sprawę, że jeśli ludzie się śmieją, to pomaga, a nie tylko dostarcza rozrywkę – stwierdził.
Zacytował też Toma Stopparda (Oscar za scenariusz dla "Zakochanego Szekspira"), który powiedział, że "śmiech najbardziej skraca dystans pomiędzy dwojgiem ludzi" (org. "The shortest distance between two people is a laugh"). – I ma rację – podsumował komik.
Zobacz także
