Danuta Szaflarska odbierze na gali Polskich Nagród Filmowych Orły statuetkę za osiągnięcia życia. To pierwsza kobieta uhonorowana taką nagrodą. Aktorka jest jedną z największych gwiazd polskiego kina, która swoją karierę rozpoczynała w czasach II wojny światowej. Na koncie ma role w takich filmach jak "Zakazane piosenki" czy "Skarb". Ostatnio zagrała w filmie "Pokłosie" Władysława Pasikowskiego.
Zaczęło się od szkolnego pacierza. Odmawianą przez 9-letnią Danusię modlitwę "Ojcze nasz" usłyszał szkolny nauczyciel, który prowadził kółko teatralne. "Jutro do teatru pójdziesz" - usłyszała dziewczynka. Tak młoda Szaflarska zaczęła grać. Po premierze przedstawienia "Horsztyński" podszedł do niej dziennikarz i zapytał o imię. "Tak jak czekoladka" - usłyszał w odpowiedzi. Ta sama formułka pojawiła się później w recenzji przy zdaniu dotyczącym występu młodej aktorki.
"Co mam zrobić z oczami?"
Nastoletnia Szaflarska chciała zostać lekarką, jednak studia medyczne były dla młodej dziewczyny zbyt kosztowne. Zdała więc do krakowskiej Wyższej Szkoły Handlowej, ale w trakcie semestru zachorowała poważnie na tyfus. Po przerwie na uczelni zdecydowała się spróbować swoich sił na egzaminach do szkoły teatralnej. Wybrała uczelnię w Warszawie. Zupełnie nieprzygotowana stanęła przed komisją egzaminacyjną, w której zasiadały takie legendy polskiego teatru jak Leon Schiller czy Aleksander Zelwerowicz. - Pamiętam, że płynnie zdołałam odpowiedzieć tylko na pytanie, na co chorowałam i zadeklamować urywek o śmierci Janka Muzykanta, po czym zaczęła się absolutna kompromitacja... - wspominała po latach aktorka. Zelwerowicz jednak wyczuł drzemiący w niej wielki talent. Po kompromitującym występie przed komisją wyrzucił ją za drzwi. Później jednak poprosił o przeczytanie podręcznika "Pięćdziesiąt lat teatru" Michała Orlicza i przyjście na egzamin poprawkowy. Wróciła i została przyjęta.
W szkole aktorskiej pokazała, że oprócz talentu ma też spory temperament. - Po zdanym egzaminie na II rok przeczytałam adnotację Zelwerowicza: "Szaflarska - za małe oczy". Poirytowało mnie to zastrzeżenie. Poszłam do dyrektora Zelwerowicza mówiąc: "Co mam zrobić z oczami - powycinać, żeby były większe?" - wspominała gwiazda na łamach "Dziennika Teatralnego".
Gwiazda i bohaterka Powstania
Zadebiutowała już po wybuchu II wojny światowej. 14 września 1939 roku wystąpiła na deskach wileńskiego Teatru na Pohulance. Występowała tam u boku takich gwiazd jak Hanka Bielicka czy Jerzy Duszyński. Tam dotarła do niej wiadomość o śmierci ukochanego brata, który walczył w kampanii wrześniowej. - Gdy zeszłam ze sceny, gdzie rozśmieszałam ludzi, waliłam głową o ścianę z rozpaczy...- wspomina po latach.
Szaflarska wraz z mężem przeniosła się do Warszawy i urodziła tam córkę.
W czasie Powstania Warszawskiego służyła jako łączniczka. Wiele razy cudem udało się jej uniknąć śmierci. Esesman, który zatrzymał ją na warszawskiej ulicy, puścił ją wolno, po tym jak na niego nawrzeszczała. Szaflarska uciekła też z łapanki, ominęła ją kula snajpera, a swoją rodzinę ocaliła przed wybuchem bomby.
Do aktorstwa wróciła zaraz po wojnie. Początkowo występowała w krakowskim Teatrze Starym. Tam zauważył ją reżyser Leonard Buczkowski, który zaangażował młodą aktorkę do filmu "Zakazane piosenki". Rola Haliny dała jej wielką popularność, a wraz z występującym u jej boku Jerzym Duszyńskim tworzyli pierwszą parę amantów powojennego polskiego kina. Widzowie tak mocno oszaleli na punkcie duetu aktorów, że przez wiele lat uważano ich za parę także w życiu prywatnym. Popularność Szaflarskiej potwierdziła jej kolejna rola Krysi Różyckiej w równie głośnym przeboju kinowym "Skarb".
Gwiazda nie pasowała jednak do socrealistycznych realiów. Jej szlachetna uroda nie predysponowała jej do ról robotnic i budowniczyń socjalizmu. W 1949 roku dołączyła do zespołu Erwina Axera. Występowała na deskach Teatrów Współczesnego, Narodowego oraz Dramatycznego. Do historii teatru przeszły jej role Podstoliny w "Zemście", Ruth w Niemcach, Kasi w "Poskromieniu złośnicy" i Aszantki w "Aszantce". - Każda jej rola błyszczy jak kryształ. Praca z nią należy do największych przyjemności reżysera. Ona jest tym kamertonem, który pozwala oceniać czystość gry całej orkiestry - tak o swojej aktorce mówił sam wielki Erwin Axer.
Dama, która lubi grać wiedźmy
Dorobek Szaflarskiej to też cała gama znakomitych ról filmowych. Do kina powróciła w 1982 roku rolą w "Dolinie Issy" Tadeusza Konwickiego. Za swoje kreacje filmowe zdobywała kolejne nagrody. Jury festiwalu filmowego w Gdyni nagrodziło jej role drugoplanowe w filmach "Diabły, diabły" Doroty Kędzierzawskiej oraz "Pożegnanie z Marią" Filipa Zylbera. W 2007 roku rola w fllmie "Pora umierać" przyniosła jej nagrodę dla najlepszej aktorki pierwszoplanowej. - Najbardziej lubię grać stare wiedźmy. U Kędzierzawskiej byłam wiedźmą w filmie "Diabły, diabły" i jędzą w "Nic". A jak umrę, będę latać - powiedziała w dzień swoich 95. urodzin. W jedną z takich wiedźm wcieliła się w filmie "Pokłosie" Władysława Pasikowskiego. Szaflarska w ogromnie poruszający sposób zagrała kobietę, która żyła na skraju swojej społeczności. W czasie wojny była świadkiem mordu na żydowskich mieszkańcach jej wsi. To ona stała się strażniczką pamięci o tamtych wydarzeniach i to przez tę wstrząsającą wiedzę zepchnięto ją na margines.
Danuta Szaflarska mimo swoich 98 lat nadal jest w doskonałej formie. Zachwyca swoją elegancją, klasą i poczuciem humoru. Jest wciąż czynna zawodowo, a reżyserzy specjalnie dla niej piszą role. Aktorka chętnie żartuje, że jest tak stara jak kino i pamięta jeszcze pokaz filmu "Wjazd pociągu na stację" braci Lumiere. - Cieszę się, właściwie jestem szczęśliwa. Bo jeżeli się kocha zawód i może się go wykonywać, to człowiek jest szczęśliwy – powiedziała po spektaklu "Daily Soup" w Teatrze Narodowym w Warszawie. Redakcja naTemat.pl życzy wielkiej damie polskiego kina następnych stu lat i kolejnych wspaniałych ról w aktorskim dorobku.