
Bitwa o ojca Rydzyka
Ta informacja bardzo mnie niepokoi. Byłoby to oczywiście bardzo dziwne, gdyby wydawca pisma takiego jak "Wprost" otrzymał koncesję na stację społeczno-religijną. To by świadczyło o tym, że jakąś swoją religię lansują… Wiadomo, jakie jest "Wprost" - absolutnie antykatolickie i antychrześcijańskie.
Krzysztof Czabański, dziennikarz "wSieci", napisał z kolei, że do KRRIT wpłynęły dwie oferty od naprawdę "niezależnych od establishmentu III RP grup": jedna TV Trwam w sprawie kanału o tematyce religijnej, druga zaś od grupy kapitałowej związanej ze SKOK-ami w sprawie kanału edukacyjnego. Sugestia jest tutaj jasna: dziennikarze "Do Rzeczy" pracują dla tej grupy, która hołduje establishmentowi.
W podobnym tonie wypowiadał się Joachim Brudziński, poseł PiS. Na pytanie Moniki Olejnik, czy "rozumie starania Pawła Lisickiego o kanał społeczno-religijny", odpowiedział, że nie zdziwi się, jeżeli za chwilę o ten kanał wnioskował będzie Urban albo Kotliński. "Jest prowadzona gra, że różne osoby, różni wydawcy próbują zrobić wszystko, aby uniemożliwić wejście we współpracę z urzędnikami państwowymi" – stwierdził.
Nie chciałbym też odpłacać pięknym za nadobne, emocjonując zatroskanych losem prawicowych mediów czytelników informacją, że wydawca tygodnika "W Sieci" wnioskiem koncesyjnym o ogólnodostępny kanał telewizyjny, którego nie jest i długo jeszcze nie będzie w stanie stworzyć, poważnie szkodzi mocno już zaawansowanemu projektowi prawicowej, ale niepartyjnej telewizji "Republika". CZYTAJ WIĘCEJ
Linia obrony "Do Rzeczy" przed zarzutami "wSieci" była zaś następująca: wydawcą tygodnika Lisickiego nie jest sama Platforma Mediowa Point Group, a Orle Pióro, spółka, w której PMPG jest co prawda większościowym udziałowcem, ale, jak pisze Ziemkiewicz, "wszystkie decyzje dotyczące spółki i pisma wymagają akceptacji udziałowców mniejszościowych, którymi są dziennikarze tygodnika".
Jeśli dochodzi do rywalizacji na rynku tygodników, to naturalną konsekwencją jest rywalizacja o czytelnika, o to, kto jest bardziej "niepokorny". Do tej pory to było robione delikatnie, trochę po angielsku.
W rzeczywistości, co przyznają współpracownicy dziennikarzy, wojenka trwała od dawna. Jak mówił cytowany przez "Politykę" Maciej Łętowski, były wicenaczelny "Życia", do niedawna członek zarządu wydawcy "Rzeczpospolitej" i "Uważam Rze, Karnowscy zawiązali jedynie sojusz taktyczny z grupą Lisickiego, która jest starsza i ma inne korzenie. "Lisicki wyciągnął rękę do nich po upadku "Dziennika". Ale Karnowscy cały czas mieli ambicję, by zbudować coś własnego. Dynamika jest taka, że to Karnowscy staną się twórcami prawicowych mediów" – przekonywał.