Pod pretekstem poprawy bezpieczeństwa postawiono na słupach żółtych przedstawicieli prawa, a na drogi wypuszczono psy tropiące. Już działają i to lepiej niż się spodziewano. Nie nadążają wymierzać kar. Nakazy, zakazy i kary. Czy ktoś jeszcze pamięta metodę kija i marchewki?
Metoda kija i marchewki – tak w uproszczeniu - polega na ustaleniu norm i ograniczeń, za których przestrzeganie przyznaje się nagrody. Umyślnie nie piszę tu o nieprzestrzeganiu i karaniu, bo skłaniam się ku marchewce. Państwo w odniesieniu do Prawa o Ruchu Drogowym przewidziało kary, a za przestrzeganie zasad nagrodę w postaci braku kar.
Aby pokazać większego kija, Główny Inspektorat Transportu Drogowego wysyła na drogi dwie grupy funkcjonariuszy. Jedni to żółte, metalowe, jednookie wielkoludy stojące na poboczu i pstrykające zdjęcia nadjeżdżającym samochodom. To funkcjonariusze i sędziowie w jednym – pamiętacie film „Sędzia Dred”? Robią zdjęcie, wysyłają je do centrali, gdzie przestępca zostaje rozpoznany po ubraniu i na miejscu wymierzają karę. Bez procesu, bez udowadniania winy.
Drudzy to gończe psy tropiące na drogach tzw. piratów. Jednak wcale nie chodzi o rzeczywistych piratów, bo gdyby takich szukały, po złapaniu powinny przynajmniej pogryźć aby dać nauczkę. Tymczasem one robią to samo, co żółte ludziki. Pstrykają fotki i wysyłają je do niewidzialnego sędziego, wymierzającego sprawiedliwość. A osądzony?
Osądzony otwiera skrzynkę pocztową, a w niej znajduje list zawierający informację, że został ukarany za czyn, którego pewnie nie pamięta, nie wie czy to faktycznie miało miejsce, ale jakby nie chciał pełnego wymiaru kary i problemów, musi zapłacić. Pełnym wymiarem kary są punkty karne plus mandat. Jednak Inspektorom wcale na tym nie zależy – wystarczy kasa. Żadnych dowodów, czysta sprawa. Nie musi się przyznawać. Płaci, zapomina, umywa ręce. Coś mi to przypomina. Tak chyba wygląda haracz – płacisz, masz spokój. Tak wygląda łapówka – zamykasz oczy, płacisz i nic nie pamiętasz. Jawnie mówi się o „zysku z mandatów czy fotoradarów”. Zysku? A to nie miała być nauczka albo kara? Czy tak ma funkcjonować program poprawy bezpieczeństwa? Oj chyba nie tak to powinno wyglądać. Oto misja GITD:
„Naszą misją jest poprawa bezpieczeństwa ruchu drogowego poprzez sprawowanie skutecznego nadzoru nad przestrzeganiem przepisów ruchu drogowego, rejestrację wykroczeń drogowych i ich penalizację. Dzięki użyciu automatycznych urządzeń rejestrujących jesteśmy w stanie realizować nasze zadania w sposób zapewniający maksymalne oddziaływanie prewencyjne.”
Osobiście uważam, że gdyby wszyscy chodzili uśmiechnięci odnotowano by spadek przestępstw o przynajmniej 50%. Gdyby każdy kto dostanie w mordę powiedział, że i tak nie przestanie się uśmiechać, spadek pobić i zabójstw sięgnąłby 70%. Idąc tym tropem, gdyby zamiast kar ITD przyznawało nagrody, liczba wypadków spadła by o 95%.
Mój pomysł polega na zastąpieniu kija marchewką. Należało by przestawić fotoradary w taki sposób, aby pstrykały zdjęcie tylko wtedy, gdy samochód jedzie z dozwolona prędkością. Powstałaby baza zdjęć tzw. dobrych kierowców. Z tej bazy codziennie losowano by jednego lub kilku szczęśliwców, którzy w nagrodę dostają kurs bezpiecznej jazdy w jednej z renomowanych szkół w Polsce. Co tydzień można by losować bardziej zaawansowaną wersję kursu, a co miesiąc wyjazd do jednej z najlepszych szkół europejskich. Raz w roku można wylosować 2-3 samochody.
Aby podnieść stawkę, fotoradary można śmiało zamaskować i wbudować w kosz na śmieci czy znak drogowy. Niech będą wszędzie i zmieniają pozycję co kilka dni. Niech będą w tych miejscach, gdzie kierowcy jeżdżą najszybciej. Nawet można podwoić lub potroić ich liczbę, nie mam nic przeciwko.