Mateusz Grzesiak pomaga mężczyznom, kobietom, parom. W niedzielę odbędzie się jego kurs "13 błędów najczęściej popełnianych przez mężczyzn w relacjach z kobietami". My zaś rozmawiamy nie tylko o tych błędach, ale też o tym na czym budować trwały związek i czemu tylu facetów trafia do "friend zone" - i na zawsze pozostają kumplami. Jak się okazuje, są sobie sami winni.
Rozmawiamy z Mateuszem Grzesiakiem, psychologiem, terapeutą, specjalistą od rozwoju osobistego, który prowadzi kursy i szkolenia dla par i osób indywidualnych. W swoim niedzielnym kursie online zdradzi mężczyznom, jakie 13 błędów popełniają najczęściej w relacjach z kobietami. Prywatnie szczęśliwy mąż i ojciec.
W trakcie swojego kursu mówi pan o 13 błędach, które najczęściej popełniają mężczyźni w relacjach z kobietami. Jaki jest jeden z najczęstszych?
Mateusz Grzesiak: Jest taki prosty schemat: mężczyźni udają kogoś innego, niż naprawdę są. Nie wiedzą, że kobiety kochają nas za to, jakimi jesteśmy, a nie za to, co posiadamy. Mężczyźni tworzą taki obraz, żeby przypodobać się kobiecie, bo myślą, że inaczej ona ich odrzuci. To typowe dla naszej kultury, mocno wizerunkowej. Naoglądaliśmy się filmów i seriali, gdzie mężczyzna jest rycerzem na białym koniu: wrażliwy, czuły, romantyczny, a jednocześnie stanowczy, seksowny, silny. Próbujemy być ideałem, który nie istnieje.
Po takim udawaniu, mężczyźni się zastanawiają: czy ona kocha mnie, czy ten obraz, który stworzyłem. Stresują się: co będzie, jak prawda wyjdzie na jaw? To prowadzi do fatalnych sytuacji, kłótni, nerwów.
Udawanie wynika tylko z tego, że jesteśmy karmieni takimi idealnymi wizjami? Czy ma jakieś realne powody?
W dzisiejszych czasach to duży problem dla mężczyzn, jacy mają być, bo tradycyjny podział ról na damskie i męskie się skończył. Kobiety dzisiaj dobrze zarabiają, same mogą skręcić szafę i robią, co chcą. Mężczyźni nie czują się potrzebni i nie potrafią się przez to odnaleźć w nowej sytuacji. To powoduje z kolei, że nie umiemy już budować długotrwałych relacji. W dużych miastach, wśród osób w wieku około 30 lat, aż 50 proc. z nich to single.
Próby zostania „Panem Idealnym” to najpoważniejszy błąd, jaki panowie popełniają?
Ja nie patrzę na to w ten sposób. Nie wskazuję, który problem jest numerem jeden, który numerem dwa. Pokazuję tylko nieprawidłowe zachowania i wzorce, które notorycznie się powtarzają u mężczyzn.
Przed chwilą stwierdził pan, że udawanie może mieć fatalne skutki. Jakie dokładnie? Może po prostu mężczyźni nie mają świadomości, do czego to prowadzi?
Według statystyk, mężczyźni popełniają samobójstwa po rozstaniach trzy razy częściej, niż kobiety. To też błąd, który wpisuje się w udawanie: mężczyźni ukrywają i tłumią,
niesłusznie, swoje emocje. A to przecież niezdrowe, zarówno dla związku, jak i psychiki. Mnie też uczono, że jak mężczyzna płacze, to jest słabeuszem.
Żyjemy w takim przekonaniu, że mężczyzna jest silny, a kobieta to osoba bardziej emocjonalna, bardziej wrażliwa, krucha. Takie opinie należy włożyć między bajki, bo nie mają nic wspólnego z rzeczywistością. Kiedyś przy okazji badań nad agresją okazało się, że kobiece gangi są bardziej brutalne i mściwe, niż męskie. A my w Polsce wciąż mamy w głowach takie utarte schematy, że mężczyzna ma zarabiać, a kobieta zajmować się ogniskiem domowym.
W innych krajach już jest świadomość społeczna, że to się skończyło. W Szwecji na przykład urlop tacierzyński ma taką samą wartość, co macierzyński. Polacy w ogóle mają nieaktualne poglądy społeczne. Proszę zauważyć, że w sprawach sądowych o opiekę nad dziećmi, sędziny zazwyczaj optują za pozostawieniem dzieci z matką, bo uważają, że tak będzie lepiej. Chociaż mężczyzna może się nimi zajmować tak samo dobrze.
Czyli mężczyźni u nas nie mają świadomości, że kobiety też potrafią być wyrachowane, zimne, kalkulować, okrutnie się mścić?
Nie mają. A nawet jak o tym wiedzą, to udają, że jest inaczej, żeby kobieta pasowała do wspomnianego wcześniej schematu. Tyle, że ten schemat można włożyć między bajki. Kobiety mogą być tak samo wrażliwe, czułe, inteligentne, ale też wyrachowane czy bezwzględne, co mężczyźni.
Aż trudno mi nie zapytać – pan swoje kursy i porady buduje na doświadczeniu zawodowym i naukowym, czy może też na wielu relacjach z kobietami?
Jestem psychologiem i terapeutą, od 10 lat prowadzę spotkania i kursy. Słucham kobiet i mężczyzn. W ich wypowiedziach powtarzają się pewne schematy i wzorce – i to o nich opowiadam. Moje doświadczenia życiowe nie mają z tym wiele wspólnego, a liczenie kobiet jest po prostu nieeleganckie.
Jaki inny błąd przewija się w pana rozmowach równie często, co udawanie kogoś innego?
Jest taka sytuacja – w której mężczyzna czuje się winny, bo jej jest źle. Potocznie mówiąc, dziewczyna ma focha. A jak ma focha, to mężczyzna zaczyna się do tego poczuwać, budzi się u niego poczucie winy. To zniekształca rzeczywistość, bo mężczyzna szuka błędu u siebie, myśli, że to przez niego, a przecież nie da się naprawić błędu, którego się nie popełniło.
Kobiety wiedzą, że na pięści z nami nie wygrają, ale wygrywają emocjonalnie. Wiedzą, że mężczyzna nie poradzi sobie z fochem. Niestety, mężczyźni w takich sytuacjach najczęściej zaczynają dopytywać: dlaczego, od kiedy, co się stało. A przecież kobietom wtedy najczęściej zależy tylko na tym, żeby je przytulić, a nie gadać i szukać przyczyn. Zresztą, one same nie wiedzą, czemu mają focha, po prostu chcą być przytulone i już. Warto zdać sobie sprawę, że czasem w związku lepiej jest, zamiast gadać, właśnie po prostu się przytulić.
Czyli to, czego pan naucza, pana rady, dotyczą nie podrywania – jak z pozoru może się wydawać – tylko budowania trwałych relacji.
Tak. Proszę zauważyć, że w szkołach uczymy się co to są pantofelki i całki, ale potem
przez całe życie nie całkujemy. Za to całe życie mamy relacje z ludźmi. Tylko w szkołach nikt nie uczy, jak je budować, chociaż to jedna z najważniejszych rzeczy w życiu!
Swoją wiedzę i wyobrażenia dotyczące relacji czerpiemy z innych miejsc. Wie pan, ile kobiet sobie wyobraża już na pierwszej randce, że oto siedzi z nią rycerz na białym koniu? Albo w drugą stronę: jest fajny mężczyzna, kobieta chce z nim być, ale boi się, że "utraci niezależność". I kiedy on na przykład proponuje, że zapłaci za nią w restauracji, ona się oburza, że to wpływa na jej niezależność. To przecież absurd – ktoś, kto jest naprawdę niezależny, nie musi o to walczyć. Tym bardziej trudno za niezależność uznać zapłacenie za siebie 50 złotych. Ale wracając – tak, nie uczę jak podrywać, tylko jak budować związki, jak rozwiązywać konflikty.
W dzisiejszych czasach jest z nami naprawdę aż tak źle? Bo mnie osobiście, kiedy pan mówi o tych przykładach, przypominają się zaraz twarze konkretnych znajomych. Ale nadal nie mogę uwierzyć, żebyśmy byli od siebie tak daleko w związkach.
Z młodych ludzi, którzy biorą śluby, aż 33 procent potem bierze rozwód. I liczba ta cały czas rośnie. Właśnie dlatego, że brakuje nam tak zwanej inteligencji relacji, która jest jedną z najważniejszych umiejętności, jakie można posiąść.
Dzisiaj w większości mamy takie Facebook-relacje. To znaczy: dopóki awatar jest okej, to lajkujemy. Jak pojawi się jakiś problem, to szukamy kolejnego awatara. Nowe pokolenia chcą wszystko, związki też, szybko, łatwo i przyjemnie. A tak się po prostu nie da.
I pana rady działają? Ludzie potem przychodzą szczęśliwi i dziękują?
Gdyby to, co sprzedaję, było słabe i nie działało, to moje szkolenia nie utrzymałyby się na rynku. Ludzie po prostu przestali by przychodzić. Oczywiście, zdarza się różnie: raz pary przychodzą i mówią, że dzięki mnie rozwiązały swoje konflikty i teraz ich związek jest jeszcze lepszy. A przychodzą tacy, którzy oświadczają: rozstaliśmy się, ale uświadomiłeś nam, że ta relacja była toksyczna i tak naprawdę oboje udawaliśmy. Daję ludziom wiedzę i świadomość, dzięki którym dochodzi do refleksji, pogłębienia relacji.
Tego dzisiaj bardzo brakuje. Proszę spojrzeć chociażby na wzorce od piłkarzy – każdy z nich jest z modelką. Dlaczego? Bo łączy ich przyjaźń i miłość czy dlatego, że zawierają taki kontrakt – bo lepiej będą się razem sprzedawać w mediach?
Przyjaźń jest niezbędna, żeby stworzyć trwały związek, który nie rozpadnie się z byle powodu?
I znowu, jesteśmy przekonani, że dzisiaj występują takie dwa ekstrema: seks bez zobowiązań i platoniczna przyjaźń damsko-męska…
I istnieje jeszcze tak zwana "friends zone", czyli mężczyzna jest przyjacielem i chociaż bardzo chciałby być kimś więcej, to na zawsze będzie tylko kumplem.
To też wynika z błędu mężczyzny. I znowu jest to udawanie! Taki mężczyzna myśli, że jak będzie miły, ale nie w sensie: kulturalny, tylko usłużny, na każde zawołanie, to kobieta
będzie chciała z nim być. Taki człowiek nie jest przyjacielem, tylko sługą. Przyjaciel powinien mówić szczerze i słuchać. A tutaj działa tylko schemat: będę jakiś, żeby zwrócić na siebie uwagę. Jednak jak już mówiłem, kobiety chcą, by mężczyzna był sobą. Kobieta w takim pseudo-przyjacielu widzi nie dorosłego partnera, z którym można stworzyć związek, tylko kumpla do postawienia drinka.
Wracając do tego, czy przyjaźń jest niezbędna – kiedy z kolei mamy sytuację typu czystej konsumpcji seksualnej to jest to puste spotkanie dwóch ciał. Ile można mówić sobie "dzień dobry, prawy pośladku"? Moim zdaniem więc tak, przyjaźń jest niezbędna do tego, by zbudować trwały związek. Wówczas przeżywanie wszystkiego, również seksu, jest o wiele głębsze. Również otwartość na rozwiązywanie konfliktów jest do tego niezbędna.