Jeden z najbardziej znanych polskich żeglarzy, Mateusz Kusznierewicz, został wydawcą. Do kiosków trafił właśnie pierwszy numer "Magazynu Mateusza Kusznierewicza". Nie ma to być jednak komercyjne wydawnictwo konkurujące na przykład z "Żaglami", ale wydawana raz do roku informacja o działalności sportowca. – Postanowiłem zebrać swoje doświadczenia, obserwacje, inspiracje oraz przedsięwzięcia w jednym miejscu – mówi w wywiadzie dla naTemat.
Dlaczego powstał "Magazyn Mateusza Kusznierewicza"? Z powodu niewielkiej oferty prasy żeglarskiej na polskim rynku? Chęci zdobycia pieniędzy dla swoich inicjatyw społecznych?
Mateusz Kusznierewicz: Jestem człowiekiem, który zajmuje się masą różnych inicjatyw: sportowych, biznesowych i społecznych. Moje życie związałem z żeglarstwem i w tej dziedzinie się specjalizuję. Postanowiłem zebrać swoje doświadczenia, obserwacje, inspiracje oraz przedsięwzięcia w jednym miejscu. Stąd pomysł wydania własnego "Magazynu".
Poza tym zawsze szukam ciekawych, innowacyjnych rozwiązań – nie tylko w projektach, które prowadzę, ale także w sferze komunikacji z ludźmi. Promocja, komunikacja i PR były od zawsze moim oczkiem w głowie.
W dobie internetu ważna jest obecność w sieci, ale zależało mi, by stworzyć coś, co będzie namacalne. W kwestii prasy jestem tradycjonalistą – wychowałem się na drukowanych gazetach i uważam, że magazyny są świetną formą komunikacji. Pobudzają ludzi do myślenia, dobre zdjęcia bywają niezwykle inspirujące.
Do kogo jest skierowany "Magazyn"?
"Magazyn Mateusza Kusznierewicza" to rocznik. Skierowany jest do szerokiego grona osób, których zainteresowania związane są z aktywnym wypoczynkiem, sportem, podróżami. Jest to grupa ludzi których łączy pasja do takich dyscyplin sportu jak żeglarstwo, narty, tenis czy golf.
Treści w "Magazynie" ułożyliśmy w taki sposób i na takim poziomie, żeby były ciekawe i dla wytrawnego żeglarza jak i dla początkującego amatora, dla dorosłego i dla młodzieży. Znajdziecie w nim zarówno artykułu dla tych, którzy już żeglują, jak i dla tych, którzy jeszcze nie spróbowali tego sportu.
Ta pierwsza grupa znajdzie w "Magazynie" ciekawe informacje i wskazówki, które naprowadzą ich na nowinki, by mogli rozwijać swoją pasję. Ale przede wszystkim chcę zachęcić i przyciągnąć do żeglarstwa nowych ludzi. Liczę, że dzieci albo dorośli, kiedy wezmą do ręki to wydawnictwo, chwycą bakcyla i postanowią pojechać na obóz żeglarski czy kupić sobie łódkę i spróbować przygody pod żaglami czy na jachcie motorowym.
A może jakąś rolę w decyzji o stworzeniu "Magazynu" miało jakaś młodzieńcze, niespełnione marzenie w dziennikarstwie?
Ma pan trochę racji, może gdzieś z tyłu głowy taka myśl się pojawiała. Może nie mam silnych skłonności dziennikarskich, choć bardzo was podziwiam za to, co robicie, ale nigdy nie miałem jakichś skrytych marzeń o zajęciu się tym zawodem.
Chociaż z drugiej strony sporo piszę: od kilkunastu lat felietony do miesięcznika "Żagle", prowadzę bloga w naTemat, od jakiegoś czasu publikuję w "Live&Travel", często jestem proszony o napisanie jakiegoś artykułu do innych mediów. Dlatego i zespół, i ja, mieliśmy sporo satysfakcji z tworzenia tego magazynu, szczególnie, kiedy dostaliśmy pierwsze egzemplarze do ręki.
Skąd pomysł na taką akurat formę komunikacji z fanami?
Zastanawiałem się, czy ktoś wydaje taki magazyn. Mamy przecież wielu utalentowanych sportowców, aktorów, przedsiębiorców czy muzyków. Próbowałem sprawdzić, czy ktoś robi coś podobnego i nie znalazłem. Zacząłem się zastanawiać czy powodem tego jest to, że nikt jeszcze nie wpadł na taki pomysł, czy też to, że może będzie to nietrafiony pomysł. Dzisiaj już wiem, że podjęliśmy dobrą decyzję. Z wielu stron dochodzą do nas wiadomości z gratulacjami i pochwały za tę inicjatywę.
Jak wyglądała praca nad "Magazynem"?
Nie było łatwo. Najpierw musieliśmy pozyskać środki od reklamodawców, ponieważ "Magazyn" jest bezpłatny. To kosztowało nas sporo pracy. Kiedy więc podjęliśmy decyzję, że coś takiego robimy i zebraliśmy pieniądze, zabraliśmy się do pracy redakcyjnej. Stworzenie listy tematów, później ich delegowanie do autorów, dalej zebranie materiałów, zdjęć, praw autorskich, konsultacje, rozmowy z grafikiem na temat ich ułożenia – to było spore przedsięwzięcie, ale też wielka satysfakcja.
Zobacz też: Londyn 2012 – Mateusz Kusznierewicz podsumowuje Igrzyska Olimpijskie
Wszystko powstawało na przełomie roku – w grudniu i styczniu – i to był intensywny, trudny okres, ale sądzę, że ten wysiłek się opłacił, bo przyniósł nam dużo radości. Lubię dzielić się swoimi doświadczeniami, dzielić się tym, co robię i poprzez to zachęcać do aktywności. Inspirowanie, zachęcanie do aktywności, znalezienia sobie pasji, popularyzacja żeglarstwa, to coś, co lubię. To moja misja życiowa.
Po Igrzyskach w Londynie zakończył pan karierę olimpijską. Kim więc dziś jest Mateusz Kusznierewicz? Nadal głównie sportowcem, czy już bardziej biznesmenem, społecznikiem czy trenerem?
Chcę być jak najbliżej sportu – w końcu to było moje życie, temu poświęcałem się przez ostatnie ponad dwadzieścia lat. Jednak teraz po zakończeniu kariery olimpijskiej chciałbym nieco odpocząć od regatowego pływania. Wrócę do żeglowania, ale tym razem już na dużych jachtach.
Dzisiaj gros swojego czasu poświęcam na przedsięwzięcia społeczne i biznesowe i chyba nie jestem w stanie stwierdzić, czemu poświęcam się bardziej. Myślę, że czas dzielę po połowie. Te wszystkie inicjatywy, które realizuję wypełniają mi cały dzień. Na okładce "Magazynu" wypunktowałem trzy sfery działalności: sport, biznes i działalność społeczna. Żadna z nich nie dominuje, bo one się często łączą i przenikają.
"Magazyn" to próba zachęcenia innych powszechnie znanych w Polsce żeglarzy do działalności społecznej czy popularyzującej ten sport?
Jestem jak najbardziej za tym, by jak najwięcej osób, które mają możliwości – cieszą się rozpoznawalnością, mają wpływ na społeczeństwo czy środowisko lokalne – inicjowało działalność podobną do tej, którą ja prowadzę. Myślę, że naszą misją jest prowadzenie działań społecznych na skalę czy to dzielnicy, czy województwa, czy całego kraju.
Czytaj też: Sprawa Honoru – Kusznierewicz o prestiżowych regatach Vendee Globe
Takie inicjatywy jak mój "Magazyn" mogą być przykładem co dobrego można zrobić w celu pobudzenia społeczeństwa do sportu, aktywnego spędzania wolnego czasu, podróży czy posiadania pasji.
Gdzie będzie można dostać "Magazyn Mateusza Kusznierewicza"?
Przede wszystkim jako dodatek do marcowego wydania miesięcznika "Żagle" – razem z nim do czytelników trafi 18 tysięcy egzemplarzy. Będzie również dostępny na targach sportów wodnych Wiatr i Woda w Warszawie.
Pozostałe 17 tysięcy egzemplarzy będzie dystrybuowane przez okrągły rok w wielu hotelach na terenie całej Polski, w salonach Mercedesa, z którym współpracuję od lat. "Magazyn" dostanie także każde dziecko, które zapisze się na obóz żeglarski w Akademii Kusznierewicza. Rozdamy go również wszystkim uczestnikom moich szkoleń i wykładów motywacyjnych. Trafi do uczestników Programu Edukacji Morskiej i zlotu żaglowców Baltic Sail w Gdańsku. Generalnie będę wykorzystywał każdą nadarzającą się okazję, by ten magazyn rozprowadzać.