Do pomysłu tego, jak go zbudować nowy rząd, przyznał się na głos Jarosław Kaczyński. To sprawiło, że nikt oficjalnie złego słowa na gabinet nie powie. Nieoficjalnie komentarzy ma być jednak mnóstwo, co oznacza, że kpina z planu Morawieckiego w siłę rośnie nie tylko w sieci, ale też w partyjnym mateczniku.
Reklama.
Reklama.
Nikt głośno tego nie powie, ale prawdę znają wszyscy – rząd Morawieckiego powstał z łapanki, o czym świadczy chociażby deklaracja Mariusza Błaszczaka. Ta padła na dwa dni przed zaprzysiężeniem, kiedy to Błaszczak mówił, że nie będzie współtworzył gabinetu. Wszyscy się zdziwili, kiedy w poniedziałek okazało się, że jednak pozostanie na dawnym stanowisku.
Ta sytuacja, podobnie jak powołanie na ministra kultury aktorki Dominiki Chorosińskiej, wywołała lawinę kpiny w sieci. Jak się okazuje, drwią jednak nie tylko w internecie, ale także w samym PiS, o czym donosi gazeta.pl.
Portal podaje, że nastroje mają być podzielone. Z jednej strony działacze partii mają doceniać to, że "szefostwo trzyma stery władzy w rękach najdłużej, jak się tylko da", ale jednocześnie mają mówić o "parodii większej, niż można się było spodziewać".
Kto zasiada w nowym rządzie? Niewiele znanych nazwisk
Największym problemem nowego rządu miało być to, że nikt nie chciał w nim zasiadać. Tajemnicą poliszynela jest bowiem, że rząd nie uzyska poparcia Sejmu, czego kolejnym krokiem będzie przejęcie władzy przez opozycję. Ta sytuacja prowadzi do wniosku, że przyjęcie ministerialnych posad jest swoistym teatrem, choć są tacy, którzy nazywają to bardziej dosadnie.
– Karykatura rządu po łapance na ministrów. PiS się zaorało – miał powiedzieć gazecie.pl jeden z polityków "załamując ręce".
W związku ze świadomością porażki dziwić ma postawa wspomnianego już Mariusza Błaszczak. Rozmówca gazety.pl wyjaśnia jednak, jak było w tym przypadku.
– Kaczyński się o to do niego zwrócił, a "Mariusz pójdzie zawsze tam, gdzie go prezes wyśle", mając przy tym nadzieję, że sam prezesem zostanie. Ostatecznie więc Błaszczak autoryzuje ten projekt swoją obecnością – miał powiedzieć portalowi anonimowy polityk.
Błaszczak jest zresztą wyjątkiem, bo jako jedyny dotychczasowy minister został na tym stanowisku. Pozycje zmienili obecni wcześniej w rządzie, ale na innych stanowiskach lub szczeblach Paweł Szefernaker, Marlena Maląg i Krzysztof Szczucki. Mieli oni udowodnić tym swoją lojalność wobec prezesa.
To właśnie osoba prezesa ma być powodem tego, czemu nikt w PiS nie krytykuje oficjalnie grandy pt. rząd bez szans na wotum zaufania. Jarosław Kaczyński osobiście podpisał się pod "eksperymentalną ideą", która miała polegać na tym, by nie formułować rządu ze znanych twarzy Prawa i Sprawiedliwości.
Oficjalnie wiadomo jednak, że Mateusz Morawiecki wysyłał propozycję tworzenia gabinetu do politycznych oponentów, w tym Trzeciej Drogi i Konfederacji. Nikt jednak nie odpowiadał pozytywnie na jego zaproszenia.
Morawiecki deklarował zresztą również, że rozmawia z różnymi politykami opozycji, co dosadnie skomentował marszałek Szymon Hołownia:
– Nie znam nazwisk tych posłów, z którymi premier Morawiecki mówi, że rozmawia. Idę o zakład, że on też ich nie zna. Jeżeli ktoś przychodzi i mówi, że rozmawia z osobami, które nie wiedzą, że rozmawiały z tą daną osobą, to jest fenomen, który wymyka się nawet jakimś kryteriom politycznego kabaretu – powiedział.
– Nikt z nim nie rozmawia. Prawda jest boleśnie prosta: nikt z nim nie rozmawia. To się dzieje w głowie Mateusza Morawieckiego. W jego snach, marzeniach. Ale ten świat nie istnieje. Nie ma go. Musimy się pogodzić, że przez dwa tygodnie ktoś, kto rozmawia z ludźmi, którzy nie istnieją, będzie premierem – odparł.
Exposé premiera zaplanowano na 11 grudnia. Datę potwierdził rzecznik rządu Piotr Müller. Później, gdy nowy rząd nie otrzyma wotum zaufania, opozycja będzie miała już prostą drogę do tego, by objąć władzę w Polsce.