90 proc. mężczyzn i 80 proc. kobiet – zakłada się, że właśnie tyle z nas zaspokaja się poprzez masturbację. Masturbację, która rozładowuje napięcie, ale pozwala też dbać o dobrostan psychiczny. Pozwala poznać swoje ciało oraz swoje potrzeby.
Jeśli jest to uzupełnienie życia seksualnego, jeśli je wspiera – wspaniale. Gorzej, gdy jest to jedyny sposób na osiągnięcie satysfakcji i rozkoszy...
Nie, masturbacja nie szkodzi. Nie prowadzi do ślepoty, chorób psychicznych lub bezpłodności, choć przed wiekami, a można się pokusić o stwierdzenie, że i przed laty, tak właśnie sądzono i tym właśnie straszono. Oczywiście nie zapominając o głównym powodzie, który sprawiał, że masturbacja była nie do zaakceptowania – o grzechu.
Dziś takie argumenty większość z nas mogłyby rozbawić. Tym bardziej że eksperci podkreślą rolę, jaką "samomiłość" pełni w naszym życiu.
– Masturbacja sama w sobie nie jest szkodliwa i postrzega się ją raczej jako naturalną część zdrowego życia seksualnego zarówno singli jak i osób w parach – zaznacza psycholożka, psychoterapeutka i seksuolożka Katarzyna Kucewicz.
– Masturbacja może jednak stać się problematyczna, jeśli zastępuje intymność lub aktywność seksualną z partnerem, szczególnie jeśli druga osoba czuje się przez to zaniedbywana, przezroczysta i ignorowana – dodaje rozmówczyni naTemat.
Katarzyna Kucewicz podkreśla, że częsta masturbacja, czyli taka, która zakłóca codzienne życie lub relacje, jest zachowaniem wymagającym obserwacji i zastanowienia, dlatego warto porozmawiać o niej z seksuologiem.
– Dokładnie o tym, dlaczego stała się albo od lat jest głównym źródłem satysfakcji? Czy chodzi o specyficzne techniki, które dają zadowolenie? Czy jednak o problemy komunikacyjne oddalające partnerów od siebie? – zaznacza ekspertka.
W jej opinii otwarta i uczciwa rozmowa z partnerem o swoich potrzebach i oczekiwaniach seksualnych (które mogą się zmieniać z czasem), jest w stanie przywrócić dawną intymność.
– Nierzadko sprawia, że kochankowie wracają do bliskości i eksplorują na powrót swą intymność, i wtedy przestają ją zastępować masturbacją. Bywa też, że eksperymentowanie z innymi niż dotychczas formami stymulacji pomaga w odkrywaniu nowych źródeł satysfakcji – wyjaśnia.
Katarzyna Kucewicz: – Ale nie zawsze tak jest. Czasami osoba zamyka się na pracę nad intymnością w związku, woli pozostać w masturbacji niż wracać do intymności, próbować. Dzieje się to na przykład wtedy, kiedy doświadczyło się wielu odrzuceń. Wówczas osoba może wybrać masturbację jako jedyne źródło satysfakcji, chroniąc w ten sposób swoją samoocenę przed ponownym narażeniem się na odrzucenie.
Ze specjalistą warto skontaktować się także, jeśli czujesz – mowa tu o kobietach – że jedynie wykorzystując prysznic, jesteś w stanie osiągnąć satysfakcję seksualną.
"Zespół Havelocka-Ellisa to sytuacja, w której osoba z cipką (najczęściej) 'wytrenowała' się w osiąganiu orgazmu w wyniku stymulacji obszaru genitalnego strumieniem wody. O zespole możemy mówić TYLKO gdy osoba doświadcza trudności lub wręcz niemożności osiągnięcia orgazmu w inny sposób" – wyjaśniała na swoim profilu na Instagramie psycholożka, seksuolożka Olga Woźna.
Masturbacja nie będzie również działała na korzyść osoby, która tylko w ten sposób potrafi dbać o swoje emocje. Gdy nie umie regulować ich inaczej. W przypadku złości, smutku, napięcia zawsze widzi jedno rozwiązanie, ukojenie.
Nie należy panikować, jeśli czasem – powtarzam czasem – zdarzy się nam zrelaksować właśnie w ten sposób. W tym nie ma nic złego, bo gorąca kąpiel, autoerotyzm, pozwalają się odprężyć i... łatwiej zasnąć.
Kiedy jeszcze masturbacja może zaszkodzić? Wtedy, kiedy wykorzystuje się do niej, by wzmocnić doznania – np. prądu elektrycznego, gumek do zaciskania nasady członka. Tu mówimy już o narażeniu zdrowia.
Czytaj także: