– Ja nie mam konta na Tinderze. Przez moment pomyślałem: założę, żeby zgłosić tego, kto się za mnie podszywa. Ale później mówię: Nie, to jest niedobre. Niezręcznie się poczułem, żeby kogoś tam szukać – śmieje się ks. Adrian Chojnicki, znany na TikToku jako Padre Adriano, który niedawno padł ofiarą oszustwa. Swoje zdjęcia zobaczył na portalach randkowych, ale były też streamy z wykorzystaniem jego wizerunku. – Im bardziej słuchałem, o czym ta osoba mówiła, tym większe łapało mnie obrzydzenie – mówi naTemat. Sprawę zgłosił na policję. Opowiada nam, co dzieje się z nią dalej. I dlaczego nie odpuszcza.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Ks. Adrian Chojnicki z Rybnika sam poinformował o oszustwie. Kilka dni temu zamieścił na Facebooku wpis, w którym poinformował, że jego zdjęcia dotarły do miejsc, których by się nie spodziewał.
"Gdyby jeszcze były użyte w dobrych celach, to nie ma sprawy, ale zdjęcia księdza na portalach randkowych typu: Tinder/Badoo wzbudzają co najmniej konsternację. No i niestety propozycje o charakterze seksualnym, prośba o wysyłanie nagich zdjęć, a przy tym uzyskiwanie pieniędzy na streamie – słabo. Jeżeli ktoś w ten sposób postępuje to jego wybór, którego nie pochwalam, ale po co do tego używać moich zdjęć?" – pytał.
Musiał przeżyć niemały szok. Na zdjęciach widnieje jako Michał 23. "Szukam niewiasty, którą będę mógł rozgrzeszyć" – brzmi podpis pod jednym z nich.
– Poczułem żenadę, niesprawiedliwość, niesmak. Mówię: Co to w ogóle jest? Konto było na Tinderze, na Badoo. Widziałem też jakieś na Instagramie. Były oferty, był jakiś nr telefonu, dostałem potem screen niemoralnych propozycji. Był także stream na Twitchu. Im bardziej go słuchałem, tym większe łapało mnie obrzydzenie. Mówię: Tak nie może być. Trzeba się bronić – opowiada naTemat ks. Adrian.
"Rzuca różne podteksty, to gorszące"
Sprawę 29 listopada zgłosił na policję. Nie działał emocjonalnie, najpierw konsultował ją ze znajomymi policjantami. Jak sytuacja wygląda dziś?
– Zostałem poproszony o materiał dowodowy i zobowiązałem się, że go doniosę. Nie wynika to z mojej zawziętości, tylko z poczucia odpowiedzialności. Bo coś się dzieje, ktoś wykorzystuje mój wizerunek, tym bardziej w bardzo niskich celach. Potrzebowałem tylko czasu, żeby zebrać materiał dowodowy. Już jest zebrany, muszę go teraz dostarczyć policji. Jestem w trakcie kontaktowania się z policjantem, który prowadzi sprawę. I zobaczymy, co dalej – mówi ks. Adrian Chojnicki.
Materiałem są streamy osoby, która się podszywała. – Zostały pocięte na mniejsze fragmenty. Nie przeze mnie, nie zrobiłem tego sam. Inne osoby bardzo mi pomogły i się tym zajęły. Doświadczyłem bardzo dużej pomocy i troski ze strony ludzi, którzy pisali do mnie zaniepokojeni tą sytuacją i oferowali pomoc – mówi.
Czy sam w całości oglądał te streamy?
– Nie ma takiej opcji. Szkoda mi na to czasu. Jeden stream trwa siedem godzin, drugi też tyle. Mam osobę, która to wszystko obejrzała i pocięła najbardziej pikantne fragmenty, dostarczyła je do mnie, a ja dostarczę je na policję. To mocniejsze fragmenty, gdzie widać podszywanie się. Uderzenie w dobre imię, w Kościół, w księży. Najgorsze jest to, że niektórzy myśleli, że to jest prawdziwy ksiądz. A on rzuca różne podteksty. I jest to gorszące – mówi.
"W pewnym momencie randkuje w koloratce"
Co to za streamy i jak pojawia się w nich ksiądz?
– Użył mojego wizerunku, ale wyświetlało się jego zdjęcie. W niektórych momentach zdjęcia były delikatnie przerobione. Podejrzewam, że użył tzw. "deepfake". Ściągnął moje zdjęcia i do mojego ciała włożył swoją twarz. Ale ewidentnie widać, że są to moje zdjęcia – opowiada ks. Adrian.
– W pewnym momencie randkuje, siedząc w koloratce, udając duchownego. Opowiada, jak podrywał. To wszystko jest bardzo niskich lotów. Bardzo słabiutkie. Są podteksty seksualne. Osoba niewierząca, która ma kulturę osobistą, nie robiłaby takich rzeczy, żeby nie urażać uczuć religijnych innych osób. Naprawdę budzi to obrzydzenie. Zatrważające dla mnie jest takie ogłupienie społeczeństwa, które płaci mu za to pieniądze. Jeden przelew wynosił 385 zł – mówi.
Dodaje jeszcze, że w ogóle ten świat trochę go zatrważa. Że to wszystko jest takie proste: Ktoś bajeruje jakąś dziewczynę i ona ulega. To chyba pokazuje niedowartościowanie człowieka. Bo gdyby człowiek miał poczucie własnej wartości, tożsamości i godności to by szybko odpuścił rozmowę z taką osobą. Dziś wszystko potrzebuje nabrać kręgosłupa moralnego.
Czy ktoś mógł zrobić mu żart? Celowo użył jego zdjęcia?
Duchowny nie ma pojęcia, kto to. Nie zna człowieka. Podejrzewa, że mógł to być przypadek. – Osobiście go nie znam i raczej mu nie podpadłem. Potrzebował wizerunku jakiegokolwiek księdza, ale niestety trafił na mnie. Jestem rozpoznawalny w internecie, dlatego dostałem falę wiadomości od internautów, że ktoś się podszywa. Gdyby to był ksiądz nieznany, to nikt by się nie zorientował, że jego wizerunek jest wykorzystany – uważa.
Mówi, że nie czuje do niego złości, nie chce go też oceniać. Zaprosił go do kontaktu, ale mężczyzna się nie odezwał:
– Nie mam do niego ani nienawiści, ani niechęci. Jego postawa i to, co zrobił, jest bardzo nie w porządku i mi niesamowicie zależy na tym, żeby uczulić ludzi: Nie róbcie tak. To jest uderzające w drugiego człowieka. I uderza też w wizerunek kapłaństwa i Kościoła. A jak wiadomo, Kościół nie ma potężnego PR. Takie sytuacje wymagają więc reakcji.
"Oprócz swojej kościelnej służby uczy również religii w IV Liceum Ogólnokształcącym w Rybniku-Chwałowicach. Poza profilem na TikToku, który bardzo aktywnie prowadzi, działa również na Instagramie i w serwisie YouTube" – pisał o nim w naTemat Kamil Frątczak.
Konta na Tinderze nie ma: – Przez moment pomyślałem: założę, żeby zgłosić tego, kto się za mnie podszywa. Ale później mówię: Nie, to jest niedobre. Niezręcznie się poczułem, żeby kogoś tam szukać.
Gdy Padre Adriano mówi o TikToku, o szkole, o młodzieży, czuć ogromną pasję i energię.
– Bardzo sprzeciwiam się i bardzo walczę, gdy ktoś mówi: Młodych nie ma w Kościele. Mam świadomość, że tłumów nie ma, ale pracuję z nimi i widzę w nich niesamowity potencjał. Trzeba o nich zabiegać, walczyć, budować z nimi relacje, wchodzić w ich świat, rozumieć ich potrzeby – podkreśla.
"Jak tam Padre, czy wszystko ok?"
Można założyć, że młodzież być może mogłaby się pośmiać z księdza na portalu randkowym, ale tu takich reakcji nie było.
– Ktoś podszedł, zapytał: "Jak tam Padre, czy wszystko ok?". Doświadczyłem troski, pytań. Bardzo lubię szkołę. Lubię to, co robię, widzę, że z młodymi mam fajną relację. Zbieram bardzo dużo pozytywnego feedbacku, słyszę, że to była dobra decyzja, bo takie sprawy powinny być zgłaszane na policję. Słyszę, żeby nie odpuszczać, tylko podjąć konkretne kroki – opowiada.
Sam może teraz ostrzegać młodzież przed takimi zachowaniami. Każdego może to spotkać.
– Wierzę, że w krótkich filmikach na TikToku da się pokazywać wartościowe, dobre treści. Ja czasem jestem w szoku. Nagram jakąś modlitwę i ona może złapać 100 tys. wyświetleń. Dla mnie to niezwykłe. Ktoś napisze komentarz: "Bardzo tego potrzebowałem", "Bardzo mnie to ruszyło". To pokazuje, że warto to robić. Wierzę, że Bóg jest tak niesamowity, że potrafi działać przez internet. Nic go nie ogranicza. Dla mnie TikTok to taki rynek, gdzie jest wszystko. Niech tam będzie też jakość – mówi.