Żołnierze pilnujący granicy z Białorusią śmiertelnie potrącili żubry. Ujawniono nowe szczegóły
Nina Nowakowska
05 grudnia 2023, 16:12·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 05 grudnia 2023, 16:12
W poniedziałek (4.12) samochód wojskowy śmiertelnie potrącił dwa żubry. Tragedia wydarzyła się na drodze między Hajnówką a Białowieżą. Iwo Sawa, rzecznik Oddziału Żandarmerii Wojskowej w Lublinie ujawnia nowe fakty. To już kolejne takie zdarzenie od połowy listopada.
Reklama.
Reklama.
W poniedziałkowy poranek (4.12) media poruszyły tragiczne doniesienia okolejnej śmierci żubrówna Podlasiu. I znowu, przyczyną okazał się wojskowy pojazd, który śmiertelnie potrącił rzadkie zwierzęta. Tym razem dwa.
Nowe fakty ws. śmiertelnego potrącenia żubrów
Do potrącenia żubrów doszło na drodze między Białowieżą a Hajnówką (woj. podlaskie). Dzień później, sprawę skomentowała Żandarmeria Wojskowa.
W oświadczeniu dla redakcji "Wirtualnej Polski" kpt. Iwo Sawaz Wydziału Dochodzeniowo-Śledczego Oddziału Żandarmerii Wojskowej w Lublinie, potwierdził medialne doniesienia. Doprecyzował, że zwierzęta potrącił kierowca wojskowej ciężarówki marki Jelcz.
"Wydział Żandarmerii Wojskowej w Białymstoku, pod nadzorem Działu ds. Wojskowych Prokuratury Rejonowej w Białymstoku, prowadzi czynności wyjaśniające w sprawie o czyn z art. 92a § 1 k.w., w toku którego wszechstronnie ustalane są okoliczności zaistniałego zdarzenia" – czytamy w komunikacie dla "WP".
Przywołany przez Sawę artykuł z kodeksu wykroczeń brzmi: "Kto, prowadząc pojazd, nie stosuje się do ograniczenia prędkości określonego ustawą lub znakiem drogowym, podlega karze grzywny".
Co innego przekazała z kolei rzeczniczka zgrupowania, major Anna Soliwoda, cytowana przez Radio Białystok. "Kierujący nie przekroczył dopuszczalnej prędkości, a wypadku nie dało się uniknąć, bo zwierzęta nagle wtargnęły na jezdnię" – przekazał portal, powołując się na słowa Soliwody. Radio ustaliło, że samochodem podróżowali mundurowi z Wojskowego Zgrupowania Zadaniowego Podlasie.
"Jeden padł na miejscu, drugiego trzeba było dobić"
Jak donoszono już w poniedziałek, nie udało się uratować żadnego z dwóch potrąconych żubrów. W rozmowie z Interią, Sawa zaznaczył również, że "jeden padł na miejscu, drugiego trzeba było dobić".
Na miejscu zdarzenia pojawił sięprof. Rafał Kowalczyk z Instytutu Biologii Ssaków PAN w Białowieży. Ocenił, że kierowca jechał z większą prędkością niż dozwolone w tym miejscu 60 km/h. Dodał także, że wcześniej w mediach społecznościowych pojawiały się wpisy, żeby właśnie tutaj zdejmować nogę z gazu, bo żubry żerują przy żołędziach.
– Wojskowi nie mają żadnego szacunku dla tutejszego sanktuarium przyrody. Nie ma nad nimi żadnej kontroli ze strony Żandarmerii Wojskowej. Nie wyciągnęło żadnych wniosków po tym, co miało miejsce z żubrem w Masiewie. W odniesieniu do tych zdarzeń nie ma żadnego usprawiedliwienia. Pędzą tędy swoimi wozami i może jak zostanie potrącony człowiek, przyjdzie opamiętanie – wyznał dziennikarzom prof. Kowalczyk.
Trzecie śmiertelne potrącenie żubra od listopada
W naTemat na bieżąco informowaliśmy również o poprzedniej tragedii, która wydarzyła się w połowie listopada. Do śmierci zwierzęcia doszło na terenie Puszczy Białowieskiej, blisko granicy polsko-białoruskiej. Wówczas, pędząca wojskowa ciężarówka potrąciła młodego żubra we wsi Stare Masiewo.
Internet obiegły poruszające zdjęcia i nagrania pokazujące reakcję towarzysza zabitego zwierzęcia. Żubr nie chciał opuścić martwego kompana do samego końca.
Na nagraniu widać, że nawet po tym, jak ciało jednego zostało załadowane do transportu, ten drugi nie chciał odejść, ocierał się o niego i trącał go nosem.