W przeszłości Anna Wendzikowska otwarcie przyznała, że doświadczyła niewierności ze strony partnera, zarówno w okresie ciąży, jak i tuż po narodzinach młodszej córki. Niedawno była gościem podcastu naTemat "Światła, Kamera, Prawda", gdzie podzieliła się szczegółami dotyczącymi jej rozstania. – On miał takie momenty, że nie odzywał się przez cały weekend, albo tydzień. Po prostu była cisza – powiedziała dziennikarka.
Reklama.
Reklama.
Wendzikowska o rozstaniu. "Wyprowadził się, jak córka miała trzy tygodnie"
Anna Wendzikowska, która przez wiele lat była związana z redakcja "Dzień dobry TVN", dziś pracuje na własny rachunek. Jest mocno aktywna w social mediach. Na Instagramie chociażby zgromadziła zacne grono obserwatorów - ponad 500 tys. Niedawno wydała też książkę "Ku szczęściu".
Dziennikarka dzieli się swoimi podróżami, efektami projektów zawodowych, czy też kadrami z życia prywatnego. Raz na jakiś czas wrzuca zdjęcia z córeczkami - starszą Kornelią i młodszą Amelią. Dziewczynki mają innych ojców.
Wendzikowska w przeszłości sama mówiła o tym, że była zdradzana zarówno w czasie ciąży, jak i tuż po narodzinach młodszej córki. Ostatnio gościła w podcaście naTemat "Światła, Kamera, Prawda", gdzie w rozmowie z Kamilem Frątczakiem opowiedziała o kulisach rozstania.
– Mój partner się wyprowadził, jak córka miała trzy tygodnie. W sumie do tej pory nie wiem dlaczego. Potem mi mówił, że nie potrafił serca otworzyć i nie uniósł tej sytuacji – zwierzyła się. – Wytłumaczył to jakoś? Przeprowadził z tobą jakąś rozmowę? – dopytał dziennikarz.
– On miał takie momenty, że nie odzywał się przez cały weekend, albo tydzień. Po prostu była cisza. I był właśnie taki weekend, że się nie odzywał i ja postanowiłam go skonfrontować. Powiedziałam: "To tak nie może wyglądać, że ty się nie odzywasz, ja nie wiem, o co chodzi. Nie wiem, czy jesteś na coś zły. Nie rozmawiasz". On mi na to odpowiedział: "No to się rozstańmy". Spakował torbę i wyszedł – opowiadała Wendzikowska.
Dziennikarka i jej partner zdecydowali się na terapię. – Próbowaliśmy to poskładać. Rok jeszcze byliśmy razem, gdzie ja znowu weszłam na wyżyny, mówiąc sobie "no ja się teraz tak postaram, znów będzie nam tak wspaniale" – wspominała.
– Pojawiła się pandemia. Póki było dobrze, to było okej. Ale jak pojawiła się jakakolwiek sytuacja problematyczna, zewnętrzna, która podnosiła napięcie, to mój partner nie był w stanie do końca sobie z tym poradzić. Więc jak to się wszystko zaczęło, to ja gdzieś czułam, że to ponownie pęknie. Jego tolerancja, że nie uniesie tego typu trudności – tłumaczyła dziennikarka.
– Ja zaczęłam z tego jakoś wychodzić powoli. Tu mi przyszły z pomocą medytacje, taka głęboka praca wewnętrzna, w której ja sobie przestroiłam układ nerwowy i w ogóle taką swoją reaktywność. Zaczęłam zupełnie inaczej patrzeć na pewne rzeczy – wyjaśniła Anna.
Czy Wendzikowska ma kontakt z byłym partnerem? – Tak mamy kontakt, bo mamy dziecko. Staramy się opierać te stosunki tylko na tym. Tak by było najlepiej. Nie zawsze mi wychodzi, ale staram się tego pilnować – podkreśliła.
Wendzikowska o pożegnaniu z TVN i mobbingu: Miałam poczucie, że jestem nikim
W rozmowie z Kamilem Frątczakiem dziennikarka wróciła pamięcią do rozstania z "Dzień dobry TVN" i ujawniła, co przelało czarę goryczy. Jak patrzy na to z perspektywy czasu i czy kiedyś jeszcze wróci do pracy w telewizji?
– Rozstałam się z TVN-em na swoich warunkach, nie tak jak osoby, które rok później zostały zwolnione. Dla mnie to miało wartość. Ale też wartość dla mnie miało to – i to nawet chyba większą – że ja stanęłam po właściwej stronie. Przeciwnej do czegoś, co było krzywdzące dla ludzi, bo nie tylko dla mnie – podkreśliła.
Co przelało czarę goryczy w TVN? – Na koniec to były drobne rzeczy, ale one były związane z tym, że moja bezpośrednia przełożona wbrew decyzjom dyrektora programowego, za plecami, chciała pozbawić mnie części aktywności – wyjaśniła Wendzikowska.
– To były sytuacje, że na przykład ja coś zgłaszałam, a ktoś inny to robił lub ja się na coś umawiałam z dystrybutorem, to miało mieć emisję i na przykład nie było emitowane (...) było też omijanie mnie, albo mówienie mi, że nie możemy robić filmów i seriali Netflixa, że jest to zastrzeżone przez w ogóle "górę", przez Amerykanów, a inne osoby te współpracę z Netflixem robiły – wyjaśniła.
Dodała, że wtedy towarzyszyło jej takie poczucie, że "wciąż nie jest wystarczająco dobra". Chciała uwolnić się z tego schematu dlatego odeszła.
– Najpierw było wiele smutku i żalu, musiałam to opłakać, bo to było 15 lat mojego życia – praca, którą kochałam i element mojej tożsamości. (...) Myślałam sobie: kim jestem? Jestem dziennikarką filmową, od tych wywiadów z gwiazdami Hollywood. Nie miałam poczucia własnej wartości. Jak to się rozsypało – ja to rozsypałam – to przeżyłam ogromny kryzys tożsamości (...) Miałam trochę poczucie, że jestem nikim – zaznaczyła.
Wspomniała również, że po jej interwencji podjęto odpowiednie procedury, nie zamieciono sprawy pod dywan.
Z perspektywy czasu Wendzikowska – pomijając wątek mobbingu – jest wdzięczna za to, jak wiele mogła się nauczyć i jakich ludzi poznać w "Dzień dobry TVN". Dziś nie mówi nie pracy w telewizji, jest otwarta na wszelkie drogi, także te związane z internetem i platformami streamingowymi.
– To był etap budowania poczucia własnej wartości (...) To nie była dla mnie najbardziej opłacalna decyzja i najwygodniejsza, bo to ja byłam celem. Jak to Cher kiedyś powiedziała: "Jak jesteś osobą publiczną, to jakbyś miał tarczę do rzutek na tyłku i tam sobie każdy może strzelać" – przytoczyła.
Redaktorka, reporterka, koordynatorka działu show-biznes. Tematy tabu? Nie ma takich. Są tylko ludzie, którzy się boją. Szczera rozmowa potrafi otworzyć furtkę do najbardziej skrytych zakamarków świadomości i rozjaśnić umysł. Kocham kolorowych i uśmiechniętych ludzi, którzy chcą zmieniać szarą Polskę. Chcę być jedną z tych osób.