Jacek Żakowski tłumaczy się ze swoich słów, które padły w kontekście ewentualnego podziału mediów publicznych, w tym – jak zrozumiało wiele osób – oddania jednej z anten Prawu i Sprawiedliwości. Teraz dość dosadnie przedstawił swój punkt widzenia, w którym odcina się od stawianych mu zarzutów.
Reklama.
Reklama.
– Chciałbym do państwa zaapelować, abyśmy pomyśleli o tym, jak podzielić się pieniędzmi, infrastrukturą, mediami, tymi, które mają charakter publiczny, są finansowane ze środków publicznych, z tymi, którzy przegrali wybory w październiku – mówił dziennikarz i publicysta podczas debaty pt. "Media publiczne a demokracja w Polsce dzisiaj".
Jego słowa, w których Żakowski sugerował podział mediów publicznych na PiS-owskie i podległe przyszłym rządzącym, wywołały dość mocne oburzenie.
– Czy jesteśmy gotowi pomyśleć o tym, że Dwójka będzie PiS-owska? Jeżeli nie, to oni po dojściu do władzy, a to się stanie, zabiorą sobie znowu wszystko – ocenił w dyskusji.
Żakowski tłumaczy się w felietonie dla "Wyborczej"
Właśnie zamieszanie, które Jacek Żakowski wywołał swoimi słowami, jest głównym tematem jego najnowszego felietonu. Dziennikarz kolejny raz tłumaczy się ze swoich słów i próbuje przekazać, że te nie zostały odczytane zgodnie z jego zamiarami. Jak dodatkowo wskazał dziennikarz, interpretacja jest wypadkową uprzedzeń Polaków.
"To, co słyszymy na końcu 'głuchego telefonu', nie jest przypadkowe. Są to refleksy uprzedzeń, lęków, dawno toczonych debat, podejrzeń trawiących słuchaczy. W tym przypadku głównie lęku, że PiS-owi znów ujdzie na sucho" – czytamy.
Jak pisze Żakowski, nigdzie nie powiedział tego, co mu sugerowano. "Nieprawda. Zachęcałem, żebyśmy wspólnie pomyśleli, jak się podzielić mediami. O partiach nie mówiłem" – skomentował zacytowaną przez siebie redakcyjną koleżankę, która pisała o tym, że dziennikarz "chce rozdzielać TVP między partie". Takich odniesień do słów, które miały być sprostowaniem, znajdziemy zresztą w tekście więcej.
Żakowski już tłumaczył się ze swoich słów
To już kolejny raz kiedy publicysta próbuje wyjaśnić, co miał na myśli, a czego nie. Jak podawaliśmy w naTemat, takie odniesienia do medialnego skandalu formułował już na antenie radia TOK FM.
Maciej Głogowski zapytał Żakowskiego o słowa dotyczące dzielenia się TVP. Ten zaczął tłumaczyć, że nie proponuje oddania "Dwójki" w ręce Jarosława Kaczyńskiego, a rozmowę na temat budowania Polski, gdzie każdy będzie czuł się jak u siebie.
– Chodzi mi o to, że jeżeli nie zbudujemy takiej Polski, w której zdecydowana większość Polaków będzie się czuła u siebie, to ta grupa, która nie będzie się czuła u siebie, przejmie władzę wcześniej czy później i zdewastuje to, co budujemy – powiedział.
– Zapytałem, czy jesteśmy w stanie sobie wyobrazić taką sytuację. Ja nie jestem. A interpretacja tego, co powiedziałem, jest taka, że (...) chcę oddać dwójkę PiS – komentował.
Dalej tłumaczył, że chce zaproponować współpracę "tym, którzy są zainteresowani zmieszczeniem się w formułach demokratycznych, w nadzorze Krajowej Rady nad prawdomównością, standardami dziennikarskimi"
– Zapewniam cię, że zarówno wśród funkcjonariuszy PiS-u jak i wśród polityków PiS-u, a zwłaszcza wśród wyborców PiS-u, są tacy, z którymi możemy się dogadać. Tak jak mogliśmy się z komuną dogadać – podsumował dziennikarz.