"Słyszałem osobiście świadectwa osób potężnie dotkniętych łaską po koncertach Luxów" – pisze franciszkanin, ojciec Mateusz Stachowski. Jak to się stało, że zespół, który nie chce mienić się katolickim, którego ostre rockowe brzmienia słychać z anteny RMF FM, a nie Radia Maryja, i który w rankingu popularności wyprzedził nawet Adele, stał się ulubieńcem nie tylko "wierzącej publiki"?
"Litza i Luxi bimbają sobie na Wielki Post" – brzmi tytuł jednego z postów na prawicowym forum internetowym. Luxtorpeda znalazła się pod ostrzałem, bo muzycy zaplanowali swoją trasę koncertową właśnie w okresie Wielkiego Postu. A to, jak twierdzą niektórzy fani, w przypadku TEGO zespołu jest niedopuszczalne.
"Niby nic niezwykłego w showbiznesie. Sęk w tym, że deklarują się jako osoby wierzące, ich teksty - choć nie wprost - opowiadają o Bogu i moralności, a Litza często moralizuje podczas koncertów i chwała mu za to. No ale nadszedł Wielki Post. Czas, w którym Kościół mówi, żeby hucznych imprez nie organizować ani w nich nie uczestniczyć. I dla katolika sprawa ta powinna być jasna i wyraźna" – wykłada argumenty krytyków bloger Mateusz Ochman.
Czytaj także: Kiedy ostatni raz byłeś na koncercie? Zamiera kultura słuchania muzyki „na żywo”
Na katolickich portalach i forach rozgorzała dyskusja, a w obronie muzyków stanął m.in. franciszkanin, ojciec Mateusz Stachowski. "Nie mam żadnych problemów, by pójść w Wielkim Poście na koncert Luxtorpedy. Nie przeszkadza mi to w modlitwie. (…) Nie mam dziś żadnych wątpliwości, że robota, jaką wykonują Luxy, jest bardzo dobra" - napisał.
Nawrócenie rockmana
Wspomniane wymagania, bez znaczenia słuszne czy nie, w przypadku Luxtorpedy dziwić jednak nie mogą. To dlatego, że właściwie od początku istnienia, a więc od 2010 roku, przez wielu uznawana jest za zespół religijny. Dobitnie podkreśla to fragment wpisu ojca Stachowskiego: "Słyszałem osobiście świadectwa osób potężnie dotkniętych łaską po koncertach. Tych, co upadają 7 razy dziennie, są w ciemności, zmagają się z pokusami, doświadczają, że są świnią, robakiem, nikim, ale po usłyszeniu Dobrej Nowiny na koncercie Luxów, odkrywają na nowo, że światłość w ciemności świeci".
Powód takiego skojarzenia jest prosty – to przeszłość członków Luxtorpedy, a w szczególności jej frontmana, Roberta "Litzy" Friedricha. Jeszcze na początku lat 90. grał w Acid Drinkers, legendzie polskiego heavy metalu. To były czasy wiecznej imprezy: wódka, trawa, bójki, demolki… W końcu nadszedł jednak 1993 rok i ciężka choroba, która zmusiła go do poddania się operacjom na otwartym sercu.
"Już jako dorosły człowiek przystąpiłem świadomie do sakramentu bierzmowania. Potem był sakrament małżeństwa. Po ślubie nasza wiara wzrastała, modliliśmy się, chodziliśmy w niedzielę do kościoła. Teraz z perspektywy czasu wiem, że ja zostawiłem Chrystusa zamkniętego w tabernakulum w niedzielę w kościele i przez cały tydzień boży chodziłem sobie, jak chciałem. (…) Operacja dała mi doświadczenie bliskości śmierci. Bóg doświadczył mnie tym cierpieniem, żebym mógł się cały czas nawracać" – wspominał po latach w wywiadzie dla "Machiny".
Choroba zaprowadziła go do wspólnoty neokatechumenalnej i sprawiła, że zostawił Acid Drinkers. Zaczął grywać w ewangelizacyjnych zespołach takich jak 2TM2,3, a w końcu w 1999 roku założył Arkę Noego i z zadymionych klubów muzycznych przeniósł się do studia "Ziarna", katolickiego programu dla dzieci.
Musiało minąć kolejne 10 lat, by fani doczekali się powrotu Friedricha na rockową scenę.
Ewangelizacja
"Litza" z Luxtorpedy to nie jest jednak "Litza" z Acid Drinkers. "Punk zawsze nie zgadzał się z tym, co go otacza, z obłudą, chciwością, niesprawiedliwością i krzyczał 'no future!'. My chcemy tylko dodać: 'Nie ma przyszłości bez Chrystusa'"– tak credo twórczości Luxtorpedy zdefiniował w rozmowie z "Frondą".
W tekstach zespołu próżno szukać jednak bezpośrednich odniesień do Boga czy do Jezusa. Jest za to sporo o podnoszeniu się z upadków, o walce i nadziei. "Luxtorpeda to po prostu rockowa kapela, paczka przyjaciół grających z radością i dzielących się swym doświadczeniem nie wyssanym z palca czy wydłubanym z książek, ale przeżytym do cna. Jeśli śpiewają o upadku, to znaczy, że leżeli twarzą w rynsztoku. Jeśli śpiewają o powstaniu, to znaczy, że mieli łaskę podniesienia się. To dla zespołu bardzo charakterystyczne - śpiewać o życiu, o własnym życiu" – zwraca uwagę ojciec Mateusz Stachowski.
Czy Luxtorpeda jest zatem zespołem religijnym? – Przez pryzmat utworów, które słyszałem, muszę powiedzieć, że pierwszy raz spotykam się z opinią, że może to być zespół religijny – mówi w rozmowie z naTemat Maciej Dziedzic, dziennikarz muzyczny. – Unikałbym jednoznacznej klasyfikacji. Trzeba patrzeć na treść, a nie określać zespół biorąc pod uwagę stosunek do religii – komentuje zaś Hirek Wrona.
Na szczycie
Kiedy w maju 2011 roku światło dzienne ujrzał debiutancki album Luxtorpedy, nawet członkowie zespołu nie spodziewali się aż takiego sukcesu. Tymczasem płyta niespodziewanie dotarła do 15. pozycji na Oficjalnej Liście Sprzedaży Związku Producentów Audio Video, a utwór "Autystyczny" przewodził Liście Przebojów Programu Trzeciego Polskiego Radia.
"Ani nam, ani firmie, która dystrybuowała płytę, nie udało się zachęcić 'Trójki', by na listę dali nasz utwór. Dopiero forumowicze, którzy wspierają nas od samego początku, przycisnęli prowadzących audycję tak mocno, że utwór trafił do poczekalni. Został wrzucony z nadzieją, że jak najszybciej z niej spadnie" – wspominał potem "Litza" w rozmowie z "Gościem Niedzielnym".
Drugi album zespołu zatytułowany "Robaki" także odniósł sukces. Dość wspomnieć, że w maju ubiegłego roku zadebiutował na szczycie sprzedaży płytowej OLiS-u, wyprzedzając artystów takich jak Adele, Shakira czy Artur Andrus.
W czym tkwi tajemnica powodzenia Luxtorpedy? Hirek Wrona nie ma wątpliwości – właśnie w nienachalnym, ale wyraźnym, podtekście religijnym. – Ich twórczość adresowana jest do młodych ludzi, a oni są dziś zagubieni. Z różnych powodów upadły ich autorytety, szukają więc nowych, także poprzez religię. Tyle że młody człowiek nie kieruje się w stronę księży czy samej organizacji kościelnej, a w stronę wartości i uduchowienia. Taką możliwość daje im "Litza" i Luxtorpeda – podkreśla. I nie zmienią tego nawet koncerty w Wielki Post.
Reklama.
Ojciec Mateusz Stachowski
franciszkanin
"Luxtorpeda to po prostu rockowa kapela, paczka przyjaciół grających z radością i dzielących się swym doświadczeniem nie wyssanym z palca czy wydłubanym z książek, ale przeżytym do cna.