Stało się, to koniec "The Crown". Owszem, tę recenzję napisałam po seansie pięciu przedpremierowo udostępnionych mediom odcinków drugiej części szóstego sezonu, co oznacza, że szósty, ostatni epizod całego serialu jeszcze przede mną. Ale to i tak koniec. Dla niektórych – zważywszy na słaby poziom pierwszej części – powinien on nastąpić dawno, ale smutek i tak jest. Hit Netfliksa o brytyjskich royalsach był przez całe lata kawałem dobrego serialu. A jak wypada druga część? Dużo lepiej, jest więcej Elżbiety II, ale romans Kate z Williamem wypada dość marnie i... plotkarsko.
Ocena redakcji:
3/5
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
14 grudnia na Netfliksa wleciała część druga szóstego sezonu "The Crown": to sześć ostatnich odcinków serialu o brytyjskiej rodzinie królewskiej
Akcja nowych odcinków "The Crown" dzieje się już po śmierci księżnej Diany i obejmuje końcówkę lat 90. oraz początki lat 2000.
W szóstym sezonie "The Crown", drugiej części, oglądamy m.in. początki związku księcia Williama z Kate Middleton, śmierć księżniczki Małgorzaty oraz królowej matki i Złoty Jubileusz królowej Elżbiety II, a także ślub Karola z Camillą
W obsadzie "The Crown" powracają m.in. Imelda Staunton (królowa Elżbieta II), Jonathan Pryce (książę Filip), Lesley Manville (księżniczka Małgorzata), Dominic West (książę Karol) oraz Olivia Williams (Camilla Parker Bowles), a także Salim Daw jako Mohamed Al-Fayed
W starszego księcia Williama wciela się Ed McVey, w księcia Harry'ego – Luther Ford, w Kate Middleton – Meg Bellamy, a w brytyjskiego premiera Tony'ego Blaira – Bertie Carvel
Szósty sezon "The Crown" został wyprodukowany już po śmierci królowej Elżbiety II
Jak wypadł ostatni sezon "The Crown"? Oto recenzja drugiej części po pięciu odcinkach (bez odcinka finałowego)
Recenzja nie zawiera spoilerów (z wyjątkiem znanych wydarzeń historycznych).
"Dlaczego pokochaliśmy "The Crown"? Wcale nie tylko dlatego, że możemy do woli podglądać brytyjską rodzinę królewską, niczym przez dziurkę od klucza w drzwiach Pałacu Buckingham (chociaż to oczywiście nie dokument, ale lekka wariacja na temat). To również ten sam przypadek, co równie uwielbiane przez widzów na całym świecie 'Downton Abbey'. Jest historia i styl. Vintage i glamour. Ładne ubrania, ładne wnętrza, ładne meble. Stare, 'lepsze' czasy i świat, który odszedł. Nostalgia, bo 'kiedyś to było'" – pisałam w recenzji czwartego sezonu "The Crown", w 2020 roku.
Od tamtej pory sporo się zmieniło. Owszem, "The Crown" Netfliksa, czyli serial o brytyjskich royalsach–a dokładniej o latach panowania królowej Elżbiety II – to nadal wielki hit, ale glamour i vintage odeszły w cień (chociaż nie w pałacowych wnętrzach i garderobie monarchini). W miarę jak serial wkraczał w czasy współczesne, a historia stawała się coraz nam bliższa i bardziej znana, robiło się mniej stylowo, a bardziej kiczowato i tabloidowo.
W czym nie do końca wina showrunnera Petera Morgana – wiadomo było, że to się w końcu zdarzy. Bo przecież trzeba jakoś urozmaicić to, co widzieliśmy już milion razy (patrz: śmierć księżnej Diany i... duchy). Dlatego pierwsza część szóstego sezonu "The Crown", która miała premierę 16 listopada, nie powaliła, a wręcz nieco rozczarowała, o czym pisała w naTemat Zuzanna Tomaszewicz.
Teraz na Netfliksa wleciała druga część, która składa się z sześciu odcinków (z czego Netflix przedpremierowo udostępnił mediom pięć i to na ich podstawie piszę tę recenzję). Historia Diany już się zakończyła, pora naKate i Williama oraz Złoty Jubileusz królowej Elżbiety II, słowem: lata 2000. To ostatni sezon emitowanego od 2016 roku serialu, w którym główna obsada zmieniała się aż trzy razy. Jak wyszło? Będzie kilka zaskoczeń i kontrowersji.
O czym jest druga część szóstego sezonu "The Crown"? Na scenę wchodzą książę William i Kate Middleton
Początek piątego odcinka to jeszcze pokłosie śmierci Diany: książę William (poruszający Ed McVey) wraca do szkoły w Eton i próbuje uporać się ze swoimi emocjami po śmierci matki. Z nastolatkiem próbuje dogadać się jego ojciec, książę Karol (Dominic West), ale z marnym skutkiem.
To właśnie William jest główną gwiazdą nowych odcinków "The Crown" (chociaż, na szczęście – o czym później, nie jest w centrum każdego odcinka). Początki lat 2000. to zresztą medialna mania na punkcie młodego, przystojnego księcia, obiektu westchnień dziewczyn na całym świecie. William jest zagubiony, nieśmiały, nie umie się w tym wszystkich odnaleźć.
Nie pomagają mu hedonistyczne rady młodszego brata, księcia Harry'ego (Luther Ford), który został przedstawiony nieco karykaturalnie. Jest przerysowany, a jego niektóre teksty są rodem z... "American Pie". Owszem, znamy (z mediów) burzliwą przeszłość księcia, ale tutaj jest to ujęte nieco niesmacznie. Nie pomaga także fakt, że z racji, że Harry ma tak charakterystyczną urodę, miałam trudności w zobaczeniu syna Diany w Fordzie.
Jednym z najważniejszych punktów szóstego sezonu jest oczywiście związek Williama z Kate Middleton (Meg Bellamy). Para poznała się na studiach na Uniwersytecie w St. Andrews w Szkocji i tu... zaczynają się schody. Nie będę spoilerować, ale sposób, w jaki pokazano początki ich relacji, może niektórych oburzyć albo zaskoczyć. Peter Morgan postanowił bowiem iść w nieoficjalne doniesienia i plotki. Rzuca to niestety nieco cień na serialową kwitnącą miłość, a co gorsza McVey i Bellamy nie mają zbytnio chemii.
Nastoletnie życie Williama i Kate tak odstaje też stylistycznie i tematycznie od "The Crown", jakie poznaliśmy i polubiliśmy kilka lat temu, że są tylko dwie opcje: albo widzom się spodoba ta uniwersytecka opowieść o młodym uczuciu, albo nie i będą marzyli o powrocie na ekran Elżbiety II. Ja byłam w tej drugiej drużynie, a Cambridge'ami byłam rozczarowana.
Elżbieta II powraca w nowych odcinkach na (prawie) główny plan
Bo na szczęście druga część szóstego sezonu "The Crown" powraca do korzeni i znowu bardziej skupia się na królowej, którą Imelda Staunton gra absolutnie mistrzowsko (bo po odejściu Diany ma znowu co grać). Owszem, pierwsze skrzypce gra w pięciu obejrzanych przeze mnie odcinkach William, ale nie zabrakło innych opowieści.
Doskonale pokazano, chociażby kryzys wizerunkowy monarchii po śmierci Diany i objęciu urzędu premiera przez liberała Tony'ego Blaira (charyzmatyczny Bertie Carvel). Elżbieta II, książę Filip (świetny Jonathan Pryce) i reszta rodziny Windsorów muszą zmierzyć się z coraz większą krytyką wymierzoną w Pałac Buckingham, co "The Crown" pokazuje dosadnie i bez wybielania.
Rok 2002 to także Złoty Jubileusz królowej Elżbiety II, czyli 50-lecie jej panowania w Wielkiej Brytanii. Dla twórców jest on pretekstem do rozważań nad monarchią: jej rolą, znaczeniem, funkcją. Czy ma ona jeszcze sens w (wówczas) XX wieku? A może to kwestia tradycji i upragnionej przez ludzi bajkowości? Te tematy serial porusza wprost, ale z czułością i empatią. Sceny przeglądu dworskich funkcji są chyba jednym z bardziej uroczych i wzruszających (a jednocześnie zabawnych) momentów w serialu z serii tych nieoczywistych i niepozornych.
Doskonały jest także odcinek o relacji królowej Elżbiety II z jej siostrą księżniczką Małgorzatą (jak zawsze znakomita Lesley Manville), która, jak wiemy, zmarła w 2002 roku. To przepiękny odcinek o siostrzanej miłości i odchodzeniu (poznajemy w nim także nastoletnie wersje Elżbiety i Małgorzaty, które zagrały cudowna Viola Prettejohn i Beau Gadsdon), chociaż nie zabrakło w nim nachalnie sentymentalnej, nieco kiczowatej sceny. Niestety tych w "The Crown" ostatnio coraz więcej.
Aktorstwo to właśnie Manville i Staunton – kradną w tych odcinkach show, bardziej blado wypada młoda obsada. Dominic West z kolei dalej jest Karolem, który średnio przypomina swój rzeczywisty odpowiednik i tu nic się nie zmieniło. Salim Daw znowu gra karykaturalnego, serialowego Mohamedaa Al-Fayeda, który nie może się poradzić ze śmiercią syna i nalega na śledztwo w sprawie tragicznego wypadku z 1997 roku. Jednak bez Diany (Elizabeth Debicki) paradoksalnie... jest lepiej.
Ostatnie odcinki skupiły się na Królowej Ludzkiej Serc, wchodząc miejscami w tabloidyzację i tandetę. Tutaj tego też nie zabraknie, ale więcej jest starego "The Crown": samego pałacu i jego funkcjonowania, starszych royalsów, tradycji. Serial Netfliksa snuje rozważania o roli monarchii, ale jednocześnie znowu składa jej hołd w nienachalny sposób. Wiemy, że Morgan jest po stronie monarchii, ale mimo tak nie jest stronniczy. Jest pośrodku: ani za ostry, ani za miły.
Piszę tę recenzję jeszcze przed oficjalną premierą i bez oglądania szóstego odcinka (napiszę o nim oddzielny tekst), dlatego nie mogę ocenić samego finału. Mogę jednak dokonać oceny drogi, która do niego prowadziła.
Mimo zgrzytów (plotkarskie przedstawienie relacji Kate i Williama) druga część ostatniego sezonu jest znacznie bardziej udana niż pierwsza. Mniej jest kiczu, a więcej emocji, chociaż momentami bywa nudno. Ale w końcu takie życie royalsów. I mimo wszystko smutno mi, że to wszystko się już kończy. "The Crown" mimo wybojów i mielizn zostanie zapamiętany jako kawał naprawdę dobrej (streamingowej) telewizji.