Wybryk Brauna i groźba bomby. Wicemarszałkini Sejmu zapowiada reakcję
Gościnią Anny Dryjańskiej w "Rozmowie dnia" była Monika Wielichowska, wicemarszałkini Sejmu, zastępczyni sekretarza generalnego Platformy Obywatelskiej, którą zapytaliśmy m.in. o wpis Jacka Ćwięka, polityka Konfederacji, który kandydował w wyborach parlamentarnych z list partii Grzegorza Brauna, a wczoraj w mediach społecznościowych groził zamachem podczas uroczystości ponownego zapalenia świec chanukowych w Sejmie.
– W Sejmie jest bezpiecznie. To, co się wczoraj wydarzyło wczoraj w jednym z portali społecznościowych, musi być wyjaśnione przez służby i jest to czynione zaraz po tym jak ta osoba to napisała – mówi polityczka.
Wielichowska odniosła się do oskarżeń ze strony PiS-u o to, że do skandalu z Grzegorzem Braunem doprowadził sposób zarządzania Sejmem przez marszałka Szymona Hołownię. – Nie przypominam sobie, żeby parlamentarzyści PiS-u – wtedy opcji rządzącej – krzyczeli głośno w momencie, kiedy pan Braun demolował choinkę w sądzie w Krakowie, kiedy wtargnął na wykład. Wykorzystują w sposób bardzo cyniczny ten okrutny incydent – oceniła.
Zapytaliśmy również wicemarszałkinię o to jak będzie wyglądała przyszła współpraca premiera Donalda Tuska z prezydentem Andrzejem Dudą.
– Uważam, ze to nie będą łatwe relacje ani łatwa współpraca. Natomiast my ze swojej strony, ze strony koalicji rządzącej będziemy robić wszystko, aby szukać nici współpracy, żeby nie było wetowanych ustaw, żebyśmy mogli wprowadzać nasze pomysły w życie. My jako większość parlamentarna nie mamy możliwości odrzucenia weta – mówi polityczka.
Monika Wielichowska skomentowała również spekulacje jakoby wicemarszałkinią sejmu z ramienia Prawa i Sprawiedliwości miałaby zostać Elżbieta Witek.
– Przez 8 lat PiS pracowało na to, że osoby, które łamały prawo, zasiadały w prezydium i łamały regulamin Sejmu, więcej w nim nie zasiadły. Pani Witek wielokrotnie łamała zasady parlamentaryzmu, sprawiła, że Sejm przestał być miejscem debaty i dyskusji. Kiedy była marszałkiem Sejmu, pozwalała i sama się przyczyniała do tego, że my posłowie opozycji byliśmy zupełnie inaczej traktowani jak posłowie opcji rządzącej. Byliśmy zrzucani z mównicy, był nam wyciszany mikrofon, w ważnych kwestiach dostawaliśmy po 30 sekund na ważne wystąpienie – wymienia Wielichowska i nie pozostawia wątpliwości – I właśnie my za to nie chcemy, aby pani Witek była marszałkiem sejmu. I będziemy stanowczy. w tej decyzji.
Więcej w "Rozmowie dnia".